środa, 25 marca 2015
Angelina Jolie i jej gen
Angelina Jolie usunęła niedawno jajniki i jajowody. Ma wadliwy gen, który dawał jej 50 % szans na zachorowanie na raka jajnika. Jak wiadomo, dwa lata temu usunęła obie piersi, przez które również mogła śmiertelnie zachorować. Prawie 40-letnia kobieta po histerektomii wchodzi natychmiastowo w okres menopauzy. Czeka ją wiele przykrości z tym związanych, które będą nieodwracalnym skutkiem operacji.
Cały świat mówi o jej kobiecych gadżetach i komentuje jej decyzję. Ikona kobiecego piękna i seksapilu schodzi z piedestału na ziemię i staje się śmiertelnym człowiekiem, takim, jak każdy inny. Jedni wyśmiewają jej poczynania, inni ją podziwiają.
Dwa lata temu leżałam w szpitalu onkologicznym. Tuż obok mnie leżała kobieta, która miała wadliwy gen odpowiedzialny za raka piersi i raka jajników. Opowiadała mi, że guza piersi odkryła przypadkiem. Zaswędziała ją okolica pachy i gdy się podrapała, pod palcem wyczuła wypuklenie. Biopsja była jednoznaczna, rak piersi. Przeszła operację i poddaje się właśnie chemioterapii.
Siedziała wtedy przede mną podłączona do kroplówki, przez którą do jej krwi toczyła się chemia. Jej mąż stale trzymał ją za rękę, a ona wciąż się uśmiechała. Jej uśmiech był dosyć smutny. Powiedziała do mnie wtedy:
- Mam 50 lat, mam kochającego męża i dwójkę dorosłych dzieci. Jestem babcia, a niedługo urodzi się kolejny mój wnuk. Wszystko mam. Po co mi te piersi, skoro one są chore. Jeśli są chore, to trzeba je usunąć. Kobieta to nie tylko wygląd.
Mniej więcej w tym samym czasie świat obiegła wiadomość o tym, że sławna aktorka poddała się profilaktycznej operacji usunięcia obu piersi. Aneglina Jolie to kobieta jak każda inna, śmiertelna i skłonna do chorób. Angelina Jolie to nie tylko cycki.
Cieszy mnie, że aktorka nigdy nie przekona się na własnej skórze, co znaczy mieć raka piersi, czy raka jajników.
Ja dzisiaj jestem zdrowa, ale rak stale gdzieś tam wisi w powietrzu. Jak już go miałam raz, być może historia się powtórzy, jak to w onkologicznych sprawach się zdarza. Dlatego stale wykonuję szereg badań profilaktycznych.
Bo wiecie co? Jest ogromna różnica pomiędzy słowami "MOGĘ mieć raka", a słowami "MAM raka".
I wierzcie mi, ta różnica jest przepiękna.
poniedziałek, 23 marca 2015
20 oznak, które sugerują, że jesteś już w Bułgarii za długo.
Zbułgarzyłam się, nie ma co ukrywać. Mieszkam tu zaledwie od kilku lat, ale przejęłam wiele bułgarskich cech i sposobów myślenia, które mogą świadczyć o tym, że staje się jakąś Bułgarką. Przeczytaj dokładnie poniższe oznaki i jeśli zauważyłeś u siebie większość z nich, to znaczy, że zdecydowanie jesteś już w Bułgarii za długo.
1. Kręcisz głową na odwrót. Mówiąc "nie", kręcisz głową na "tak". Kiedy mówisz "tak", kręcisz na "nie". Utrudniasz sobie komunikację z własnym mężem, który stale pamięta, że jednak nie jesteś Bułgarką i w ogóle nie wie, co ty do niego kręcisz.
2. Wszystkiego ludziom gratulujesz. Kiedy spadnie pierwszy śnieg, mówisz "gratuluję pierwszego śniegu!". A kiedy jest pierwszy dzień wiosny, mówisz "gratuluję pierwszego dnia wiosny!". I nieważne, że to, iż spadł śnieg, nie jest twoją zasługą.
3. Zagryzasz chlebem każdą potrawę. Niezależnie od tego, czy jest to zupa, czy wykonane przez żonę z Polski pierogi. Chleb nadaje się do wszystkiego. A kiedy coś wyjątkowo ci smakuje, jesteś wręcz oczarowany jego smakiem, największym komplementem dla kucharza będą słowa "To jest takie dobre, że można to jeść nawet bez chleba!"
4. Kiedy nagle na mieście zgłodniejesz, wcale nie idziesz po kebaba. Fast food może się schować. Ustawiasz się w kolejce do baniczkarnicy i zajadasz się świeżo upieczoną banicą ze serem. Nieodzownym trunkiem będzie dla ciebie wówczas airan - rozcieńczony z wodą jogurt grecki. Żadna tam coca-cola.
5. Kiedy dzwonisz do przyjaciela, zawsze, ale to zawsze! pytasz, co on robi w danej chwili. "Cześć. Co robisz" to absolutny obowiązek rozpoczęcia każdej konwersacji. Wyrażasz przy tym zrozumienie i aprobatę, gdy rozmówca na przykład właśnie siedzi, ogląda telewizję i popija rakijkę.
6. Wcale się nie szykujesz na domówkę. Jeśli przychodzą do ciebie znajomi, by mile spędzić ze sobą wieczór, nie zaprzątasz sobie głowy jakimiś sałatkami jarzynowymi, greckimi, czy gyrosem. Otwierasz słoik z ćwikłą, kroisz ser żółty, słoninę, ogórki kiszone na plasterki i impreza na całego. Nie wydajesz na domówkę co najmniej 100 zł (w przeliczeniu). Czym chata bogata.
7. Ugotowane ziemniaki z dodatkiem młodej cebulki nazywasz sałatką ziemniaczaną. A fasolkę po bretońsku sałatką fasolową. Mizerię nazywasz sałatką śnieżynką, a pokrojone pomidory z mozzarellą są sałatką pomidorową. Generalnie jakkolwiek przygotowane warzywa są sałatką.
8. Siedzisz przy sałatce cały wieczór. Kiedy idziesz do restauracji ze znajomymi, ta jedna zamówiona przez ciebie sałatka ma ci towarzyszyć przez kilka godzin. Nie rzucasz się więc na nią wygłodniała, tylko skubniesz ogórka i odłożysz dzielnie widelec po to, by skubnąć ponownie za mniej więcej 15 minut. A na wesele idziesz najedzona, żeby później stosownie zachować się przy tej sałatce.
9. W ogóle cię nie dziwi, że na domówce zamiast osobnego talerza na jedzenie, ktoś położy przed tobą ładnie złożoną serwetkę a na niej widelec. Na środku stołu są przeróżne przystawki (bądź, dla tych bardziej zbułgarzonych - sałatki), wbijasz widelec w to, na co masz ochotę, jesz. Oszczędność płynu do mycia naczyń gwarantowana.
10. Kiedy umawiasz się z kimś na spotkanie, zawsze robisz to słowami "Wypijemy razem kawę?"
11. Oryginalne (no prawie) sportowe dresy są obowiązkowym elementem twojej garderoby. Niezależnie od tego, że ze sportem nie masz wiele wspólnego. Bez względu na to, czy jesteś młodym atletą, czy starszą, kulawą rencistką. Sportowy dres z napisem "adidas" jest dobry na każdą okazję i dla każdego człowieka. Zawsze i wszędzie. Uwaga! Nie chodzi wcale o dresy,w których chodzisz po domu. Od tego są inne, niekoniecznie adidasowe. Ale dresy wyjściowe muszą być.
