sobota, 29 listopada 2014

O niedowierzaniu

Wydawało mi się, że śnię. Że to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie i za chwilę się obudzę. To nie może być prawdą, to nie mogło mnie spotkać. Patrzyłam raz na profesora, raz na męża i cała się trzęsłam. Do dziś mam przed oczami załamaną twarz Hristo, który z pewnością myślał wtedy to samo, co ja.

A profesor cały czas mówił straszne słowa.
- Przykro mi, Malwina. Ta torbiel okazała się być nowotworowa, a na dodatek pękła w Twoim brzuchu. W takim przypadku nieunikniona jest operacja usunięcia macicy i drugiego jajnika, który ci pozostał. Po czym będziesz musiała poddać się chemioterapii. Poczekamy tylko, aż dojdziesz do siebie po tej operacji, żebyś miała siły na kolejną. A ty Hristo musisz o nią dbać. Dawaj jej siłę, bo ona cię potrzebuje. Ona ma dla kogo żyć.

Nie byłam w stanie stać o własnych siłach. Frazeologizm "nogi miękkie jak wata" nie jest tylko ładną metaforą. Naprawdę byłam tak przerażona, że nie byłam w stanie utrzymać się na nogach. Najchętniej padłabym wtedy na ziemie krzycząc, by mnie zbudzili z tego cholernego koszmaru i przestali się wygłupiać. Miałam ochotę rwać włosy z głowy, których z resztą i tak wkrótce już nie będę mieć.

Profesor powiedział, że nie ma jeszcze wyników biopsji z drugiego jajnika, ale jakie by one nie były, postępowanie lecznicze będzie takie samo. Kazał mi jechać do domu, odpocząć, pogodzić się z sytuacją i nabierać sił. On sam nic więcej nie mógł mi w tym temacie powiedzieć, bo nie jest onkologiem, ale przekazuje moją sprawę swoim kolegom onkologom i już niedługo będę wiedzieć co dalej.

- Malwina, ty musisz żyć. Musisz, bo tam w inkubatorze ktoś na Ciebie czeka. Konsultowałem się dziś z neonatologiem i on daje waszemu dziecku szansę. Obiecuję wam, że z Kaliną wszystko będzie dobrze. Chodźcie teraz ją zobaczyć.

Szliśmy w trójkę korytarzem i oczy całego personelu zwrócone były na nas. Dotarło do mnie, że już od rana wszyscy wiedzieli. Każdy odprowadzał nas wzrokiem, a ja czułam się jak skazaniec.

Do tej pory gdy chodziłam zobaczyć Kalinkę na oddziale Intensywnej Terapii Noworodków, Kalina leżała nieruchomo. Maleńka, biedna, mała istotka, która ani drgnęła. Właśnie patrzyliśmy razem na nią i byliśmy wstrząśnięci i przerażeni całą tą sytuacją. Widok dziecka, które zależne jest od aparatury potęgował nasz ból. W pewnym momencie Kalina się poruszyła. Zaczęła się prężyć i wyginać. Po raz pierwszy widziałam, jak moje dziecko się rusza i to mi uwidoczniło, że ona na prawdę żyje. Krzyknęłam do męża wtedy: "Zobacz! Ona się rusza!". Profesor powiedział:
-  "Tak, rusza się, bo być może czuje wasze emocje. Czytajcie jej ruch jak słowa. Może przez to chce wam powiedzieć, że was potrzebuje i że dla niej musicie być silni."

