środa, 25 marca 2015
Angelina Jolie i jej gen
Angelina Jolie usunęła niedawno jajniki i jajowody. Ma wadliwy gen, który dawał jej 50 % szans na zachorowanie na raka jajnika. Jak wiadomo, dwa lata temu usunęła obie piersi, przez które również mogła śmiertelnie zachorować. Prawie 40-letnia kobieta po histerektomii wchodzi natychmiastowo w okres menopauzy. Czeka ją wiele przykrości z tym związanych, które będą nieodwracalnym skutkiem operacji.
Cały świat mówi o jej kobiecych gadżetach i komentuje jej decyzję. Ikona kobiecego piękna i seksapilu schodzi z piedestału na ziemię i staje się śmiertelnym człowiekiem, takim, jak każdy inny. Jedni wyśmiewają jej poczynania, inni ją podziwiają.
Dwa lata temu leżałam w szpitalu onkologicznym. Tuż obok mnie leżała kobieta, która miała wadliwy gen odpowiedzialny za raka piersi i raka jajników. Opowiadała mi, że guza piersi odkryła przypadkiem. Zaswędziała ją okolica pachy i gdy się podrapała, pod palcem wyczuła wypuklenie. Biopsja była jednoznaczna, rak piersi. Przeszła operację i poddaje się właśnie chemioterapii.
Siedziała wtedy przede mną podłączona do kroplówki, przez którą do jej krwi toczyła się chemia. Jej mąż stale trzymał ją za rękę, a ona wciąż się uśmiechała. Jej uśmiech był dosyć smutny. Powiedziała do mnie wtedy:
- Mam 50 lat, mam kochającego męża i dwójkę dorosłych dzieci. Jestem babcia, a niedługo urodzi się kolejny mój wnuk. Wszystko mam. Po co mi te piersi, skoro one są chore. Jeśli są chore, to trzeba je usunąć. Kobieta to nie tylko wygląd.
Mniej więcej w tym samym czasie świat obiegła wiadomość o tym, że sławna aktorka poddała się profilaktycznej operacji usunięcia obu piersi. Aneglina Jolie to kobieta jak każda inna, śmiertelna i skłonna do chorób. Angelina Jolie to nie tylko cycki.
Cieszy mnie, że aktorka nigdy nie przekona się na własnej skórze, co znaczy mieć raka piersi, czy raka jajników.
Ja dzisiaj jestem zdrowa, ale rak stale gdzieś tam wisi w powietrzu. Jak już go miałam raz, być może historia się powtórzy, jak to w onkologicznych sprawach się zdarza. Dlatego stale wykonuję szereg badań profilaktycznych.
Bo wiecie co? Jest ogromna różnica pomiędzy słowami "MOGĘ mieć raka", a słowami "MAM raka".
I wierzcie mi, ta różnica jest przepiękna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Moja ciocia przegrała walkę z rakiem piersi :(
OdpowiedzUsuńUważam, że każda kobieta ceniąca swoje życie i kochająca swoich bliskich podjęłaby taką decyzję. przecież "cycki" to nie wszystko.
Ciesze sie bardzo z Twojego wpisu, bo mialam dosyc czytania dyrdymal blogerek, ktore z guzem nigdy sie nie zmagaly. A to wlasnie one teraz najbardziej krytykuja decyzje Angeliny, przytaczaja dane statystyczne i generalnie biora sie za ekspertki w temacie, ktory zupelnie jest im nieznany.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziekuje! :-)
Popieram. Ostatnio ktos z bliskich musiał usunąć piersi ... Rak wrócił po kilkunastu latach. Inny bliski zmaga sie z rakiem. Słyszę o kolejnym. Osobiście ... Wolałabym wyciąć niz sie męczyć tak jak oni potem. Słusznie zauważone. Cycki to nie wszystko. Dziekuje. :*
OdpowiedzUsuńCzytałam wczoraj parę komentarzy na temat decyzji Angeliny i jak zwykle hejterzy stanęli na wysokości zadania. "Za niedługo to sobie wszystko usunie", "Czy ona oszalała"- to najłagodniejsze określenia, jakie wyłapałam. Cóż, krytykować jest prosto, zwłaszcza gdy nikogo ta choroba osobiście nie dotknęła. Mój kuzyn zmarł na raka w wieku 40 lat- zostawił dwójkę małych dzieci, widziałam jak cierpi i nie mogłam mu pomóc. To naprawdę straszna choroba. Na miejscu Angeliny postąpiłabym tak samo...