12. Strasznie cię wkurza, że podczas ściągania filmu z neta musisz czekać na niego około 10-15 minut. Uważasz to za jakąś kpinę, a torrent na pewno jest badziewny. Przecież normalnie ściągnięcie pełnometrażowego filmu, hitu kinowego i to w dobrej jakości trwa jakieś 2-3 minuty.
13. Wcale nie oczekujesz, że odpowiadając twierdząco na pytanie, czy masz ochotę na herbatę, ktoś zechce się dowiedzieć, jaką herbatę ci zrobić. Przecież to jasne, że chcesz zieloną. Kto pije czarną herbatę? A na co działa czarna herbata? Na nic? No to jest beznadziejna.
14. Na szczęście pada pytanie, jaką chcesz kawę. Gdy odpowiadasz, że masz ochotę na rozpuszczalną, nie dziwi cię to, że gospodarz postawi przed tobą kubek ciepłej wody (nie wrzątku) zalany do połowy (przecież nie cały). Obok postawi pojemnik z kawą nescafe, cukier i łyżeczkę. Jeśli masz ochotę na kawę, to sobie ją zrób. Samoobsługa.
15. Kanonem kobiecej urody są dla ciebie włosy. Uważasz, że proste, gładkie włosy są totalnym zaniedbaniem i nie nadają się na żadną okazję. W związku z tym tapirujesz włosy na potęgę! Idealną fryzurą jest niezmiennie ta z lat '90, jaką miała wtedy na przykład słynna Peggy Bundy. Jeśli szykujesz się do wyjścia, tylko mocny tapir sprawi, że będziesz wyglądać pięknie. Ewentualnie można również pomóc sobie karbownicą, używając jej tylko do włosów u nasady, tuż przy skórze. W ten sposób nadasz włosom objętości, a objętość to przecież podstawa. I wcale nie kojarzysz swojej fryzury z kiczem.
16. Jeśli kogoś dopiero poznajesz, masz w zanadrzu kilka sprawdzonych pytań, które pomogą rozwinąć konwersację. Pierwszym z nich jest "Czym zajmują się twoi rodzice?". Przy czym wcale nie ma dla ciebie znaczenia fakt, że pytasz załóżmy - trzydziestolatka, który od dawna sam się utrzymuje i zajęcie rodziców nie wnosi niczego ciekawego na temat osoby, z którą rozmawiasz. Kolejnym pytaniem jest "Masz brata lub siostrę?" Przy czym nie spytasz na pewno, czy masz "rodzeństwo", bo takie słowo w języku bułgarskim nie istnieje. Kluczowe jest też słówko "lub", gdyż zdziwiłoby cię bardzo, gdyby ktoś miał i brata i siostrę. Przecież ludzie miewają tylko brata lub tylko siostrę. Kogo stać na wielodzietną rodzinę? Jeśli usłyszysz, że ktoś ma pięcioro rodzeństwa, prawdopodobnie rozmawiasz z Cyganem i nie kontynuujesz konwersacji.
17. Częstujesz. Stale kogoś częstujesz z każdej okazji. Bombonierkę masz zawsze w barku gotową, by kogoś poczęstować. Znalazłeś pracę - częstujesz wszystkich dookoła. Twoje dziecko ma urodziny? - bierzesz do pracy czekoladki, colę, ciasteczka, bo musisz poczęstować. A może dziecko postawiło pierwsze samodzielne kroki? Skończyłeś studia? - częstujesz. Idziesz na bal maturalny - częstujesz. Każda okazja jest dobra do częstowania. I do gratulacji, rzecz jasna. (patrz pkt. 2.)
18. Załóżmy, że przy stoliku siedzi małe dziecko, które rysuje rysunek. Gdy jesteś jego matką, pytasz go "Co rysujesz, mamo?", gdy jesteś ojcem dziecka, pytasz "Co rysujesz, tato?", a gdy jesteś babcią, pytasz "Co rysujesz, babciu?" Chyba nie muszę przypominać o tym, co mówisz, gdy jesteś jego dziadkiem. I w ogóle nie zastanawiasz się nad kompletnym brakiem logiki tychże słów oraz nad tym, że to dziecko jest dzieckiem, nie zaś mamą, tatą, babcią, dziadkiem.
19. Oczekujesz, że każdy człowiek w oficjalnych sytuacjach przedstawi się trzema imionami. Imię własne, imię ojca i imię rodzinne, zwane w całym świecie nazwiskiem. Nie dziwi cię fakt, że jeśli mając na drugie imię Katarzyna, całe twoje otoczenie jest przekonane, że twój ojciec ma na imię Katarzyn.
20. Stale narzekasz na pogodę. Pogoda, jak w każdej innej kulturze, tak i w Bułgarii jest idealnym tematem do pogawędki, przy czym jeśli przebywasz w Bułgarii zbyt długo, to w grudniu zawsze powiesz "Och... kiedy się skończy ta zima!" Nie bierzesz pod uwagę faktu, że jest słoneczny, zimowy, bezwietrzny dzień. Kalendarz pokazuje zimę, więc należy tęsknić za wiosną. W lipcu natomiast koniecznie należy podkreślać tęsknotę za chłodem i mówić "Och... kiedy się skończy ten upał?"
U siebie zauważyłam, że dotyczą mnie numery 1,2,4,5,6,7,8,9,10,11,12,13,14,17.
To prawie 70 % wszystkich oznak. Sporo ze mnie Bułgarki. Przeczytam ten tekst za jakieś 5 lat znów. Ciekawe, czy wtedy powiem, że już całkowicie się zbułgarzyłam.
1. Kręcisz głową na odwrót. Mówiąc "nie", kręcisz głową na "tak". Kiedy mówisz "tak", kręcisz na "nie". Utrudniasz sobie komunikację z własnym mężem, który stale pamięta, że jednak nie jesteś Bułgarką i w ogóle nie wie, co ty do niego kręcisz.
2. Wszystkiego ludziom gratulujesz. Kiedy spadnie pierwszy śnieg, mówisz "gratuluję pierwszego śniegu!". A kiedy jest pierwszy dzień wiosny, mówisz "gratuluję pierwszego dnia wiosny!". I nieważne, że to, iż spadł śnieg, nie jest twoją zasługą.
3. Zagryzasz chlebem każdą potrawę. Niezależnie od tego, czy jest to zupa, czy wykonane przez żonę z Polski pierogi. Chleb nadaje się do wszystkiego. A kiedy coś wyjątkowo ci smakuje, jesteś wręcz oczarowany jego smakiem, największym komplementem dla kucharza będą słowa "To jest takie dobre, że można to jeść nawet bez chleba!"
4. Kiedy nagle na mieście zgłodniejesz, wcale nie idziesz po kebaba. Fast food może się schować. Ustawiasz się w kolejce do baniczkarnicy i zajadasz się świeżo upieczoną banicą ze serem. Nieodzownym trunkiem będzie dla ciebie wówczas airan - rozcieńczony z wodą jogurt grecki. Żadna tam coca-cola.
5. Kiedy dzwonisz do przyjaciela, zawsze, ale to zawsze! pytasz, co on robi w danej chwili. "Cześć. Co robisz" to absolutny obowiązek rozpoczęcia każdej konwersacji. Wyrażasz przy tym zrozumienie i aprobatę, gdy rozmówca na przykład właśnie siedzi, ogląda telewizję i popija rakijkę.
