środa, 29 kwietnia 2015

Tajwański Scalion Pancake - chociaż mąż mi nie wierzy

Od dawna chciałam przyrządzić coś nietypowego w Bułgarii. Lubię zaskakiwać męża, a on uwierzy we wszystko, co tylko nazwałabym typową polską potrawą. Bo skąd ma wiedzieć? Korzystam z tego, gdy zamiast pysznej szarlotki wyjdzie mi totalnie klapnięty zakalec. "Tak miało być, mężu" i on nie ma podstaw, by w to wątpić.

Tym razem, za sprawą Doroty z bloga Kropla Arganu, postanowiłam przyłączyć się do proponowanej przez nią akcji. Dorota zauważyła, że często obserwatorzy bloga czytają przepisy, obserwują, ale nie gotują na ich podstawie. Sama czasem wrzucę jakiś przepis na bułgarski przysmak, choć przekonania nie mam, że kogoś te recepty interesują. (Tak, tak, podpuszczam Was! Chciałabym, by choć jedna osoba powiedziała mi, że przydał jej się któryś mój przepis. Mam ich jeszcze całe mnóstwo przygotowanych, ale nie wiem, czy je publikować.)


Ja skorzystałam z przepisu Natalii z bloga Peace Happiness Family. Zupełnie przypadkiem  natknęłam się u niej na bardzo prosty w wykonaniu, tani, ciekawy i smaczny przepis - Tajwański Scalion Pancake! Po dokładny i fachowy przepis zapraszam do Natalii, a ja podzielę się z Wami moimi wrażeniami.



Do wykonania tych placuszków (naleśników?) potrzeba:
- 4 małe miski mąki
- 2 miski wody (60% zimnej, 40 % gorącej )
- szczypiorek
- sól
- oliwę z oliwek
- (ja dodałam jeszcze ser feta i czosnek)

Należy połączyć mąki razem i wlewać do nich wodę, ciągle mieszając. Wlewamy wodę najpierw ciepłą, później zimną.


Zarabiamy z tego ciasto.


I przykrywamy miskę mokrym ręcznikiem. Zostawiamy na 20 minut.


Po 20 minutach wyrabiamy ciasto, podsypujemy mąką, zwijamy w rulon i zostawiamy go ponownie na 20 minut. 


W tym czasie przygotowałam sobie farsz. Składał się on ze szczypiorku, czosnku i sera feta. Dlaczego zmodyfikowałam w ten sposób tajwański przysmak? Chciałam dodać mu bułgarskości! W Bułgarii ser biały nadaje się do wszystkiego, a już  z pewnością gości często jako farsz wszelkich mącznych produktów.


Następnie dzielimy rulon na części. Każdy kawałek ciasta należy rozwałkować, posolić, natłuścić oliwą i posypać farszem. Tak przygotowany placek zawijamy w rulon, zwijamy i ponownie wałkujemy.
Smażymy na oliwie z oliwek.

Raz jeszcze zapraszam do Natalii po dalsze instrukcje i naoczny obraz tego, jak zwijać ciasto. Ja zwyczajnie sobie z tym nie poradziłam. Nie nadążałam za smażeniem i przygotowywaniem następnych naleśników. I to jest moja jedyna uwaga co do tego przysmaku. Następnym razem lepiej się zorganizuję. Zrobię sobie w domu mnóstwo miejsca i najpierw przygotuję wszystkie placki do smażenia. Nie będę  robiła kilka rzeczy jednocześnie. Chociaż nie wiem, może następnym razem mi się uda. Trening czyni mistrza. Jak się pewnie domyślacie, z powodu mojej kompletnej dezorganizacji dalszych zdjęć nie ma!

Prezentuję zatem mój pierwszy scalion pancake:


Jak moje wrażenia? Te naleśniki są wyśmienite! I smaczne i proste w wykonaniu! Zastanawiam się jeszcze, jak można je urozmaicić, jak można kombinować z farszem. 
Zainteresowanych odsyłam do Doroty, która prezentuje jeszcze inną wersję scalion pancake - TU.

A  teraz ciekawostka. Tego dnia, gdy wprowadziłam do swej kuchni kawałeczek Azji, okazało się, że  wcale nie wprowadziłam do niej żadnej egzotyki! Że wcale nie popisuję się przed mężem mega niebywałym przysmakiem rodem z Tajwanu! (Nie! Wcale nie ubliżam smakowi scalion pankake, nie w tym rzecz.)
Gdy mąż wrócił z pracy, a ja podałam mu z dumą moje starania na talerzu, on ucieszył się i powiedział do mnie, że zrobiłam mu smak jego dzieciństwa! Kiedyś babcia też mu robiła kartałak.
Yyyy??? Miało być egzotycznie, mężu, miałam cię zaskoczyć i powalić na kolana. I tym sposobem zamiast egzotycznie, było pospolicie! Okazuje się, ze zupełnie przypadkiem zrobiłam bułgarski przysmak narodowy. Ręce opadają. Weź tu zaskocz męża, coby w małżeństwie nudą nie wiało.


P.S.       Natalia i Dorota - dziękuję Wam za inspirację i za pyszny przepis.
P.S. 2     Jeśli ktoś chciałby wygooglować bułgarski kartałak, prawidłowy zapis tego słowa to  карталак. (Podobny, ale jednak to nie to samo.)


7 komentarzy:

  1. Ty to dobra jesteś! Może wykorzystam Twój patent, bo w sumie masz rację- skąd mąż ma znać wszystkie polskie potrawy:).

    Naleśniki spróbuję zrobić, o ile znajdę tutaj szczypiorek, co jest prawie niemożliwe:).

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm... wyglada smakowicie,ale w mojej kuchni by nie przeszlo. Wybrednych mam domownikow :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, trzeba bylo jednak nie dodawac fety, tylko np tofu, to by nie smakowało po bulgarsku ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję Tobie chęci :). Przeczytałam post i czekałam z nie cierpliwością na ten moment, kiedy napiszesz co Twój mąż na taką niespodziankę :) ... i jestem w szoku, że dwie zupełnie inne kuchnie są tak bliskie :), wystarczy dodać inne dodatki i zamiast kuchni tajwańskiej, mamy kuchnię bułgarską :). Z drugiej strony, to chyba wyszło jeszcze lepiej :), bo mąż pewnie myśli, że chciałaś mu dogodzić i wyszukałaś przepis na bułgarski przysmak narodowy :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha ja też tak mam z moim szanowanym małżonkiem :D ba, im bardziej moje wymysły przypominają coś tureckiego tym bardziej mu smakuje :) a ja z chęcią wypróbuję przepis

    OdpowiedzUsuń
  6. No nieźle. Ale grunt, że mąż szczęśliwy!
    Czy ja wypróbowuje przepisy z blogów? A to różnie. Kiedy mam okres na gotowanie/pieczenie nowości to tak, zdarza mi się nawet często. Jednak od świąt na przykład nie zrobiłam nic nowego, bo lecę ze sprawdzonymi przepisami- nie mam na nic czasu, a to są pewniaki, które wiem, że zostaną zjedzone.

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony przez Was komentarz jest dla mnie bardzo cenny.
Bardzo serdecznie za niego dziękuję.