OdpowiedzUsuńWiesz, tak sobie pomyslalam, że gdyby Angelina olała sprawę i nieszczęśliwie zachorowała na raka piersi, pozniej na raka jajnikow i skończyłoby się to dla niej fatalnie, wówczas cały świat by gadał, że wolała zostać wiecznie cycatą Larą Croft, niż zawalczyć o życie...Tak jak mowisz, na raka się umiera. Jedni bronią się przed rakiem wycinając niebezpieczne pieprzyki i znamiona, inni wycinają NIEBEZPIECZNE jajniki.
Usuńja jestem bardzo przeciwko - usuwanie zdrowej części ciała bo MOŻE zachorować to bluźnierstwo
OdpowiedzUsuńtak, ja patrzę w kategoriach, że moje ciało jest mi dane od Boga i on Niego zależy... ono wcale nie musi zachorować, nawet jeśli statystyki cośtam mówią... to straszne kłamstwo
a postawa unikania wszelkiego zagrożenia sama w sobie jest absurdem - mam nie latać samolotami, nie przechodzić prze ulicę czy nie prowadzić samochodu?
nie mówię, że rak nie jest straszny, ale to, że go nie mam nie oznacza, że nie mogę się wypowiedzieć o takich sposobach "zapobiegania"... NB Andżelina też nie ma raka, okaleczyła zdrowe ciało
pozdrawiam
Olu...
UsuńZdrowy jest człowiek, którego markery nowotworowe są w normie. Jeśli marker jest znacznie podwyższony, a na jajniku już pojawił się guz (JESZCZE bez zmian nowotworowych) to jest to wyraźny sygnał i realne zagrożenie raka. To nie jest tak, że zdrowy człowiek się okaleczył na zapas. Markery nowotworowe nie na darmo nazywają się "nowotworowe". Jeśli ich liczba jest duża, to tylko czekać, aż się one skrystalizują w formie złośliwego guza.
Też nie zgodzę się, że to "postawa unikania wszelkiego zagrożenia", gdyż to zagrożenie jest konkretne i poparte konkretnymi wynikami. Niepokojącymi.
Tak, unikanie latania samolotem, nieprzechodzenie przez ulicę czy nieprowadzenie auta ze strachu przed zagrożeniem życia jest absurdalne, jak mówisz.
Ale sytuację, o której mówimy porównałabym raczej do tego, że rozsądny człowiek nie chodzi w szpilkach po zalodzonej rzece, nie idzie się wykąpać w Nilu, gdy na brzegu spaceruje stado krokodyli, czy też nie skacze z samolotu bez spadochronu.
Kiedy masz świadomość tego, że Twoje życie jest poważnie zagrożone, musisz postąpić rozsądnie. To nie to samo, co wypadek.
Ja gdy rodziłam dziecko usunięto mi wtedy jajnik, na którym był rak. Mogłabym sobie tak żyć dalej, ale zdecydowałam się usunąć macicę i drugi jajnik, chociaż te były zdrowe. CHociaż jestem okaleczona, to mogę każdego dnia dziękować Bogu za to życie, które mi dał. I za to okaleczone ciało też. Bo wadliwy gen prowadzi do raka, a zdrowy czlowiek ma zdrowe geny. Ja zdrowych nie mam.
Angelina Jolie grała w bardzo wielu filmach,,rozbierane'' sceny, grała nawet w pornosach.Kiedyś w czasie wywiadu dziennikarka zadała jej pytanie. Czy pozbyła się Pani kobiecych narządów wyłącznie z obawy przed nowotworem?- To też,-odpowiedziała aktorka-ale głównie jest to próba oczyszczenia, protest przeciwko ohydzie porno-świata.Jest to moja promocja,,czystości,,jako jego alternatywa. Chwała jej za to!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa powiem tak (skasowala mi sie poprzednia wiadomosc I jestem zla)....
OdpowiedzUsuńTo czy ktos bedzie mial raka czy nie decyduje genetycznosc. Zgadzam sie...ale...
Rak tworzy sie z komorek, ktorze zyja w Nas co oznacza, ze istnieje duze prawdopodobienstwo, ze nosimy w sobie tego skorupiaka, ale...
