poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Wypad do Grecji



* Do granicy z Grecją mamy około 5 km. Do granicy z Turcją 15 km. To pozwala nam na ciekawe wakacje w którymś z tych ciepłych krajów, ale teoria z praktyką nie zawsze idzie w parze. Przede wszystkim z tego względu, że mojemu mężowi ciężko jest dostać w lecie urlop...
Ale zawsze nad morze można po prostu wyskoczyć na jeden dzień, korzystając z wolnej niedzieli.

* Do Aleksadropolis - jednego z najbliższych nam nadmorskich miejscowości - dzieli nas 180 km. Zebraliśmy się więc wraz z grupką znajomych i pojechaliśmy nad morze, wieczorem zaś wróciliśmy do domu.

* Ze Swilengradu, z tego miasta, w którym mieszkam, w sezonie letnim każdej soboty i niedzieli kursuje autobus, który zabiera chętnych na plażę i przywozi po południu z powrotem do Bułgarii. Cena takiego wypadu za w tę i z powrotem wynosi 20 lv (ok. 40 zł) za osobę. Chętnych nie brakuje. Jest po prostu tanio. A jeśli ktoś woli rodzime, bułgarskie wybrzeże, to odległość jest porównywalna, ceny natomiast nad samym morzem są dużo większe.
My akurat jechaliśmy samochodem, bo tak było nam wygodniej, ale taka możliwość autobusem również jest.

* No właśnie, ceny. Przyjechaliśmy na plażę, zajęliśmy leżaki, za który to wynajem się nie płaciło. Wystarczyło jedynie zamówić coś w barze. Tak więc zamawiając przykładowo frappe i wodę w łącznej cenie 3 euro, można byczyć się na tym leżaku i na plaży do końca dnia. Luksus.
Porównywalnie... - osobiście nad bułgarskim morzem jeszcze nie byłam, ale tam ponoć płaci się za leżaki oddzielnie, no i zamówić coś trzeba. Wniosek? Swilengradczanom opłaca się dużo bardziej pojechać do Grecji.

* No właśnie... Swilengradczani i inni mieszkańcy naszego regionu to zdecydowana większość bywalców tamtejszej plaży. Jeśli chodzi o narodowości, to spotkałam tam (z tego, co usłyszałam) Greków i Bułgarów. I moja osobista refleksja - to pierwsza plaża w moim życiu, na której nie usłyszałam polskiego języka. Myślałam, że Polacy są wszędzie... I nawet tego oczekiwałam, jadąc tam, miałam nadzieję, że zamienię słowo z rodakami. Tak, zdarza mi się zagadywać do obcych Polaków spotkanych na Bałkanach, bo zwyczajnie mi brakuje luźnej rozmowy z Polakami.
(Ooooch, znalazł się następny powód, dla którego prowadzę bloga..)

* No właśnie... Polacy. Wczoraj dopadła mnie pewna refleksja. Otóż po czym poznać, że nie ma tu Polaków? Będzie ostro : nie ma pijaństwa. W Polsce wypoczynek nad jakąkolwiek wodą - czy to nad morzem, jeziorem, zalewem - zakrapiany jest konkretną ilością alkoholu. Każdy taki widok wygrzebany z mojej pamięci zawierał puszki piwa, hałaśliwych ludzi w kolorze czerwonym, wyraźnie wskazującym na picie alkoholu. Do czego to prowadzi? Do utonięć, rzecz jasna. Próbowałam się wczoraj podzielić z mężem tą refleksją, ale dla niego to było niepojęte. Skwitował - no ale picie nad wodą i na takim słońcu jest przecież niebezpieczne. I na prawdę bardzo się zdziwił, że ludzie z własnej głupoty ryzykują życie. Jakby zabawa bez alkoholu była nad wodą jakaś strasznie nudna. I co ja mam mu odpowiedzieć? - Dlaczego tak robicie, skoro to niebezpieczne? Nie wiem, nie odpowiadam za mentalność polskiego narodu, ale Polska ma z tym wielki problem i jestem przekonana, że na ten temat wiele mógłby powiedzieć niejeden (jak nie każdy) pracownik WOPR-u. Przykre, ale prawdziwe.
Tu jest na prawdę kulturka.

A teraz kilka wspomnień, bo zagubiłam się w czasoprzestrzeni. Dziś żyję dniem wczorajszym!
Zabawa kamieniami najlepsza na świecie! Na szczęście chyba kamyczków jej nie zabraknie.




Się Afrodyta z morza wyłoniła...