6. Wcale się nie szykujesz na domówkę. Jeśli przychodzą do ciebie znajomi, by mile spędzić ze sobą wieczór, nie zaprzątasz sobie głowy jakimiś sałatkami jarzynowymi, greckimi, czy gyrosem. Otwierasz słoik z ćwikłą, kroisz ser żółty, słoninę, ogórki kiszone na plasterki i impreza na całego. Nie wydajesz na domówkę co najmniej 100 zł (w przeliczeniu). Czym chata bogata.
7. Ugotowane ziemniaki z dodatkiem młodej cebulki nazywasz sałatką ziemniaczaną. A fasolkę po bretońsku sałatką fasolową. Mizerię nazywasz sałatką śnieżynką, a pokrojone pomidory z mozzarellą są sałatką pomidorową. Generalnie jakkolwiek przygotowane warzywa są sałatką.
8. Siedzisz przy sałatce cały wieczór. Kiedy idziesz do restauracji ze znajomymi, ta jedna zamówiona przez ciebie sałatka ma ci towarzyszyć przez kilka godzin. Nie rzucasz się więc na nią wygłodniała, tylko skubniesz ogórka i odłożysz dzielnie widelec po to, by skubnąć ponownie za mniej więcej 15 minut. A na wesele idziesz najedzona, żeby później stosownie zachować się przy tej sałatce.
9. W ogóle cię nie dziwi, że na domówce zamiast osobnego talerza na jedzenie, ktoś położy przed tobą ładnie złożoną serwetkę a na niej widelec. Na środku stołu są przeróżne przystawki (bądź, dla tych bardziej zbułgarzonych - sałatki), wbijasz widelec w to, na co masz ochotę, jesz. Oszczędność płynu do mycia naczyń gwarantowana.
10. Kiedy umawiasz się z kimś na spotkanie, zawsze robisz to słowami "Wypijemy razem kawę?"
11. Oryginalne (no prawie) sportowe dresy są obowiązkowym elementem twojej garderoby. Niezależnie od tego, że ze sportem nie masz wiele wspólnego. Bez względu na to, czy jesteś młodym atletą, czy starszą, kulawą rencistką. Sportowy dres z napisem "adidas" jest dobry na każdą okazję i dla każdego człowieka. Zawsze i wszędzie. Uwaga! Nie chodzi wcale o dresy,w których chodzisz po domu. Od tego są inne, niekoniecznie adidasowe. Ale dresy wyjściowe muszą być.
12. Strasznie cię wkurza, że podczas ściągania filmu z neta musisz czekać na niego około 10-15 minut. Uważasz to za jakąś kpinę, a torrent na pewno jest badziewny. Przecież normalnie ściągnięcie pełnometrażowego filmu, hitu kinowego i to w dobrej jakości trwa jakieś 2-3 minuty.
13. Wcale nie oczekujesz, że odpowiadając twierdząco na pytanie, czy masz ochotę na herbatę, ktoś zechce się dowiedzieć, jaką herbatę ci zrobić. Przecież to jasne, że chcesz zieloną. Kto pije czarną herbatę? A na co działa czarna herbata? Na nic? No to jest beznadziejna.
14. Na szczęście pada pytanie, jaką chcesz kawę. Gdy odpowiadasz, że masz ochotę na rozpuszczalną, nie dziwi cię to, że gospodarz postawi przed tobą kubek ciepłej wody (nie wrzątku) zalany do połowy (przecież nie cały). Obok postawi pojemnik z kawą nescafe, cukier i łyżeczkę. Jeśli masz ochotę na kawę, to sobie ją zrób. Samoobsługa.
15. Kanonem kobiecej urody są dla ciebie włosy. Uważasz, że proste, gładkie włosy są totalnym zaniedbaniem i nie nadają się na żadną okazję. W związku z tym tapirujesz włosy na potęgę! Idealną fryzurą jest niezmiennie ta z lat '90, jaką miała wtedy na przykład słynna Peggy Bundy. Jeśli szykujesz się do wyjścia, tylko mocny tapir sprawi, że będziesz wyglądać pięknie. Ewentualnie można również pomóc sobie karbownicą, używając jej tylko do włosów u nasady, tuż przy skórze. W ten sposób nadasz włosom objętości, a objętość to przecież podstawa. I wcale nie kojarzysz swojej fryzury z kiczem.
16. Jeśli kogoś dopiero poznajesz, masz w zanadrzu kilka sprawdzonych pytań, które pomogą rozwinąć konwersację. Pierwszym z nich jest "Czym zajmują się twoi rodzice?". Przy czym wcale nie ma dla ciebie znaczenia fakt, że pytasz załóżmy - trzydziestolatka, który od dawna sam się utrzymuje i zajęcie rodziców nie wnosi niczego ciekawego na temat osoby, z którą rozmawiasz. Kolejnym pytaniem jest "Masz brata lub siostrę?" Przy czym nie spytasz na pewno, czy masz "rodzeństwo", bo takie słowo w języku bułgarskim nie istnieje. Kluczowe jest też słówko "lub", gdyż zdziwiłoby cię bardzo, gdyby ktoś miał i brata i siostrę. Przecież ludzie miewają tylko brata lub tylko siostrę. Kogo stać na wielodzietną rodzinę? Jeśli usłyszysz, że ktoś ma pięcioro rodzeństwa, prawdopodobnie rozmawiasz z Cyganem i nie kontynuujesz konwersacji.
17. Częstujesz. Stale kogoś częstujesz z każdej okazji. Bombonierkę masz zawsze w barku gotową, by kogoś poczęstować. Znalazłeś pracę - częstujesz wszystkich dookoła. Twoje dziecko ma urodziny? - bierzesz do pracy czekoladki, colę, ciasteczka, bo musisz poczęstować. A może dziecko postawiło pierwsze samodzielne kroki? Skończyłeś studia? - częstujesz. Idziesz na bal maturalny - częstujesz. Każda okazja jest dobra do częstowania. I do gratulacji, rzecz jasna. (patrz pkt. 2.)
18. Załóżmy, że przy stoliku siedzi małe dziecko, które rysuje rysunek. Gdy jesteś jego matką, pytasz go "Co rysujesz, mamo?", gdy jesteś ojcem dziecka, pytasz "Co rysujesz, tato?", a gdy jesteś babcią, pytasz "Co rysujesz, babciu?" Chyba nie muszę przypominać o tym, co mówisz, gdy jesteś jego dziadkiem. I w ogóle nie zastanawiasz się nad kompletnym brakiem logiki tychże słów oraz nad tym, że to dziecko jest dzieckiem, nie zaś mamą, tatą, babcią, dziadkiem.
19. Oczekujesz, że każdy człowiek w oficjalnych sytuacjach przedstawi się trzema imionami. Imię własne, imię ojca i imię rodzinne, zwane w całym świecie nazwiskiem. Nie dziwi cię fakt, że jeśli mając na drugie imię Katarzyna, całe twoje otoczenie jest przekonane, że twój ojciec ma na imię Katarzyn.
20. Stale narzekasz na pogodę. Pogoda, jak w każdej innej kulturze, tak i w Bułgarii jest idealnym tematem do pogawędki, przy czym jeśli przebywasz w Bułgarii zbyt długo, to w grudniu zawsze powiesz "Och... kiedy się skończy ta zima!" Nie bierzesz pod uwagę faktu, że jest słoneczny, zimowy, bezwietrzny dzień. Kalendarz pokazuje zimę, więc należy tęsknić za wiosną. W lipcu natomiast koniecznie należy podkreślać tęsknotę za chłodem i mówić "Och... kiedy się skończy ten upał?"
