W życiu czasem bywa tak, że stajemy przed trudnymi wyborami. Wszyscy ci, którzy żyją poza granicą swojej ojczyzny, wiedzą dobrze o czym mówię. Każdy z nich miał jakiś swój powód, dla którego tam się znalazł, a życie na emigracji - czy to zarobkowej, czy jakiekolwiek innej, bywa czasem dosyć trudne.
Gdyby tak można było tańczyć na dwóch weselach jednocześnie, i gdyby tak dało się nie musieć wybierać, i gdyby tak dało się.... żyć w kraju idealnym!
"Twój idealny kraj" to temat wrześniowego projektu
Klubu Polki na Obczyźnie. W tym miesiącu Polki piszą o swoim idealnym kraju złożonym z pięciu cudownych cech Polski i pięciu cudownych cech kraju na obczyźnie.
Bułgaria.....
Bułgaria znajduje się gdzieś na szarym końcu Europy. Biedny, zapuszczony kraj, w którym to życie nie jest łatwe.
Oto moja wspaniała piątka z Polski. Gdybym to wszystko tu miała, pewnie żyłabym w kraju idealnym.
1. Bliscy
Nikogo chyba nie dziwi, że marzę o tym, by jak za sprawą czarodziejskiej różdżki móc mieć wszystkich swoich krewnych przy sobie. Móc pójść na kawę do kuzynki, spędzać dużo czasu z cudowną chrześnicą, razem z mamą lepić pierogi i kisić ogórki na zimę!
Do tego tak zwyczajnie spotkać się z przyjaciółką i być zawsze przy niej wtedy, gdy mnie potrzebuje. Choć i tak wierzę w prawdziwą przyjaźń, której nie zmieniają dzielące kilometry. Sama mam dwie serdeczne przyjaciółki. Poza tym znam tutaj pewną kobietę, która mieszka od 40 lat w Bułgarii. Jej najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa to pani, która wyszła za mąż za Niemca i mieszka w Niemczech. Mimo to kobiety kiedyś stale do siebie pisały listy, teraz stale od siebie dzwonią. Na każdych wakacjach planowały tak urlop w Polsce, by mogły się raz w roku spotkać. Dziś spotykają się w Polsce na wakacjach emerytek :) Można? Można.
Ale mimo to, wolałabym mieć bliskich przy sobie, coby mogło być - jak głosi temat posta - idealnie!
2. Klimat
W moim kraju idealnym będzie polski klimat. Nie będzie 40 stopniowych upałów! Będzie czuć świeżość w powietrzu, a nie suchość, za którą idzie wszędobylski pył i kurz. Będzie zielona trawa, a nie brązowa i spalona słońcem. I złota polska jesień. A jak spadnie śnieg, to taki, który nie zamieni się natychmiast w chlapę.
3. Infrastruktura
Tak, w Bułgarii bywa brzydko. Stan budynków niekiedy woła o pomstę do nieba. Chodniki, gdyby miały czoło, to pewnie na czole wyryte miałyby "błagamy o remont". Bułgaria wygląda trochę tak, jak Polska 20 lat temu. I tego bym chciała! Wielkich, widocznych zmian, jakie następują w Polsce na naszych oczach. Za każdym razem, gdy przyjeżdżam do mojego rodzinnego miasta, nie mogę go poznać.
To zabrałabym z Polski do mojego kraju idealnego - świeżość budynków, wszechobecne żywe kolory, powiew nowoczesności.
4. Grzybobranie
Oszalałam, prawdziwków mi brakuje do szczęścia... A no brakuje. Nie byłam na grzybach od wielu lat, a grzybobranie jest przecież takie... polskie!
Zapach lasu, poranne spacery w gumiakach, radość ze znalezionego grzyba, przekazywanie wiedzy z pokolenia na pokolenie, ich czyszczenie i suszenie. I ten cudowny zapach! A później - wigilijne pierogi z kapustą i grzybami!
Ktoś by powiedział - idź zatem w Bułgarii na grzyby. Byłam. Ale to nie to samo. Zamiast lasu - polanka, zamiast prawdziwków i kozaczków - wyłącznie kurki.
Nie, to nie to samo. Suchy klimat Bułgarii nie da mi nigdy takiej satysfakcji ze zbierania grzybów, jak Polska!