Jesli organizm jest silny, otrzymuje mineraly, zdrowa zywnosc, przebywa na swiezym powietrzu I zyje aktywnie to sam sobie z nim poradzi, bez ingerencji chemii czy czegokolwiek.
Tak, raka mozna pokonac bez naswietlen ...zachecam do lektur odnosnie naturalnych sposobow leczenia , bo jest ich wiele... ja nigdy nie dam sobie zrobic chemii ani sobie ani mojej rodzinie, nigdy!!!
A na koniec zacytuje Meza : " Nie usuwamy skutkow, a poszukujemy przyczyny".
Ludzie mysla, ze usuna raka I odejdzie... ale potem sa nawroty, bo lekarze nie skupiaja sie skad sie pojawil I dlaczego... usuwaja tylko jego skutek..blad!!!
Mieszane mam uczucia do zachowania Angeliny. Wytnie sobie pol ciala, a rak I tak zaatakuje miejsce, ktorego ona nie zabezpieczy, chociaz zycze jej jak najlepiej, bo bardzo szanuja ja jako "Matke"I Aktorke.
Uwierz mi, że niejedną literaturę na temat raka czytałam. Nie zgodzę się, że wystarczy dbać o siebie tymi wszystkimi sposobami, o których mowilaś i raka nie będzie. Z raka jest czasami potężny skurczybyk. Powodów zachorowań na raka jest wiele:
Usuń- złe odżywianie
- praca przy substancjach rakotwórczych
- genetyka
- palenie papierosów, bierne palenie.
Nie każdy rak jest łagodny, nie każdego da się pokonać medycyną niekonwencjonalną. Czasami chemia jest prawdziwym ratunkiem.
Jak ma mieć raka, to będzie mieć... Pewnie tak, ale zagrożenie stanowił gen odpowiedzialny za konkretnie te miejsca. Te miejsca, których ona już nie ma. Chyba właśnie znalazła i usunęła przyczyny "ewentualnego przyszłego raka".
Nie zgodze sie z Toba Malwinko, ze chemia jest ratunkiem! Nigdy!!!
UsuńPodam przyklad mojego Meza znajomych, ktorego Syn ma guza mozgu. Dwa lata stosowali chemie, ze chlopiec nie mial sily wstac, jesc, mowic.
Stwierdzili wiec, ze nie beda mu jej robic I co? Guz przestal rosnac, chlopiec wrocil do szkoly...
Zaden lekarz nie chcial go operowac, w koncu jeden sie w Niemczech znalazl , wzial 150 tys I go usunal.
Jednak po pol rok guz ponownie powstaje.
Tym razem rodzina szuka pomoc u polskiego lekarza Stanislawa Burzynskiego, ktory wyleczyl tysiace groznych rakow bez korzystania z "dobroci" medycyny.
Trzymam za niego kciuki.
JeslI Angelina za rok odkryje, ze ma zle geny watroby to tez ja sobie przeszczepi?
Na dluzsza mete nie sadze, ze to ja przed rakiem uchroni.
Miniu, życzę temu dziecku zdrowia z całego serca. Kiedy choruje i cierpi dziecko, to najgorsze, co może spotkać rodzinę. W takiej sytuacji pewnie chwytałabym się każdej brzytwy i próbowałabym poruszyć niebo i ziemię, by ratować dziecko. Medycyną, niemedycyną, pewnie bym nawet dusze sprzedała samemu diabłu!
UsuńKażdy przypadek jest indywidualny. Wiem dobrze jak wyniszcza chemia. Wiem to bardzo, bardzo dobrze. Ale wiem też, że chemia zabiła też moje komórki nowotworowe. Nie będę się łudzić, że raka pozbyłam się soczkiem z buraków czy piciem soku cytrynowego, bo chemioterapia miała decydujące znaczenie w moim leczeniu.
Miniu... wracając do przyczyn raka.. wyobraź sobie rodzinę, która ma małe dziecko. Matka zawsze prowadziła zdrowy styl życia. Karmiła dziecko piersią przez dwa lata, robiła mu soki ze świeżych owoców i warzyw, karmiła go wyłącznie zdrową żywością. I dziecko zachorowało na białaczkę. Miałabyś śmiałość powiedzieć jej dziecko ma "raka krwi", bo nie się niezdrowo odżywiało? Umiałabyś ją przekonać że WYSTARCZY zdrowo się odżywiać i być aktywnym, by sobie poradzić z chorobą? By robić to wszystko, co i tak nie zdołało jej dziecka uchronić przed chorobą, a co dopiero je z niej wyciągnąć. Żeby szukała jakiegoś pana Stanisława, który ma tysiące innych pacjentów i nie wie się, czy dla niej znajdzie się czas. W tym czasie czekać aż choroba zabije dziecko.... Niestety dzieciątka też chorują. Śmiertelnie.