U siebie zauważyłam, że dotyczą mnie numery 1,2,4,5,6,7,8,9,10,11,12,13,14,17.
To prawie 70 % wszystkich oznak. Sporo ze mnie Bułgarki. Przeczytam ten tekst za jakieś 5 lat znów. Ciekawe, czy wtedy powiem, że już całkowicie się zbułgarzyłam.
piątek, 13 marca 2015
Polak - Bułgar, dwa bratanki
Dlaczego tak zatytułowałam ten post?
W Bułgarach również płynie słowiańska krew. Nie będę wgłębiać się w historyczne pochodzenie ludu bułgarskiego, bo nie mam do tego predyspozycji i długo by o tym rozprawiać. Zaznaczę tylko, że pośród mieszanki krwi Protobułgarów i Traków Bułgarzy są również i Słowianami. Co ciekawe, słowo Bułgar wywodzi się z tureckiego bulgha, co oznacza mieszać się.
Ale o czym to ja chciałam dzisiaj powiedzieć?
Wcale nie o Bułgarach, o nich opowiadam często.
Dziś opowiem o Polakach. Udowodnię, że wcale się od naszych braci Słowian nie różnimy zbyt wiele. Przynajmniej pod względem etnograficznym.
Wątki, które za chwilę poruszę, są dla mnie bardzo ciekawe. Od zawsze interesowały mnie wszelkie tradycje ludowe, rytuały z nimi związane, dbałość o nie i ich kultywowanie. Pewnie dlatego obok filologii polskiej studiowałam kiedyś też kulturoznawstwo. Studia te jednak nie spełniły moich oczekiwań i je porzuciłam. Stwierdziłam, że więcej dowiem się z książek i innych źródeł. Los chciał, że każdego dnia obserwuję inną kulturę niż ta, w której się wychowałam.
Pewnie te moje upodobania mają największy wpływ na to, co opisuję na blogu i co staram się przekazać.
Zazwyczaj spotykam się ze zdziwieniem. Ja sama jestem pod wrażeniem wielu bułgarskich tradycji i obyczajów.
Ale okazuje się, że my, Polacy, wcale nie mamy mniej ciekawych tradycji. Wręcz przeciwnie. Straszne jednak jest to, że nasze staropolskie tradycje odchodzą w zapomnienie. Niewielu ludzi wie, co to są judaszki, gragorianki, katarzynki i jak się świętuje zażynki. Nawet teraz gdy to piszę, szanowny słownik podkreśla mi błąd, wmawia mi, że nie ma takich słówek. Otóż są! Są to bardzo polskie słówka, drogi słowniku, polskie słówka oznaczające polskie zwyczaje ludowe.
Oto kilka ciekawostek dotyczących kultury ludowej Polaków. Jeśli to czytasz, jesteś Polakiem/Polką, powiedz proszę, czy o wszystkich tych polskich zwyczajach wiedziałeś?
W Bułgarach również płynie słowiańska krew. Nie będę wgłębiać się w historyczne pochodzenie ludu bułgarskiego, bo nie mam do tego predyspozycji i długo by o tym rozprawiać. Zaznaczę tylko, że pośród mieszanki krwi Protobułgarów i Traków Bułgarzy są również i Słowianami. Co ciekawe, słowo Bułgar wywodzi się z tureckiego bulgha, co oznacza mieszać się.
Ale o czym to ja chciałam dzisiaj powiedzieć?
Wcale nie o Bułgarach, o nich opowiadam często.
Dziś opowiem o Polakach. Udowodnię, że wcale się od naszych braci Słowian nie różnimy zbyt wiele. Przynajmniej pod względem etnograficznym.
Wątki, które za chwilę poruszę, są dla mnie bardzo ciekawe. Od zawsze interesowały mnie wszelkie tradycje ludowe, rytuały z nimi związane, dbałość o nie i ich kultywowanie. Pewnie dlatego obok filologii polskiej studiowałam kiedyś też kulturoznawstwo. Studia te jednak nie spełniły moich oczekiwań i je porzuciłam. Stwierdziłam, że więcej dowiem się z książek i innych źródeł. Los chciał, że każdego dnia obserwuję inną kulturę niż ta, w której się wychowałam.
Pewnie te moje upodobania mają największy wpływ na to, co opisuję na blogu i co staram się przekazać.
Zazwyczaj spotykam się ze zdziwieniem. Ja sama jestem pod wrażeniem wielu bułgarskich tradycji i obyczajów.
Ale okazuje się, że my, Polacy, wcale nie mamy mniej ciekawych tradycji. Wręcz przeciwnie. Straszne jednak jest to, że nasze staropolskie tradycje odchodzą w zapomnienie. Niewielu ludzi wie, co to są judaszki, gragorianki, katarzynki i jak się świętuje zażynki. Nawet teraz gdy to piszę, szanowny słownik podkreśla mi błąd, wmawia mi, że nie ma takich słówek. Otóż są! Są to bardzo polskie słówka, drogi słowniku, polskie słówka oznaczające polskie zwyczaje ludowe.
Oto kilka ciekawostek dotyczących kultury ludowej Polaków. Jeśli to czytasz, jesteś Polakiem/Polką, powiedz proszę, czy o wszystkich tych polskich zwyczajach wiedziałeś?
Odganianie zimy
Pisałam kiedyś, że Bułgarzy w dniu 1. marca mają święto związane z pożegnaniem zimy i oczekiwaniem wiosny. To tak w wielkim skrócie. Więcej pisałam o tym tutaj. A co robią Polacy? (Powinnam napisać "robili", bo z żalem spytam - kto dziś tak robi?) Topią Marzannę! Oczywiście o topieniu słomianej lalki każdy z nas wie, ale czy wiecie też, jak dokładnie odbywa się to staropolskim zwyczajem? Najpierw dzieci noszą kukiełkę od domu do domu i zanurzają ją w każdej napotkanej wodzie/rzeczce/kałuży, później przechwyca lalkę starsza młodzież, podpalają ją i topią w wodzie.
-> Jeśli dotkniesz tonącej Marzanny - uschnie ci ręka!
-> Jeśli w drodze powrotnej obejrzysz się za siebie - spotka cię choroba!
-> Jeśli się potkniesz, upadniesz - w ciągu tego roku umrzesz!
I co? Nie jesteśmy przesądnym narodem?
Popielcowe klocki
Co robiło się kiedyś w Środę Popielcową w Polsce? Doczepiano różne klocki młodym ludziom, którzy w czasie karnawału nie wyszli za mąż. Po to, żeby ich ośmieszyć, bo niegdyś zamążpójście było oczywistym celem każdego młodego człowieka. Uwaga - dziewczynom przywiązywano różne obrzydliwe przedmioty, takie jak wysuszone jelita zwierząt, skorupki jajek, kurze łapki.
I co? Nie jesteśmy zabawnym narodem?
Śmigus - Dyngus
Święto zwane Śmigus oznaczało radość z odejścia zimy i przebudzenia się wiosny. Symbolicznie biło się przyjaciół i rodzinę wierzbowymi witkami po nogach i polewało nogi zimną wodą. Oczyszczano się w ten sposób z brudu, dosłownie i symbolicznie. Z czasem to święto bardzo się zmieniało i o tym, jak wygląda dziś, rozprawiać można w osobnym artykule.
Kiedyś nieoblana wodą panna mogła się wstydzić, bo to oznaczało, że nie interesuje się nią żaden chłopak. A wiecie może, że w Polsce obchodziło się się święto, jakim jest "wtorek wielkanocny"? Wtedy dziewczyny mogły się zrewanżować i oblewać wodą chłopaków!