5. Wszystkich Świętych
To święto, za którym bardzo tęsknię. Od wielu lat Wszystkich Świętych spędzam poza granicą Polski. I jest mi zawsze wtedy bardzo przykro, gdyż tu w Bułgarii w tych dniach nie dzieje się absolutnie nic, a w Polsce klimat wtedy jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Lubię tę zadumę nad grobami bliskich, lubię to chryzantemowe szaleństwo, lubię wieczorne spacery przy blasku tysiąca zniczy, lubię tłumy ludzi na cmentarzach, które o czymś właśnie świadczą. O czymś bardzo ważnym - pamięci o zmarłych, wspólnej modlitwie, jedności narodowej.
Bułgarzy, owszem, swoją pamięć o bliskich zmarłych również okazują, ale jak to robią, opowiem dopiero .... w listopadzie!
A teraz powiem, że mimo tego, że Bułgaria znajduje się gdzieś na szarym końcu Europy, że jest biednym i zapuszczonym krajem, w którym życie nie jest łatwe, mimo tego, że nie jest tu idealnie, że wiele rzeczy prosi się o ulepszenie, że budynki są zaniedbane a drogi dziurawe, to jednak jest wiele, całe mnóstwo innych rzeczy, które w Bułgarii kocham. Bo Bułgaria to nie tylko równe czy mniej równe chodniki. To ludzie, tradycja, folklor, przyroda, historia, zwyczaje, ludzka mentalność i podejście do życia. Bo nie tylko to, co widać gołym okiem, można poddawać krytyce i uważać za piękne.
Pomimo wszystko (!) zawsze powiem, że Bułgaria jest
piękna.
Oto moja wspaniała piątka z Bułgarii, która w połączeniu z powyższymi cechami Polski, sprawiłaby, że moja Polgaria byłaby dla mnie krajem idealnym.
1. Krajobrazy
Turyści przyjeżdżający do Bułgarii zazwyczaj wypoczywają nad Morzem Czarnym. Niewątpliwie jednak i w głębi kraju jest wiele ciekawych miejsc. Bułgarskie pasmo górskie Rodopy jest jednym z najpiękniejszych w Europie. Nie będę tutaj piała z zachwytu nad bułgarską przyrodą, bo jakichkolwiek epitetów bym tu nie użyła, żadne słowa nie oddadzą tego, co zobaczyć mogą oczy.
Zainteresowanych zapraszam do Bułgarii, a na zachętę polecam obejrzeć
TEN filmik na youtube.
2. Usługa ekspresowa
Ten aspekt będzie bardzo praktyczny. Chodzi o ekspresową usługę w urzędach przy tworzeniu dokumentów. Funkcjonuje tutaj pewien system, który nie rozumiem, czemu dziś w XXI w. nie zaistniał jeszcze w Polsce. Mianowicie dokumenty takie jak dowód osobisty czy paszport można odebrać jeszcze tego samego dnia, w którym złożyło się wniosek. Oczywiście normalny czas oczekiwania to jeden miesiąc, ale jeśli komuś zależy na czasie, to może bez najmniejszego problemu dostać dokument za kilka godzin. Za dodatkową opłatą. Nie orientuję się, jaka to opłata. Przypuszczam nawet, że nie jest ona niska. Ale mimo to, uważam że jest to doskonała sytuacja dla tych, którzy paszport potrzebują na już. Wiem, że w Polsce odbiór dokumentu może potrwać do miesiąca, w praktyce trwa to około 2 tygodni, szczęściarze mogą liczyć nawet na jeszcze szybszy odbiór, ale tak od zaraz - nie ma mowy. A powinna być taka opcja, że "chcesz-płacisz-masz".
3. Leczenie
Los chciał, że w Bułgarii byłam w ciąży, urodziłam dziecko, wcześniaka, który leżał 2 miesiące w szpitalu. W Bułgarii zdiagnozowano u mnie raka, w Bułgarii przeszłam operację i długą chemioterapię. Wszystko to wiązało się z ogromem wizyt u przeróżnych lekarzy. Dziesiątki rozmaitych nieustannych badań i pobytów w różnych szpitalach. Mogę zatem śmiało wypowiedzieć się na temat bułgarskiej służby zdrowia.
Jest dobrze. Nie każdy lekarz jest wybitny, ale są tu również prawdziwi i rzetelni specjaliści. Przede wszystkim jest tak, jak być powinno. Człowiekowi coś dolega - idzie do lekarza, leczy się. Nie czeka miesiącami na wizytę w gabinecie lekarskim. Gdy powiedziałam mężowi, ile w Polsce czasami czeka się do lekarza, nie uwierzył mi. Stwierdził, że przesadzam i na pewno nie jest tak, jak mówię. Po prostu nie mieści mu się w głowie, że na wizytę nie tylko w państwowej, ale i w prywatnej służbie zdrowia, można czekać około miesiąca, już nie mówiąc o wielu miesiącach, a nawet latach.