Nie pomyśl, że krytykuję Twoich znajomych. W żadnym wypadku. Tak jak mówiłam, starałabym się zrobić absolutnie wszystko co w mojej mocy, tak samo jak oni.
UsuńAle te wszystkie sprawy nie są takie jednoznaczne i oczywiste i nie wszystkie przypadki należy wrzucać do jednego wora.
Nie wiem jak ratowac dzieci. Masz racje, sokami ich nie uratuje,ale na pewno nie bede sie lapac brzytwy,ktora na dluzsza mete ich pokaleczy. Chemia moim zdaniem nie leczy. Zabija komorki zle,ale I dobre. Twoja determinacja I chec zycia Ciebie uratowaly wedlug mnie ,nie zadne chemie.
UsuńChlopcu rosl guz po chemii, przestal gdy wstrzymali. Mowi to duzo za siebie.
Jest duzo klinik na swiecie , nie tylko dr Burzynskiego ktory ratuje ludzi innymi formami niz chemia.
Na swiecie sie przyjelo - szczepimy,bo szczepia wszyscy. Nikt nie pyta, a czy sa tego konsekwencje?
tak samo z rakiem - masz raka to jazda. CHEMIA!
Nikt nie pyta - a czy ta chemia naprawde pomaga?
Stosuje sie ja I tyle.
Nikt nie wnika,ze za kazda lek z chemia firmy farmaucetyczne zarabiaja miliony,za kazdy stosowanie fal zarabia szpital.. o tym nikt glosno nie mowi!
Kazdy robi to co uwaza za sluszne.
Tez mam kolezanke,ktora miala raka wezlow chlonnych , poddana zostala chemioterapii kilkakrotnie I z tego wyszla. Rak rakowi nierowny.
Poza tym wybacz,ale wycinanie jajnikow to skutek,a nie przyczyna.
Ona jeszcze nie jest chora,a chce usunac skutek ,gdyby rak sie pojawil.... nie wie jednak co jest przyczyna... no poza tym,ze jest to uwarunkowane genetycznie...
Ciezka sprawa ,ale jak Matylda ponizej napisala... Angelina zyje w 'innym' swiecie I moze sobie na takie rzeczy pozwolic jesli ma ochote.
A moze specjalnie jest to naglasniane by kobiety zaczely tak postepowac?
Bronily sie przed rakiem poki go jeszcze nie ma?
Miniu, ale Ty nie masz pojęcia, czy ja miałam jakąś determinację i chęć życia, czy nie. Nigdy nie pisałam, że miałam w sobie tyle woli walki, że hej! Nie pisałam tez o tym, że milion razy leżałam na ziemi zarzygana i wołałam o śmierć. Walczył o mnie mój mąż, który dosłownie brał mnie za fraki, podnosił z ziemi i na siłę karmił. Dosłownie.
UsuńCzemu niby raka dałoby się pokonać jakąś tam determinacją i chęcią życia, a czemu to nie wystarczy przy leczeniu stwardnienia rozsianego, dżumy, czy HIV? Zupełnie, jakby rak był jakimś małym pryszczem.
Ok .. wybacz, nie znam Ciebie, wywnioskowalam, ze chcialas zyc dla dziecka. Uwazasz, ze chemia Ciebie uratowala - masz prawo. Unioslas sie, wiec nie zamierzam dalej kontynuowac tematu.
UsuńJa mam prawo uwazac jak powyzej... I zdania nie zmienie... wszystko da sie wyleczyc jesli zastosuje sie poprawne leczenie.
Chemia nie leczy, a niszczy wszystkie komorki I tyle ... jeden organizm da rade z tego wyjsc, inny bedzie za slaby.
Pozdrawiam.
Miniu... Szkoda, ze nie masz pojecia o leczeniu raka. Zamiast sie wymadrzac - postudiuj medycyne - chociaz ze 3 lata. Jak poznasz biochemie, fizjologie, patomorfologie i farmakologie to sie bedziesz mogla dzielic swa wiedza.