I jak? Nie można się było kiedyś nudzić w dawnej Polsce, co?
Kurek dyngusowy
Pisałam kiedyś (tutaj), jakie znaczenie dla Bułgarii ma kogut i że ma nawet swoje święto, zwane Petliowden. Wpis spotkał się ze zdziwieniem, że w Bułgarii czci się tego dnia siły witalne kogutów właśnie. Czy zdziwi Was, że według polskiego zwyczaju woziło się po wsi koguta? Było to zawsze w poniedziałek wielkanocny. Kogut siedział na niewielkim, dwukołowym wózku ozdobionym sianem, wstążkami, kwiatami. Uwaga! - kogut był wcześniej karmiony ziarnami namoczonymi w spirytusie! Dlatego piał wniebogłosy. Z czasem zastąpiono go glinianym, bądź drewnianym kogutem.
I co? My też, podobnie jak Bułgarzy, czcimy koguta!
Pogrzeb żuru i śledzia
Być może nie wspominałam, że według bułgarskiej tradycji podczas Wielkiego Postu nie można jeść mięsa, nabiału, cukrów, tłuszczy. Sroga ta pokuta, co? Ale według polskiego zwyczaju jest identycznie. Podczas wielkiego postu jedzono więc żur i śledzie. Z zemsty za uprzykrzone jedzenie na zakończenie postu, a dokładnie w Wielki Piątek, żur wylewano, a śledzia wieszano na drzewie. Taki pogrzeb...
I co? Ciężki mają post Bułgarzy, co? Tak ciężki, jak nasz...
Tych przykładów jest całe mnóstwo. Mogłabym jeszcze wymieniać Noc Kupały, Andrzejki (chyba jako jedyne przetrwały do dziś), wodzenie niedźwiedzia.
Osobiście jest mi przykro z powodu tego, że prawie wszystkie te tradycje wymarły. Nie tylko ich się nie kultywuje, ale nawet nie mamy o nich bladego pojęcia. A nasz polski naród jest bardzo, bardzo przesądny. Tradycje ludowe, które trwały w naszej kulturze przez wieki wieków, z łatwością umarły na przełomie wieków XX/XXI. Szkoda, że tak się dzieje. Przecież to by było cudowne przeżycie chodzić każdego roku w nocy z 21/22 czerwca, palić ognisko nad Wisłą i puszczać wianki na wodzie. Nie mówię, by się przy tym przebierać w narodowe stroje, ale tak zwyczajnie, najzwyczajniej bawić się po polsku. Z przymrużeniem oka, z pozytywnym nastawieniem trzymać tradycje polskie. Można, nawet trzeba, iść na przód, z duchem cywilizacji, z nowościami technologicznymi, z postępem umysłowym, ale można też przy tym pamiętać, kim się jest.
Mówię, jak na kazaniu, ale po prostu jest mi żal. Sama też nie kultywuje tych tradycji przecież. Nie mówię o wieszaniu jelit kozy na głowie niezamężnej dziewczyny, ale o świadomości, że tak się kiedyś robiło. Uważam jednak, że zwyczaje te powinny być uświadamiane Polakom, zwłaszcza najmłodszym. Bo jeśli nie, to kim my kiedyś będziemy? Polakami tylko z paszportu? Obywatelami świata, kosmopolitami?
A Bułgarom się przyglądam i im zazdroszczę. Bo oni to wszystko umieją robić. Idą na przód, z duchem cywilizacji, z nowościami technologicznymi, z postępem umysłowym, ale ich narodowa świadomość i przynależność nie cofa się, nie zapominają, kim są. Owszem, są przesądni, starsze kobiety wręcz za bardzo! Ale ten szacunek i kultywowanie tradycji bułgarskich jest naprawdę godzien największego podziwu.
Byś może ktoś się ze mną nie zgodzi, mówiąc mi, że przecież mamy dużo innych tradycji, które kultywujemy, zwłaszcza te związane z religią. Ale ja celowo mówię o tych niereligijnych właśnie. I tak uważam, że te, o które dbamy do dziś, to jakiś mały okruszek tego, co powinno się ocalić od zapomnienia.
Na koniec chcę polecić wszystkim cudowne książki, które powinny stać w absolutnie każdym polskim domu. Niech będą dowodem na to, że polskich tradycji mamy sporo. Przynajmniej teoretycznie.
- Barbara Ogrodowska "Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne"
- Barbara Ogrodowska "Polskie tradycje i obyczaje rodzinne"
-> Jeśli dotkniesz tonącej Marzanny - uschnie ci ręka!
-> Jeśli w drodze powrotnej obejrzysz się za siebie - spotka cię choroba!
-> Jeśli się potkniesz, upadniesz - w ciągu tego roku umrzesz!
I co? Nie jesteśmy przesądnym narodem?
Popielcowe klocki
Co robiło się kiedyś w Środę Popielcową w Polsce? Doczepiano różne klocki młodym ludziom, którzy w czasie karnawału nie wyszli za mąż. Po to, żeby ich ośmieszyć, bo niegdyś zamążpójście było oczywistym celem każdego młodego człowieka. Uwaga - dziewczynom przywiązywano różne obrzydliwe przedmioty, takie jak wysuszone jelita zwierząt, skorupki jajek, kurze łapki.
I co? Nie jesteśmy zabawnym narodem?
Śmigus - Dyngus
Święto zwane Śmigus oznaczało radość z odejścia zimy i przebudzenia się wiosny. Symbolicznie biło się przyjaciół i rodzinę wierzbowymi witkami po nogach i polewało nogi zimną wodą. Oczyszczano się w ten sposób z brudu, dosłownie i symbolicznie. Z czasem to święto bardzo się zmieniało i o tym, jak wygląda dziś, rozprawiać można w osobnym artykule.
Kiedyś nieoblana wodą panna mogła się wstydzić, bo to oznaczało, że nie interesuje się nią żaden chłopak. A wiecie może, że w Polsce obchodziło się się święto, jakim jest "wtorek wielkanocny"? Wtedy dziewczyny mogły się zrewanżować i oblewać wodą chłopaków!
I jak? Nie można się było kiedyś nudzić w dawnej Polsce, co?
Kurek dyngusowy
Pisałam kiedyś (tutaj), jakie znaczenie dla Bułgarii ma kogut i że ma nawet swoje święto, zwane Petliowden. Wpis spotkał się ze zdziwieniem, że w Bułgarii czci się tego dnia siły witalne kogutów właśnie. Czy zdziwi Was, że według polskiego zwyczaju woziło się po wsi koguta? Było to zawsze w poniedziałek wielkanocny. Kogut siedział na niewielkim, dwukołowym wózku ozdobionym sianem, wstążkami, kwiatami. Uwaga! - kogut był wcześniej karmiony ziarnami namoczonymi w spirytusie! Dlatego piał wniebogłosy. Z czasem zastąpiono go glinianym, bądź drewnianym kogutem.
I co? My też, podobnie jak Bułgarzy, czcimy koguta!
Pogrzeb żuru i śledzia
Być może nie wspominałam, że według bułgarskiej tradycji podczas Wielkiego Postu nie można jeść mięsa, nabiału, cukrów, tłuszczy. Sroga ta pokuta, co? Ale według polskiego zwyczaju jest identycznie. Podczas wielkiego postu jedzono więc żur i śledzie. Z zemsty za uprzykrzone jedzenie na zakończenie postu, a dokładnie w Wielki Piątek, żur wylewano, a śledzia wieszano na drzewie. Taki pogrzeb...