Tutaj coś takiego jest nie do pomyślenia. Gdy tutaj zdiagnozowano u mnie nawrót choroby tarczycy, jeszcze tego samego dnia, w którym odebrałam wyniki badań, byłam już po konsultacji u endokrynologa i zaczęłam leczenie. A w Polsce pamiętam, że na wizytę w prywatnym (!) gabinecie czekałam miesiąc.
Podczas chemioterapii miałam problemy z sercem. Lekarz rodzinny skierował mnie na badania do kardiologa, u którego byłam jeszcze tego samego dnia i wykonałam komplet badań. I to nie dlatego, że byłam specjalnym pacjentem, chorym na raka, więc z jakimś domniemanym przywilejem pierwszeństwa. Nie. Tak po prostu tu jest. Jest problem - idziesz do lekarza - leczysz się.
4. Baniczkarnice
Miasteczko, w którym mieszkam znajduje się zaledwie 15 km od Turcji. I jest tutaj może jedno jedyne miejsce, gdzie można zjeść tureckiego kebaba. Dla porównania taki Rzeszów, który znajduje się około 1 500 km od Turcji, ma całe mnóstwo miejsc z tureckim fast foodem.
Wniosek? Popyt rodzi podaż. Tu w Bułgarii niewielu ludzi ma ochotę na kebaba, bo wszyscy Bułgarzy od wieków mieli, mają i z pewnością będą mieć ochotę na rodzimą baniczkę. Baniczki to różnego rodzaju wypieki z ciasta francuskiego z nadzieniem serowym. W każdym mieście znajdują się baniczkarnice, gdzie można kupić pyszne jedzonko. Gdybym była głodna i stanęła pomiędzy baniczkarnicą, a kebabem, wybrałabym baniczkę bez mrugnięcia okiem. Kto jej spróbował - ten wie. Nie da się nie lubić!
5. Brak czynszu
W Bułgarii nie ma takiej opłaty, jak czynsz za mieszkanie. Niezwykle trudno jest wytłumaczyć Bułgarom, co to jest czynsz, gdyż słownik polsko-bułgarski informuje mnie, że słowo to po bułgarsku brzmi
naem - czyli po prostu
najem. Który kojarzy się z wynajmowaniem, co w sytuacji opłacania na przykład przez przedsiębiorcę płacącego miesięczny czynsz (najem) za lokal, ma dużo sensu. Ok,
najem płacisz właścicielowi, kiedy
wynajmujesz. Jak w takim razie wytłumaczyć, że płacisz
najem, choć wcale nie wynajmujesz, bo to właśnie ty jesteś właścicielem własnościowego mieszkania? Gdyby to słówko brzmiało jakoś inaczej, wtedy tłumaczenie byłoby prostsze. Ale to też jest jasne - nie ma czynszu, to i słówka nie ma.
W związku z tym życie w bloku jest tu dużo ... tańsze niż w Polsce! A jak funkcjonuje blok i jego mieszkańcy bez tej opłaty? Znakomicie. Wszelkie remonty załatwia się po ludzku. Zalało piwnicę. Wszyscy mieszkańcy klatki zebrali się, obliczyli koszty, złożyli się na remont kanalizacji. Winda - każdego miesiąca pewna kobieta chodzi pobiera opłatę za windę w kwocie 10 lv. Ogrzewanie - na własną rękę. Kiedyś na to narzekałam, że w zimie nie mogę wrócić do ciepłego mieszkania, bo muszę je najpierw sama ogrzać. Ale człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja i dziś nie widzę najmniejszego problemu. Grzeję w domu wtedy, gdy mam taką potrzebę, jak chcę i gdzie chcę. Więc jeśli nie używam jakiegoś pokoju, to nie przeszkadza mi, że tam jest zimno. Jeśli ktoś wyjeżdża na miesiąc i mieszkanie stoi nieużywane, jest oczywiste, że mieszkanie stoi zimne. A w Polsce? W Polsce nie można się zwolnić z opłaty czynszu, zrezygnować z ogrzewania. Mało kto wyłącza kaloryfery, gdy wychodzi z domu. Ludzie wychodzą, a mieszkanie stoi puste i cieplutkie. Ja nie wiem, ale czy to nie jest marnotrawstwo? Czy w grę nie wchodzi tu marnowanie chyba tak na prawdę ogromnych pieniędzy?
Cóż mogę powiedzieć na koniec.... Nie można mieć w życiu wszystkiego, więc czasami jest dobrze tak, jak jest, ale pomarzyć o utopijnym kraju zawsze można...