22 komentarze:

  1. Ojej ale śliczne zdjęcia:-) Wszyscy wyglądacie na szczęśliwych a Kalinka w tej wodzie i kamyczkach jest przeurocza:-) Fajnie macie z ta bliskością do morza....my musimy poł dnia jechać samochodem no ale za to mamy trochę mniej gorące lato od Was;-)
    Temat pijaństwa Polaków jest naprawdę smutny:-( Tu gdzie mieszkam czyli w bułgarskich gorach jest wielu alkoholików, można nawet stwierdzić ze rakijke popija tu prawie każdy ale kultura picia jest naprawdę nie porównywalna do polskiej. Tutaj nigdy nie widziałam 'nawalonego' pijaka na ulicy czy pod sklepem. Jednak co chodzi o 'zalanych' turystow nad morzem to mysle ze to nie tylko problem nas Polaków, bo i Niemcy i Anglicy tez nie sa lepsi od nas a z moich obserwacji nawet potrafią dużo głośniej się zachowywać i rozrabiać od naszych turystów-rodaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no wiadomo... rakijka to przecież tu jak ambrozja... Tylko o tę kulturę właśnie mi chodzi. Widzę, że sama to zauważyłaś.
      No a co do innych nacji. Z całą pewnością nie jesteśmy odosobnieni... Dodałabym jeszcze Rosjan.

      Ja nie mam nic do picia. Sama osobiście piwo uwielbiam, zimne piwko to sama rozkosz, jak dla mnie :D
      Chodziło mi tylko o tę kulturę i o .... zdrowy rozsądek :)

      Usuń
  2. Super Blog ! :)

    Miałam okazję odwiedzić Bułgarię w zeszłym roku. Zatrzymaliśmy się prawie w wielkim kurorcie Słonecznym Brzegu. Mówię - prawie - bo mieszkaliśmy w dość kameralnym hotelu we Svetim Vlasie, skąd mieliśmy 20 minut spacerkiem do jednego i drugiego miasteczka.
    Codziennie próbowałam nowej bułgarskiej potrawy. Najbardziej smakowały mi wszelkie z serem ... Pychotka. Żałuję tylko, że poza Neseberem
    ( gdzie byłam już jako dziecko na jednej z PRL-owskich wycieczek) właściwie nie zwiedziliśmy prawdziwej Bułgarii. Ale niestety po przejechaniu 1800 km z Polski - w tym 700 km przez Rumunię- mieliśmy dosyć jazdy samochodem... A było trzeba przecież jeszcze wrócić...
    Muszę się jednak odnieść do Twojej opinii, co do Polaków nad wodą... W rejonie Morza Czarnego gdzie byliśmy co druga osoba to Polak . Najliczniejsza grupa. Poza Rosjanami. Korzystaliśmy wprawdzie z małej, niedawno usypanej plaży pomiędzy SB, a Svetim Vlasem, ale nie udało mi się dojrzeć tam alkoholu... mimo ,że rodaków nie brakowało... To samo przy hotelowych basenach ( korzystaliśmy z dwóch, gdyż znajomi zatrzymali się w hotelu obok...) Powiem więcej- to inicjatywą Bułgarów były barki z alkoholem pośrodku basenów.. :)
    W tym roku 2 tygodnie spędziłam na bałtyckiej plaży .... Skwar jak w tropikach, nie powiem, można było dojrzeć puszkę czy butelkę piwa gdzieś za parawanem- ale bez przesady. Mimo niestrzeżonej plaży w tym rejonie w ciągu 2 tygodni nie zauważyłam żadnych ekscesów...
    Myślę,że taką obiegową, niekorzystną opinię - tworzymy sobie sami- a nasze polskie spożywanie alkoholu nie odbiega specjalnie od "zagranicznego"
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowe bułgarskie posty. Polecam też odwiedzenie bułgarskiego Morza Czarnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      To prawda, Bułgarzy ze sera potrafią robić kulinarne cuda. Ktoś by powiedział "ot, taki ser, co ze sera można zrobić"... No a przekonać się o tym można właśnie w Bułgarii, bo powstają ze sera przepyszne rzeczy.
      No a podróż przez Rumunię - na pewno było ciężko. Słyszałam o niezliczonej ilości serpentyn.

      A co do picia... Moja refleksja pojawiła się być może ze względu na obejrzane niedawno w TVP Polonia wiadomości, gdzie oglądam je codziennie i po raz któryś z kolei mówią o utonięciach pod wpływem alkoholu. I była mowa o kilkuletnim dziecku, które utonęło, a matka tego nie zauważyła, miała jakies promile we krwi. Nie pamiętam już ile, ale po prostu była wcięta. Nie wiem jaką winę ma przy tym alkohol, moze on wlasnie odegral najmnijeszą winę, może był inny powod utonięcia. Ale alkohol sprawia na pewno, ze czlowiek inaczej funkcjonuje, a będąc z małym dzieckiem nad mrzem, trzeba miec oczy z każdej strony.
      Wczoraj miałam ochote na zimne piwko, ale wiedzialam dobrze, ze jakby mi przygrzało to sloneczko plus do tego alkohol, to mogłoby byc niebezpieczne. Nie mowię od razu, ze by sie Kalina mi utopiła, bo ja sie piwa napiłam, ale różne rzeczy się dzieją.