I co? Ciężki mają post Bułgarzy, co? Tak ciężki, jak nasz...
Tych przykładów jest całe mnóstwo. Mogłabym jeszcze wymieniać Noc Kupały, Andrzejki (chyba jako jedyne przetrwały do dziś), wodzenie niedźwiedzia.
Osobiście jest mi przykro z powodu tego, że prawie wszystkie te tradycje wymarły. Nie tylko ich się nie kultywuje, ale nawet nie mamy o nich bladego pojęcia. A nasz polski naród jest bardzo, bardzo przesądny. Tradycje ludowe, które trwały w naszej kulturze przez wieki wieków, z łatwością umarły na przełomie wieków XX/XXI. Szkoda, że tak się dzieje. Przecież to by było cudowne przeżycie chodzić każdego roku w nocy z 21/22 czerwca, palić ognisko nad Wisłą i puszczać wianki na wodzie. Nie mówię, by się przy tym przebierać w narodowe stroje, ale tak zwyczajnie, najzwyczajniej bawić się po polsku. Z przymrużeniem oka, z pozytywnym nastawieniem trzymać tradycje polskie. Można, nawet trzeba, iść na przód, z duchem cywilizacji, z nowościami technologicznymi, z postępem umysłowym, ale można też przy tym pamiętać, kim się jest.
Mówię, jak na kazaniu, ale po prostu jest mi żal. Sama też nie kultywuje tych tradycji przecież. Nie mówię o wieszaniu jelit kozy na głowie niezamężnej dziewczyny, ale o świadomości, że tak się kiedyś robiło. Uważam jednak, że zwyczaje te powinny być uświadamiane Polakom, zwłaszcza najmłodszym. Bo jeśli nie, to kim my kiedyś będziemy? Polakami tylko z paszportu? Obywatelami świata, kosmopolitami?
A Bułgarom się przyglądam i im zazdroszczę. Bo oni to wszystko umieją robić. Idą na przód, z duchem cywilizacji, z nowościami technologicznymi, z postępem umysłowym, ale ich narodowa świadomość i przynależność nie cofa się, nie zapominają, kim są. Owszem, są przesądni, starsze kobiety wręcz za bardzo! Ale ten szacunek i kultywowanie tradycji bułgarskich jest naprawdę godzien największego podziwu.
Byś może ktoś się ze mną nie zgodzi, mówiąc mi, że przecież mamy dużo innych tradycji, które kultywujemy, zwłaszcza te związane z religią. Ale ja celowo mówię o tych niereligijnych właśnie. I tak uważam, że te, o które dbamy do dziś, to jakiś mały okruszek tego, co powinno się ocalić od zapomnienia.
Na koniec chcę polecić wszystkim cudowne książki, które powinny stać w absolutnie każdym polskim domu. Niech będą dowodem na to, że polskich tradycji mamy sporo. Przynajmniej teoretycznie.
- Barbara Ogrodowska "Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne"
- Barbara Ogrodowska "Polskie tradycje i obyczaje rodzinne"
środa, 4 marca 2015
Bajki tysiąca i jednej Polki - "W poszukiwaniu wiosny"

"Istnieje mapa bez krańców świata - są na niej wszystkie
kontynenty, miasteczka i wsie, ale jako że zawieruszyła się w bibliotecznym
dziale baśni, nabyła magicznych cech: jeśli się na niej stanie, potrafi porwać
ze sobą w najbardziej odległe miejsce.
Byli tacy, którzy próbowali przedostać się mapą na skróty na Wielką Rafę Koralową u brzegów Australii, na szczyty Himalajów, a nawet do sklepu obuwniczego dwie przecznice dalej. Te próby jednak kończyły się fiaskiem, bo żaden ze śmiałków nie odkrył, że na wyprawę mogą wybrać się tylko dzieci. Czternastoletnia Ala i jej ośmioletnia siostra Karina poznały także inny sekret mapy - nie da się nią podróżować w pojedynkę. Dziewczynki dobrze wiedzą, że trzeba razem usiąść na wygniecionym papierze i mocno złapać się za ręce i dopiero wtedy otworzy się przed nimi droga. Dokąd tym razem? Jak zwykle tam, gdzie ktoś na tę dwójkę będzie czekał. Tak jak tutaj."
Byli tacy, którzy próbowali przedostać się mapą na skróty na Wielką Rafę Koralową u brzegów Australii, na szczyty Himalajów, a nawet do sklepu obuwniczego dwie przecznice dalej. Te próby jednak kończyły się fiaskiem, bo żaden ze śmiałków nie odkrył, że na wyprawę mogą wybrać się tylko dzieci. Czternastoletnia Ala i jej ośmioletnia siostra Karina poznały także inny sekret mapy - nie da się nią podróżować w pojedynkę. Dziewczynki dobrze wiedzą, że trzeba razem usiąść na wygniecionym papierze i mocno złapać się za ręce i dopiero wtedy otworzy się przed nimi droga. Dokąd tym razem? Jak zwykle tam, gdzie ktoś na tę dwójkę będzie czekał. Tak jak tutaj."
BAJKA 3. 
"W
poszukiwaniu wiosny"
     Dziewczynki
wstały z wygniecionego papieru, poprawiły włosy, ułożyły falbanki na swoich
sukienkach i rozejrzały się wokół siebie. 
- Gdzie my jesteśmy? – Spytała młodsza siostra.
- Nie mam pojęcia, ale na pewno zaraz się dowiemy. – Odpowiedziała Karinka. – Słyszysz to?
Ala i Karinka nasłuchiwały głosów dochodzących z podwórka pobliskiego domu. Na dworze siedziała stara babcia i płakała. Przejęte siostry podbiegły do staruszki i spytały zatroskane?
- Co się pani stało? Kim pani jest?
Kobieta rzekła:
Dziewczynki wysłuchały zapłakanej kobiety. Baba Marta powiedziała im, że każdego roku w Bułgarii w dniu 1. marca wszyscy Bułgarzy wiążą sobie na dłoniach czerwono-białe sznureczki. Noszą je na rękach aż do dnia, w którym zobaczą pierwsze oznaki wiosny, takie jak kwitnące drzewo, czy przelatujący bocian. Wówczas ściągają sznurki i wieszają je na drzewie. W ten sposób zapewniają sobie zdrowie i szczęście przez cały rok. Ale tego roku wiosna dobrze się skryła Babie Marcie. Zupełnie nie wiadomo, gdzie się podziewa.
- Gdzie my jesteśmy? – Spytała młodsza siostra.
- Nie mam pojęcia, ale na pewno zaraz się dowiemy. – Odpowiedziała Karinka. – Słyszysz to?
Ala i Karinka nasłuchiwały głosów dochodzących z podwórka pobliskiego domu. Na dworze siedziała stara babcia i płakała. Przejęte siostry podbiegły do staruszki i spytały zatroskane?
- Co się pani stało? Kim pani jest?
Kobieta rzekła:
Witajcie przemiłe dziewczęta.
Jestem bardzo zmartwiona i przejęta.
Babą Martą mnie nazywają
wszyscy Bułgarzy, co na wiosnę czekają.
Ja zawsze wiosnę im czarowałam
I słońce wpuszczałam i kwiatki siałam.
Lecz teraz nie mogę. Nie wiem, gdzie się podziały
Oznaki wiosny. Gdzie one się schowały?