UsuńOczywiście, że chciałam żyć dla dziecka. Jak mogłabym nie chcieć? Ale to nie wszystko wygląda tak, jak to pokazują wzruszające książki czy filmy. To, że bardzo chciałam żyć dla dziecka, nie znaczy, że zawsze miałam ogromną determinację, siłę i tryskałam endorfinami udając, że nic mnie nie boli i że fizycznie zaraz się nie wykończę. Nie każde cierpienie da się z uniesioną głową przyjąć na klatę. Do tego nie wystarczy tylko być matką. To by było zbyt proste.
UsuńMasz rację Minia, lepiej niech każda z nas zostanie przy swoim i nie przekonujmy się do niczego, bo widzę, że w tym temacie między nami jest ogromna przepaść. Tak jak to Ewa mówi, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
UsuńCzasami dziwię się ludziom, którzy tak twardo obstają przy swoim zdaniu w konfrontacji z kimś, kto doświadczył choroby... w tym wypadku raka. Jestem ciekawa, czy nadal tak twardo byliby przeciwni trującej przecież chemii, gdyby wszystkie inne sposoby (włącznie ze zdrowym odżywianiem, aktywnością fizyczną i metodami lekarzy cudotwórców) zawiodły w leczeniu ich najbliższych (dzieci, męża, rodziców)... Wydaje mi się , że warto mieć swoje zdanie, ale gdy nie doświadczyło się pewnych spraw na własnej skórze, nie trzeba tego zdania tak ostentacyjnie manifestować...
UsuńA dla Ciebie Malwino duuuuużo zdrowia!!!! Dla Angeliny też! A co ;).
Myślę dokładnie tak samo jak Anonimowy, i to nie jest nic osobistego Miniu... Po prostu- nie wiemy czego będziemy się w razie choroby chwytać i łapać. Wierzę Miniu, że Ty teraz ufasz w te "inne metody" i tak dalej, ale nie wiesz tak naprawdę jakbyś zareagowała, gdyby ODPUKAĆ to na Was spadła ta okrutna choroba. I to abstrahując od raka- zawsze łatwo jest stać przy swoich przekonaniach, kiedy mówimy o nich w czysto hipotetycznej sytuacji. Wiecie ilu zagorzałych katolików staje się bardziej liberalnymi, kiedy okazuje się, że to na przykład ich żona nosi pod sercem mocno upośledzone dziecko? Naprawdę wielu, choć oczywiście nie chcę uogólniać.
UsuńA co się zaś tyczy samego raka- nie lubię tych farmazonów na temat woli życia, determinacji. Ludzie! Przecież wielu ludzi miało gigantyczną wolę życia, i to im nie pomogło niestety... Pewnie, że wierzę w pozytywne nastawienie- ono na pewno nie zaszkodzi, jednak jestem za tym, że trzeba mu pomóc. Samo wierzenie, że będzie dobrze rzadko kiedy pomaga...
Miniu, a znasz kogoś komu Stefan Burzyński pomógł? Bo wygoogłowałam tego pana i szczerze mówiąc nie znalazłam nic, co by świadczyło, że znalazł cudowny lek na raka. I nie piszę tego z ironią, bo jak każdy, chciałabym żeby ten koszmarny rak został w końcu powstrzymany.
UsuńKiedyś dokumentowałam się nieco na temat kliniki Pana Burzyńskiego, obejrzałam również 2 części filmu i śledzę blog dziewczyny, która jest właśnie u niego na leczeniu w Houston. Z mojej perspektywy wygląda do bardzo sensownie, wyleczył wielu i ja bynajmniej nie znajduje podstaw by mu nie ufać. Jest jedno jedno ale terapia, jakoże nie jest refundowana, dla zwykłego śmiertelnika jest nie do podźwignięcia finansowo. Nie każdy ma szanśe dostać się do kliniki na leczenie i za nie zapłacić, mimo, iż finasowo wychodzi to taniej niż tradycyjna chemia. Chemię jednak ''oferuje'' Ci państwo, za terapię w klinice zapłącić musisz sam.