      Wybrzeże... cóż, ja nad bułgarskim jeszcze nie byłam, ale z całą pewnością kiedyś będę. Inną rzeczą jest w dzień pić i wchodzić do wody przy tymn, skakać na główkę i nie wiem co tam jeszcze robić, a inną rzecza jest być w nadmorskiej miejsowosci i korzystac z jej uroków wieczorem i w nocy. Myślę, że w nocy sama poszłabym w tango, heheh (gdybym nie była mamą, lub gdybym miała nianię :) ) i bawiła się w knajpach, czy na plaży.
      Wiem, że nad bułgarskim morzem rozrywek nie brakuje. Nie na darmo nazywa się ono Las Vegas Wschodu. Wiem też, że i młodzi Bułgarzy umieją się zabawić. Będę się upierać przy tym, co napisała koleżanka wyżej - u nas jak człowiek imprezuje, to często tak, ze jest zalany. Luiza pisała, że kultura picia w Bułgarii jest inna. Zgadzam się z nią w 100 %. Nam Polakom często (nie zawsze) tego słowa "kultura" przy słowku "picie" brakuje.

      Usuń
  3. Ja Polakow nie zaczepiam, wstydzioch jestem. Ponadto czesto odrzuca mnie ich ''wyszukane'' slownictwo. Polakow we Wloszech jest pelno - w PG troszke mniej. Nasza miasto nie jest typowo turystyczne, a raczej uniwersyteckie, jest tez wszystkim dobrze znany uniwerek dla obcokrajowcow. Podczas roku akademickiego mozna spotkac polskich erasmusowych studentow, a w lecie mocno oblegane sa kursy jezyka wloskiego...takze jezyk polski czasami daje sie slyszec.
    Problem, o ktorym wspomnialas przypomnial mi niedawna rozmowe z moim mezem. Polacy sa we Wloszech lubiani, jedyna niechlubnym aspektem wyrozniajacym nasz narod jest powodowanie wypadkow pod wplywem alkoholu!!
    Od siebie dodam, ze Anglicy rowniez czesto kultura nie grzesza :(
    Cudowna z Was rodzinka...Kalinka wtulona z mame uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Kalinka tak słodko zasnęła na plaży, że na samo wspomnienie się rozczulam :) Słuchała szumu fal i spała jak suseł :)

      Co do rodaków za granicą - ja na Twoim miejscu to wróciłabym to studenckiego trybu życia chyba, heheh :) Gdyby mnie dopadła nostalgia, to poszłabym pod uniwerek nasłuchiwać polskiego.... :D

      Wiem, wiem, czasami jak człowiek ładnie i grzecznie zagada, to może się okazać, że odbiorca wcale nie ma ochoty na pogaduszki...

      Usuń
  4. Z tym alkoholem niestety masz rację- na plaży nie powinno się pić, ponieważ może skończyć się to tragicznie. Nad wodę idzie się po to, żeby popływać i zrelaksować się, a nie po to, żeby pić (przynajmniej ja tak myślę). Polacy za granicą są niestety słynni ze swych zachowań i na podstawie takich osób wyrabia się nam łatkę, co bardzo mi się nie podoba, bo nie lubię stereotypów.

    Fajna z Was rodzinka, choć patrząc na zdjęcia, nie jestem w stanie stwierdzić, do kogo Kalinka jest bardziej podobna:). U mnie jest tak, że moja rodzina mówi, że Gaja to cały tatuś, jego zaś bliscy uważają, że cała mamusia:).

    Też bym chciała mieć blisko do Grecji, zazdroszczę Ci tego! Ma najbliżej (coś około dwóch godzin), mamy do Francji na Lazurowe Wybrzeże, ale odkąd mamy Gaję, już tam się nie zapuszczamy, a poza tym mąż nie przepada za Francuzami. Mam pytanie do Ciebie: czy Bułgarzy nie przepadają za jakimś sąsiadem, tak jak my np za Niemcami? Bardzo mnie to ciekawi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do stereotypów - dzięki Tobie zaczynam dumać nad ciekawym tematem na bloga - typowy Bułgar :D stereoTYPOWY


      Kalinka jest podobna do tatusia :D hahha, szkoda, że tylko ja to widzę :) Pewnie dlatego, że jestem zakochana w nich obojgu i w naszym dziecku widzę mojego męża. Obiektywnie patrząc, myślę, że nie jest podobna do żadnego z nas...