Dziewczynki wysłuchały zapłakanej kobiety. Baba Marta powiedziała im, że każdego roku w Bułgarii w dniu 1. marca wszyscy Bułgarzy wiążą sobie na dłoniach czerwono-białe sznureczki. Noszą je na rękach aż do dnia, w którym zobaczą pierwsze oznaki wiosny, takie jak kwitnące drzewo, czy przelatujący bocian. Wówczas ściągają sznurki i wieszają je na drzewie. W ten sposób zapewniają sobie zdrowie i szczęście przez cały rok. Ale tego roku wiosna dobrze się skryła Babie Marcie. Zupełnie nie wiadomo, gdzie się podziewa.
I nic nie pomagają magiczne moce staruszki. Próbowała już ona przeróżnych
magicznych sztuczek, ale nic z tego. Wiosny jak nie było, tak nie ma. 
- Niech się pani tak nie martwi. My pani pomożemy odszukać wiosnę. Uwielbiamy bawić się w chowanego, więc jesteśmy dobre w poszukiwaniach. Niech nam pani da chwilkę, a wrócimy do pani z wiosną. Żeby żaden Bułgar nie narzekał już więcej na mróz i by bułgarskie dzieci nabrały siły i ochoty na zabawę na świeżym powietrzu. I wraz z promykami słońca wszyscy Bułgarzy będą tryskać zdrowiem i energią. – Powiedziała Karinka, bo choć była młodziutką dziewczynką, to miała mnóstwo odwagi. Była gotowa przenosić góry, by osiągnąć zamierzony cel.
- O tak! Pomożemy pani, może pani na nas liczyć. – Tymi słowami Ala poparła siostrę, bo choć była troszkę starsza od Karinki, to uwielbiała pomagać potrzebującym i robiła to z ogromną przyjemnością.
Baba Marta bardzo się wzruszyła. W podzięce za udzieloną jej pomoc postanowiła obdarować dziewczynki czymś od serca. A że nie była zamożna, zdecydowała poczęstować dziewczynki upieczoną przez siebie pyszną bułką ze serem.
Baba Marta otarła łzy i pomachała dziewczynkom na pożegnanie, wierząc, że młode, silne, energiczne dziewczynki dużo szybciej odszukają wiosnę. Są przecież silniejsze i sprytniejsze od niej. Na pożegnanie babcia założyła dziewczynkom czerwono-białe sznureczki na dłonie, by dzięki nim móc w magiczny sposób widzieć, jak dziewczynki sobie radzą.
Stara kobieta zabrała się za wypieki, a dzielne dziewczynki ruszyły w podróż po pięknej Bułgarii w poszukiwaniu wiosny. Jak to zwykle bywa w bajkach, minęły dziewczęta siedem wzgórz, siedem lasów, aż tu nagle stanęły przed bajecznie pięknymi Siedmioma Jeziorami. I nie wiedziały, że znajdują się w górach Riła, gdzie Rilskich Siedem Jezior stanowią jeden z najpiękniejszych obiektów turystycznych w Bułgarii.
- Niech się pani tak nie martwi. My pani pomożemy odszukać wiosnę. Uwielbiamy bawić się w chowanego, więc jesteśmy dobre w poszukiwaniach. Niech nam pani da chwilkę, a wrócimy do pani z wiosną. Żeby żaden Bułgar nie narzekał już więcej na mróz i by bułgarskie dzieci nabrały siły i ochoty na zabawę na świeżym powietrzu. I wraz z promykami słońca wszyscy Bułgarzy będą tryskać zdrowiem i energią. – Powiedziała Karinka, bo choć była młodziutką dziewczynką, to miała mnóstwo odwagi. Była gotowa przenosić góry, by osiągnąć zamierzony cel.
- O tak! Pomożemy pani, może pani na nas liczyć. – Tymi słowami Ala poparła siostrę, bo choć była troszkę starsza od Karinki, to uwielbiała pomagać potrzebującym i robiła to z ogromną przyjemnością.
Baba Marta bardzo się wzruszyła. W podzięce za udzieloną jej pomoc postanowiła obdarować dziewczynki czymś od serca. A że nie była zamożna, zdecydowała poczęstować dziewczynki upieczoną przez siebie pyszną bułką ze serem.
Baba Marta otarła łzy i pomachała dziewczynkom na pożegnanie, wierząc, że młode, silne, energiczne dziewczynki dużo szybciej odszukają wiosnę. Są przecież silniejsze i sprytniejsze od niej. Na pożegnanie babcia założyła dziewczynkom czerwono-białe sznureczki na dłonie, by dzięki nim móc w magiczny sposób widzieć, jak dziewczynki sobie radzą.
Stara kobieta zabrała się za wypieki, a dzielne dziewczynki ruszyły w podróż po pięknej Bułgarii w poszukiwaniu wiosny. Jak to zwykle bywa w bajkach, minęły dziewczęta siedem wzgórz, siedem lasów, aż tu nagle stanęły przed bajecznie pięknymi Siedmioma Jeziorami. I nie wiedziały, że znajdują się w górach Riła, gdzie Rilskich Siedem Jezior stanowią jeden z najpiękniejszych obiektów turystycznych w Bułgarii.
|  | 
| siedem Jezior Rilskich | 
Odważna Karinka biegała pomiędzy jeziorami szukając śladów wiosny:
- Przecież ona musi tu gdzieś być, wśród tak pięknej przyrody nie może jej brakować.
Na co odpowiedziała starsza Ala, by poszukały wiosny gdzie indziej, bo najwidoczniej tutaj jej nie znajdą…
A tymczasem Baba Marta przesiała mąkę, dodała do niej mleko, drożdże i cukier. Myślami była przy swoich małych przyjaciółkach. Złapała się za koniec czerwonego sznureczka, wiszącego na jej ręce i tym magicznym sposobem zobaczyła, jak radzą sobie dziewczęta. Rzekła:
 Niech się wiosna opamięta,
Bo te dzielne, odważne dziewczęta
Bo te dzielne, odważne dziewczęta
zwiedziły Rilskich Jezior Siedem
a gdzie wiosna? Nie wiem, nie wiem…
     Dziewczynki ruszyły w dalszą podróż, aż stanęły przed ogromnym wzgórzem. Na
jego szczycie widniały ruiny zamku. I nie wiedziały, że znajdują się w Velikim
Tyrnowie, jednym najpiękniejszych bułgarskich miast. Oczarowane siostry
zechciały natychmiast dotrzeć na sam szczyt. Przyglądały się obwarowaniom z
XIII wieku i czerpały ogromną radość z tego, że mogły tam bawić się, biegać i
skakać po ogromnych ruinach, wspinać się na wysokie resztki zabudowań. |  | 
| Veliko Tyrnovo, Carevec. | 
Spoglądały z wysoka na widniejący nieco dalej Velikotyrnowski Uniwersytet. Ala powiedziała:
- Och… Jakże bym chciała móc kiedyś uczyć się właśnie na tej uczelni i mieć przy tym tak niesamowity widok na wzgórze Carewec.
- Alu… na wszystko przyjdzie czas – odpowiedziała na to siostra. – Teraz musimy znaleźć wiosnę, bo obiecałyśmy to Babie Marcie. Prędko, szukajmy dalej!
A tymczasem Baba Marta dodała do mąki jajka i masło i zagniotła piękne ciasto. Odstawiła je, by ładnie wyrosło. Myślami była przy swoich małych przyjaciółkach. Złapała się za koniec czerwonego sznureczka, wiszącego na jej ręce i tym magicznym sposobem zobaczyła, jak radzą sobie dziewczęta. Rzekła:
Niech się wiosna opamięta
Bo te dzielne, odważne dziewczęta
Bo te dzielne, odważne dziewczęta
Widziały Rilskich Jezior Siedem
I velikotyrnowski Carewec.