UsuńPod którymś z kolei artykułem weszłam w komentarze, i tam faktycznie- ludzie podają sensowne argumenty na temat działalności Jego kliniki, ale znalazłoby się chyba kilka punktów, które trudno racjonalnie wytłumaczyć. I tak jak jestem w stanie uwierzyć, że wielkim koncernom może zależeć na tym, żeby Go zniszczyć, to tak sobie myślę- przecież On sam mówi, że znalazł lek NA raka- nie taki, który do tego, że ludzie zachorują na raka nie dopuści. A to, że będziemy na raka chorować- to przecież oczywiste, i wszyscy wiemy dlaczego. Do czego zmierzam? Przez tyle lat nie zainteresował się Nim żaden koncern, który "zwęszyłby" świetni interes w Jego terapii? Jeśli obniżyć koszta, a to przecież dzięki takiemu koncernowi by się udało, to pacjentów miałby pewnie setki tysięcy więcej, bo tak jak piszesz Ewiczko- dla nas, śmiertelników, koszty w tej klinice są abstrakcyjne.
UsuńPrzyznam, że jeśli chodzi o klinikę tego pana i to co się dzieje wokół niej, to mam mętlik w głowie, i nie wiem co sądzić.
Ciezki temat... w pierwszej chwili tez pomyslalam czy ona naprawde ma zamiar wszystko wyciac...bo moze? kiedys?? ale przeczytalam Twoj tekst, czytalam Twojego bloga i wiem, ze zdecydowalabym sie na zachowanie zapobiegawcze a nie leczenie gdy moze juz byc za pozno... z jednej strony mysle ze to odwazne co zrobila,z drugiej mysle, ze ma "troszeczke" lzej majac odpowiednie srodki na leczenie, rehabilitacje i terapie zastepcze.
OdpowiedzUsuńprzypomnialo mi sie aslo:" tonacy brzytwy sie chwyta" i mysle, ze to oddaje caly sens tej sytuacji!
Pozdrawiam serdecznie zyczac zdrowka!
Ja na to spojrzę innymi oczami. Też mam ten słynny teraz gen BRCA1, jestem już po raku jajnika. Moja mama i babcia zmarły na tego drania. Z Angeliny robi się bohaterkę, ale wierzcie mi, ją otoczą opieką, nie poczuje, że czegoś jej brak. Czyż nie ma piersi? Już ma dawno, nie widać blizn, chodzi w sukniach z odkrytymi ramionami.... A w Polsce??? Kogo stać na rekonstrukcję?? Na NFZ tylko chyba 1 pierś!! A blizny? Na pewno nie pozwolą na eksponowanie ciała. Opieka medyczna?? Kpina. Ktoś zadba o komfort? Niestety, nie. Angelina dostaje hormony - terapię zastępczą. W Polsce nie dostaniecie - ryzyko raka, choć w innych państwach je dają. U nas kobiety po takich operacjach zostają pozostawione same sobie. Może bez raka, ale w niekomfortowej sytuacji, pokaleczone, cierpiące. Te operacje nie są bez skutków.
OdpowiedzUsuńMam też swoją teorię, nie ma jajników, to rak umiejscowi się gdzie indziej, rak jajnika na otrzewnej, w węzłach chłonnych, mózgu, kręgosłupie itd. To rodzaj raka, nie tylko miejsce.
Decyzje kobiety muszą same podejmować. I żadna nie daje pewności, że jest dobra.
Ufff trudny temat. Nie czuję się na siłach komentować, bo nigdy nie byłam i mam nadzieje,ze nie będę w takiej sytuacji. Z rakiem to chyba jak na loterii. Niby usunięcie nie daje pewności że się nie pojawi, ale znacznie zmniejsza ryzyko, dlatego w pełni rozumiem Angeline.
OdpowiedzUsuńCięzki to temat. Angeliny generalnie nie lubię, ale za te akcje jej nie potępiam. Myślę, że łatwo jest nam wygłaszać osądy na tematy nam odległę. Nasz punkt widzenia lubi się zmieniać wraz z punktem siedzenia. Mam nadzieję nie musieć nigdy się zmierzyć z czymś takim. Ostatnio moje myśli wciąz krążą wokół mojej szyjki macicy, na której siedzi wirus HPV o wysokim ryzyku i serio nie wiem jakie kroki podjąć, bo nie chciałabym aby stał się on czymś poważniejszym.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tylko osoby, które miały raka mogą się wypowiedzieć, jaki to przeraźliwy strach, i wierzę Malwinko w każde Twoje słowo. Popieram decyzję Angeliny w stu procentach, i wszystkich kobiet, które się na taki krok zdecydowały. Jak ja nie znoszę tej paplaniny o Bogu... I tak- jestem (chyba) wierząca, bo już sama nie wiem. :) Skoro popieram TAKIE RZECZY to może jednak nie wierzę!