      Oj Sabina, Lazurowego Wybrzeża w pobliżu (2h to "pobliże" :D ) to ja Ci zazdroszczę.

      A Bułgarzy wcale nie są tolerancyjni i ja mówię to z osobistych doświadczeń. Bardzo nie lubią się z Turkami. Było mi nieraz bardzo przykro, gdy rok temu podczas chemioterapii musiałam nosić czapki, turbany, chustki na głowie i gdy weszłam do jakiegoś sklepu/knajpy, to nie dość, że spotykałam się taką obsługą, że pożal się Boże, to jesZcze cały czas kręciło się koło mnie 2-3 pracowników patrząc mi na ręce, czy czegoś nie kradnę. Wszyscy mnie obsługiwali z wielką łaską. A gdy miałam perukę - takiego zachowania nie było.
      Wiadomo, dziewczyna w chustce, to cżłowiek najpier pomyśli, że muzułmanka, a dopiero później, że chora. PRzynajmniej tutaj tak jest, bo w Polsce raczej nie.; Oczywiście ma to związek z kulturą danego państwa. W Polsce Turczynek raczej się nie spotyka, a tu owszem, jest taka mniejszość narodowa. Choć czy w Polsce na pewno się aż tak nie spotyka?> Nie wiem, bo nie mam okazji, by to zaobserwować. Nie wiem, jak postępuje islamizacja Europy...

      Usuń
  5. Ja Polakow nad morzem nie spotykam. Ja widze ich codziennie i slysze wszedzie :) zazdroszcze,ze macie tak blisko do Grecji . Co prawda nigdy tam nie bylam,ale po zdjeciach moge stwierdzic,ze jest pieknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Minia... Ty to w Irlandii to na penwo nie boisz sie, że zapomnisz polskiego języka :)

      Usuń
  6. W Grecjii byłam i strasznie mi się tam podobało i z leżakami jest jak mówisz jedno frappe i leżak Twój na cały dzień. Może w tym roku jak fundusze pozwolą odwiedzimy jakąś grecką wyspę, bo ląd już znamy. W takim razie skoro tak blisko nic nie pozostaje jak w weekend podróżować do Grecji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No do Grecji zawsze się chce wracać. Ja byłam kilka lat temu w Salonikach, więc te odwiedziny były moim drugim spotkaniem z Grecją. Grecka wyspa - też mi się marzy :)

      Usuń
  7. chyba się przeprowadzę!
    piękne fotki...:)
    czy tylko ja siedzę na tyłku w domu?:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hhehe, ja też siedzę w tym domu :) nie wyjechałam nie wiem gdzie... po prostu miałam bliziutko

      Usuń
  8. Uważaj kochana, bo teraz zaroi się tam od Polaków :) Mężowi na pewno pokażę ten wpis xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się roi :) Mówi się, że Polacy są już wszędzie, to czemu tam ich nie było :(

      Biedny mąż... :D

      Usuń
  9. Aaaaa, zazdroszczę!!! :)

    Fotki cudne :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja walę wódę od Złotych Piasków przez Kretę Cypr po Kanary . Cieszę się jak spotkam rodaków ewentualnie zostają Rosjanie .Do południa sikacze ( piwo) bo gorąco .Wieczorem na balety i wódeczka .Jest fajnie

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam okazję odwiedzić tę plażę i jest ok.
    W najbliższy piątek wybieram się z Rodzinką do teściów w Svilengradzie. Może coś potrzebujesz z Polski.
    Pozdrawiam Nika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do teściów w Svilengradzie? A to ciekawe!
      tymczasemwbulgarii@gmail.com - prosze o jakis kontakt na priv :)

      Usuń
  12. PAnie Jacku, ja Pana źle nie oceniam, skoro nie robi Pan obciachu.
    Powyższy komentarz strasznie mi sie spodobał - taki z jajem :D

    No cóż, nie da się ukryć, że w Bułgarii są takie miejsca, że wydaje się, jakby Pan Bóg o nich zapomniał. Bywa brzydko, odrapane bloki, ulice, już nie powiem o moich spacerach z wózkiem, ile razy klnę pod nosem, gdy próbuję przedrzeć się przez krzywe chodniki.
    No ale cóż - oboje wiemy, że na chodnikach czy komunalnych blokach Bułgaria się nie kończy.
    Cieszę się, że Pan taką miłość żywi do Bułgarii i w zupełności ją rozumiem. Kuchnia, folklor, zabytki - Bułgaria jest tylko jedna!

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony przez Was komentarz jest dla mnie bardzo cenny.
Bardzo serdecznie za niego dziękuję.