A gdzie wiosna? Nie wiem, nie wiem…
|  | 
| Antyczny teatr rzymski, Płowdiw | 
Ala i Karinka poczuły się jak ryby w wodzie, gdyż bardzo, ale to bardzo lubiły występować na scenie. Śmiała Karinka wbiegła na sam środek teatru, a Ala stanowiła jej widownię. Dziewczynki śmiały się radośnie i wygłupiały. Bawiły się w Hamleta i w Romeo i Julię, gdyż sztuki te były im dobrze znane. Dziewczynki tak bardzo lubiły czytać.
- O nie! Zapomniałyśmy o naszych poszukiwaniach! Gdzie jest wiosna? – Opamiętała się Ala i krzyknęła w niebogłosy. – Prędko, szukajmy dalej!
A tymczasem Babie Marcie wyrosło piękne ciasto na bułkę. Rozwałkowała je, posypała świeżym serem, zawinęła w zgrabny rulon i włożyła do rozgrzanego pieca.
Myślami była przy swoich małych przyjaciółkach. Złapała się za koniec czerwonego sznureczka, wiszącego na jej ręce i tym magicznym sposobem zobaczyła, jak radzą sobie dziewczęta. Rzekła:
Niech się wiosna opamięta
Bo te dzielne, odważne dziewczęta
Bo te dzielne, odważne dziewczęta
Widziały Rilskich Jezior Siedem
I velikotyrnowski Carewec.
I teatr antyczny w Płowdiwie,
Lecz gdzie jest wiosna? Nikt nie wie…
- Tu z pewnością znajdziemy wiosnę. – Powiedziała pełna nadziei Ala.
Nadmorskie miasteczko zwane Nesebyr, jawiło się przed dziewczynkami swoim pięknem. Wąskie uliczki, niskie domy o charakterystycznej konstrukcji, budynki pochodzące z XI-XIV w. Dziewczynki nie wiedziały, że Nesebyr jest jednym z najpiękniejszym miasteczek na świecie. Świadczy o tym fakt, że spora część jego zabytków wpisana jest na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
|  | 
| Nesebyr | 
A nadmorskie fale tak urzekły Karinkę, że zechciała natychmiast wykąpać się w morzu.
- Stój! – Krzyknęła Ala. – Nie możesz kąpać się w morzu w zimie! Najpierw znajdźmy wiosnę!
- Masz rację. – Odpowiedziała młodsza siostra. – Tutaj wiosny wciąż jeszcze nie ma.
A tymczasem Baba Marta wyjęła bułkę z pieca i pozostawiła ją do ostygnięcia.
Myślami była przy swoich małych przyjaciółkach. Złapała się za koniec czerwonego sznureczka, wiszącego na jej ręce i tym magicznym sposobem zobaczyła, jak radzą sobie dziewczęta. Rzekła:
Niech się wiosna opamięta
Bo te dzielne, odważne dziewczęta
Bo te dzielne, odważne dziewczęta
Widziały Rilskich Jezior Siedem
I velikotyrnowski Carewec.
I teatr antyczny w Płowdiwie,
I Morze Czarne w mroźnej zimie,
Bo wiosny jak nie było, tak nie ma…
     Poszukiwania Karinki i Ali nabrały tempa. Dziewczynki zaglądały pod każdy
kamień. Oglądały każdą gałązkę każdego napotkanego drzewa. Wyszukiwały pąków
kwiatów i innych oznak wiosny. Wtem nagle oczom dziewczynek ukazały się
prawdziwe skarby. Nie wierzycie? Tak! Skarby! Na ziemi leżał wielki srebrny
naszyjnik. Widać było, że jest on bardzo, bardzo stary. Ala podniosła go z
ziemi i zachwycała się jego pięknem. W tym samym czasie Karinka znalazła inne
części starodawnej biżuterii. Złoto, srebro, brąz. Dziewczynki nie wiedziały,
że Bułgaria słynie z archeologicznych wykopalisk, gdzie znalezione skarby
świadczą o życiu i kulturze pradawnych ludów. | Skarby znalezione w okolicach Svilengradu | 
- Karinko, zobacz jakie cuda tu znalazłyśmy. Te rzeczy są przepiękne!
Tymczasem Baba Marta zrobiła się głodna. Czekała na dziewczynki tak długo, że zaczęło jej burczeć w brzuchu. Rzekła do siebie:
- Szukały wiosny dzielne siostry,
Lecz wiosna dobrze się schowała,
Znaleźć się dzieciom nie dała.
A ja taka głodna już jestem!
Zjem sobie bułki kęsek!
     I oderwała kawałeczek świeżo upieczonej bułki. Wtem oczom dziewczynek
ukazał się niezwykły widok! Z ziemi szybko zaczęły wyrastać zdrowe, zielone
roślinki. W mgnieniu oka Bułgaria zalała się kolorowymi kwiatami. Zachmurzone
niebo rozpostarły radosne promienie słońca, a wraz ze świeżutkim powiewem
wiosennego wiatru stanęła przed dziewczynkami Baba Marta!
- Dziewczynki moje kochane!
Jesteście cudowne, wspaniałe!
Jesteście cudowne, wspaniałe!
Tak mądre, tak odważne,
Tak dokładne, skrupulatne.
Jak dziękować wam, dziewczęta. 
Przyszła wiosna, taka piękna.
Gdybym o Was nie myślała,
Magicznej bułki piec bym nie chciała.
Dzięki Wam żaden Bułgar już nie będzie
Narzekał, że mu zimno, mroźno wszędzie!
********
Na marginesie.
Jestem zaszczycona, że mogłam wziąć udział w tym zacnym projekcie. Dziewczynkom życzę wszystkiego dobrego, pięknego, cudownego przede wszystkim w życiu realnym, jak i w ich dalszych literackim podróżach.
Zależało mi, by pokazać siostrom nie tylko miejsca, z których słynie Bułgaria, ale również ważny element bułgarskiej tradycji, jakim jest święto 1. Marca. Więcej na temat Baby Marty i poczytać można TUTAJ. Pokazać chciałam również bułgarską wiarę w to, że symboliczne częstowanie pitą (rodzajem drożdżowej bułki z serem fetą), ma przynosić zdrowie i powodzenie. Na koniec trochę żartobliwie nawiązuję do mentalności Bułgarów, którzy mimo tego, że zimę miewają krótką i wcale nie taką srogą, jak im się zdaje, bezustannie całą zimę narzekają na mróz i wypatrują wiosny.
Jestem zaszczycona, że mogłam wziąć udział w tym zacnym projekcie. Dziewczynkom życzę wszystkiego dobrego, pięknego, cudownego przede wszystkim w życiu realnym, jak i w ich dalszych literackim podróżach.
Zależało mi, by pokazać siostrom nie tylko miejsca, z których słynie Bułgaria, ale również ważny element bułgarskiej tradycji, jakim jest święto 1. Marca. Więcej na temat Baby Marty i poczytać można TUTAJ. Pokazać chciałam również bułgarską wiarę w to, że symboliczne częstowanie pitą (rodzajem drożdżowej bułki z serem fetą), ma przynosić zdrowie i powodzenie. Na koniec trochę żartobliwie nawiązuję do mentalności Bułgarów, którzy mimo tego, że zimę miewają krótką i wcale nie taką srogą, jak im się zdaje, bezustannie całą zimę narzekają na mróz i wypatrują wiosny.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
 

 