Lekarz zostawił nas jeszcze w  sali, bym podpisała przeróżne dokumenty. A to, że dowiedziałam się o chorobie, a to wypis ze szpitala, a to, że Kalina tu zostaje. Podpisywałam wszystko jak leci i nawet nie patrzyłam na te dokumenty. W tym momencie mogliby mi nawet wcisnąć dożywotni kredyt na kwotę tryliona dolarów, a ja bym to podpisała. Mieliśmy jeszcze porozmawiać z jakąś doktorantką, która miała nam powiedzieć coś więcej na temat raka jajnika. Siedziałam na łóżku i trzymałam się Hristo za nogawkę. Zupełnie tak, jak dziś robi Kalina, gdy się chowa za moimi nogami ze strachu lub wstydu.
Naszym oczom ukazała się wspomniana doktorantka, a mnie krew zalała. Stanęła przede mną ta przepiękna istota, którą zobaczyłam tu w pierwszym dniu, gdy mnie przyjęto do szpitala. Pomyślałam wtedy o niej, że jest najpiękniejszą dziewczyną na ziemi. Teraz stała przede mną i mówił mi niestworzone rzeczy.
- "Rak jajnika jest uleczalny. Musisz tylko się zoperować i poddać się chemioterapii. Najtrudniejszych jet pierwszych pięć lat. Później już można żyć normalnie. Raka jajnika leczy się na całym świecie tak samo. Bułgaria, a zwłaszcza nasze miasto, ma dobrych onkologów".
Siedziałam i patrzyłam na nią obojętnie.
- Ej, dziewczyno, słyszysz mnie? A może ty nie rozumiesz, co ja mówię?
Chyba zaskoczyło to ślicznotkę, że ktoś może jej słowa puszczać mimo uszu i patrzeć na nią takim obojętnym wzrokiem. Ja wiem, ja na prawdę wiem, że ona mi nic nie zawiniła. Ja wiem dobrze, że nie ocenia się książki po okładce, a ludzi po wyglądzie. Ja wiem doskonale, że nie powinnam pomyśleć tak, jak wtedy myślałam. Ale miałam wielką ochotę wtedy wytargać ją za te kręcone włosy, wydłubać jej te piękne oczy i narzygać jej na ten biały, wypłukany w Perwollu fartuch. Tylko niemoc fizyczna powstrzymała mnie wtedy od walki, bo przysięgam, jeszcze chwila i bym ją pobiła. Tak, tak, złe myśli mną wtedy targały, ale nigdy nie utrzymywałam, że wszystkie moje czyny i myśli były zawsze dobre. Gdyby tak było, nie miałabym się z czego spowiadać.

Po prostu wstałam i wyszłam. Przestań chrzanić, ślicznotko, wyuczone, beznamiętne frazesy pozbawione jakiejkolwiek empatii.
Byłyśmy wtedy tak różne. Ona uosobieniem piękna, zdrowia i sukcesu, a ja wrak człowieka w połogu, z rakiem i ze świadomością, że będzie jeszcze gorzej.

15 komentarzy:

  1. z tego co się zorientowałam wpis jest historyczny, TY wygrałaś walkę z chorobą ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest kontynuacja mojej historii walki z chorobą właśnie. Po kolei przeczytać można w zakładce "Jak uszczypnie, będzie znak".

      Usuń
  2. Brr.. Malwina, jesteś niesamowita, że dałaś radę. Opisujesz tą historię tak przejmujaco, że będę chyba ryczeć za każdym razem gdy podejmiesz wątek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co wtedy czułaś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu, ja tez sie bardzo wzruszam jak tylko poruszasz ten temat....

    OdpowiedzUsuń
  5. Za każdym razem, kiedy czytam kolejną część Twojej historii, jestem pełna podziwu dla Ciebie. Jesteś silną kobietą, no i nie ma co ukrywać, miałaś dla kogo walczyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Malwina :-( jak zwykle mam lzy w oczach gdy czytam Twoja historie, wzruszająco ja opisujesz :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Co tu duzo mowic - wzruszylam sie bardzo. Mino, iz wiem, ze jestes zdrowa...ze pokonalas tego drania to jednak za kazdym razem bardzo przezywam Twoje slowa w temacie choroby.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jetseś niesamowita, waleczna, pokonałaś tego drania i jak dla mnie jesteś przykładem do walki z nim

    OdpowiedzUsuń
  9. Warto bylo czekac na kolejna czesc. Podziwiam Cie dziewczyno, nawet nie wiesz, jak bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz myślę sobie, że to co wtedy czułaś, to wszystko było normalne. Ściskam Cię mocno, Malwina! Nic więcej nie mogę napisać, te myśli, przez co przeszliście....

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziś trafiłam na taki artykuł

    http://m.styl.pl/magazyn/prawdziwe-historie/news-mam-32-lata-jestem-syrenka,nId,1564636

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez go widziałam. Wstrząsający jest, na prawdę. I cała prawda. Tyle się trąbi o cytologii, badaniu piersi, a tymczasem rak jajnika cichutko zabija.

      Tych wszystkich kobiet jest mi tak niesamowicie żal, że serce mi się ściska.....

      Usuń
  12. Trafiłam do Ciebie z bloga Mylci...czytam i czytam. Ryczę i jednocześnie jestem pełna podziwu. Naprawdę. Jesteś wielka. Jesteście. Ty i Twoja rodzina.

    OdpowiedzUsuń
  13. poruszające. popłakałam się. jesteś naprawdę wyjątkową osobą. Kalina ma szczęście <3

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony przez Was komentarz jest dla mnie bardzo cenny.
Bardzo serdecznie za niego dziękuję.