OdpowiedzUsuńA słyszałaś co Terlikowski napisał odnośnie decyzji Angeliny?
Ściskam i zdrówka!
Marta, przepraszam, że teraz dopiero odpisuję. Musiałam odpocząć trochę od tego tematu. Przed chwilą sprawdziłam, kim jest Terlikowski i co mówi o operacji Angeliny. Generalnie brak mi słów.... Ludziom tak łatwo jest mówić zdecydowanie o czymś, o czym nie mają pojęcia...
UsuńI tak sobie jeszcze tylko myślę, o tych wszystkich osobach, które tak ochoczo się mądrzą... Ja się na nowotworach kompletnie nie znam, i tylko ja jedna wiem, jak wielką mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała się poznać, ale... Czy Wam się naprawdę wydaje, że Angelina po prostu wpadła pewnego dnia na pomysł, że usunie sobie cycki, jajniki i co tam jeszcze? I, że skonsultowała to ze średniej klasy specjalistą-onkologiem? Bo ja tak sobie myślę, że kurczę- no kogo, jak kogo, ale Ją na pewno prowadzą wybitni specjaliści. I jeśli oni zalecają, popierają, no to sorry- to raczej nie tylko fanaberia.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie masz rację. Tak, zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńMalwinko, wszystkiego dobrego z okazji Świąt Wielkanocnych! Radości, miłości i rodzinnej atmosfery.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNaukowcy medyczne odkryli nowy sposób na walkę z rakiem przez człowieka zwanego Dr.Momoh RAK widziałem komentarz na blogach i pokochasz każde ciało powiedzieć jak zostałem wyleczony !,
OdpowiedzUsuńA teraz jestem żywym świadectwem tego i myślę, że to wstyd mi, gdybym nie podzielają tę piękną historię z innych osób zakażonych tym śmiercionośnego wirusa.
trwa raka w mojej rodzinie, która straciła oboje rodziców do raka. I to tyle bólu nie mogłem strawić ..
Jak wszyscy wiemy, nie ma ROZWIĄZANIE DO IT..AND MEDYCZNIE leków jest bardzo EXPENSIVE..SO Ktoś wprowadził mnie Praktyki ziołowe AFRICA ..
Miałem coś do zrobienia, więc czas, aby sprawdzić na HIM.I pokazał mu wszystkie moje testy i wyniki ..
Byłem niezorganizowany z rakiem, a już na mnie przy towl ..
Spędziłem tysiące dolarów, więc postanowiłem spróbować choć nie wierzę w to.
Chciałem tylko to z frustracji? I po 2 dniach, wysłał mi ND użyłem go i został wyleczony.
Nie wierzę, że 5 różnych lekarze potwierdzili, że jestem wyleczony ..To było jak sen ,, Nie wierzę TERAZ wyleczyć raka CURE..AM ,,
Żyję WITNESS..I nie wiem jak podziękować tego człowieka? Chcę tylko, aby pomóc innym w żaden sposób nie mogę ..
Jestem członkiem wielu forach napisałem to świadectwo, a wiele osób HAS mail i przywołali tego człowieka, przez telefon i po ich ALL znalezienie lekarstwa.
BBC News rajd w PIŁA żywo i wszyscy teraz wszystko w swoich gazet i czasopism, że nie ma lekarstwa na raka ziołowych i WSZYSTKO Z pomocą tego człowieka ,,
Jeśli chcesz, możesz zabrać go lub NOT..GOD WIE Starałem. Około 28 osób zostało potwierdzone wyleczyć Kuracja ziołowa Z DR.Momoh.
I DZIĘKI wysyłać e-maile do mnie po znalezienie lekarstwa, ten człowiek jest REAL..DON'T przegap tej szansy ,, Rak jest śmiertelny wirus pozbyć ,, TERAZ ..
Jeśli jest ktoś, kto ma podobny problem i wciąż szuka sposobu na jego e-mail jest nadal drmomohherbalcenter@gmail.com lub zadzwoń ich numer telefonu +2347051839672