środa, 19 lutego 2014

*

Lato 2012. Wakacje w Bułgarii. Wtedy jeszcze "u chłopaka". Pamiętam, jak siedzieliśmy przed domem. Ja jadłam truskawki, a Hristo dłubał coś przy wiertarce.

- Zróbmy sobie dziecko. - Powiedział do mnie całkiem poważnie. Oczywiście, że go wyśmiałam. Bo przecież a) nie mam pracy, b) nie mamy gdzie mieszkać, c) nie jesteśmy zwykłą parą, jak każda inna. Tak poważnej decyzji nie powinniśmy podjąć od tak sobie. Nie jesteśmy jeszcze gotowi na dziecko.

- Malwinko, a czy kiedyś będziemy na nie gotowi? Ile czasu upłynie, zanim znajdziesz pracę, zanim coś zdecydujemy? My nigdy nie będziemy zwykłą parą. Czy to oznacza, że nigdy nie zdecydujemy się na dziecko?

Więcej nie musiał mnie przekonywać. Przecież o dziecku marzyłam od dawna. Zgodziłam się i uznałam za zupełnie nieistotne to, co podpowiadał rozum. Jeśli czegoś chcesz całym sercem, to gdy rozum się nie zgadza, czasami warto zrobić coś wbrew jego woli.
Zdecydowana większość ludzi powiedziałaby teraz, że to niemądre, że jesteśmy nieodpowiedzialni, szaleni. Może, ale ta szalona decyzja była najlepszą, jaką podjęliśmy w życiu.

Gdybym tego dnia powiedziała "nie", gdybyśmy wtedy nie zaczęli starań o dziecko, gdybyśmy odłożyli tę decyzję chociażby o jeden miesiąc później - już nigdy nie moglibyśmy zostać rodzicami. A Kaliny nie byłoby na świecie...

W sierpniu pojechaliśmy do Polski na wesele mojej przyjaciółki. Korzystając z pobytu w Polsce poszłam tam do ginekologa. Powiedziałam mu, że mam problem z okresem, że zawsze jest wprawdzie regularnie, ale trwa zaledwie kilka godzin. Nawet nie dzień, czy dwa, a tylko kilka godzin. Zapytał mnie - A co na to mówi test ciążowy?
Na to metaforyczne pytanie odpowiedziałam jego językiem:
- Nie rozmawiałam jeszcze z testem ciążowym. Szczerze mam nadzieję, że to pan za chwilę ogłosi mi radosną nowinę. Mam nadzieję, że jestem w ciąży, bo od trzech tygodni o to się staram.

Doktor faktycznie miał dla mnie nowinę, ale zupełnie nie taką, jakiej oczekiwałam.
- Niestety, nie jest pani w ciąży. W dodatku jest problem, który w tym przeszkadza. Na lewym jajniku jest cysta wielkości 4,5 cm. To znaczy, że ten jajnik jest "nieczynny" i Pani szanse na dziecko maleją o połowę. Będzie trudno zajść w ciążę, ale mimo to proszę próbować. Ciąża bywa czasami lekarstwem na cystę. Póki co muszę skierować panią na operację. Torbiel trzeba usunąć.

Zamurowało mnie. Pierwszy raz w życiu na coś choruję, pierwszy raz w życiu mam iść do szpitala. W dodatku muszę zostać tu w Polsce i znowu z Hristo musimy na siebie czekać. Przecież nie tak to miało być.

Nie zaprzestaliśmy jednak starań o dziecko. Hristowi skończył się urlop i musiał wrócić do Bułgarii. Obiecałam, że jak tylko dojdę do siebie po zabiegu, to przyjadę do niego. Musiałam najpierw przyjąć szczepienia na żółtaczkę, bez których nie przyjmą mnie na oddział i nie zrobią mi operacji. Szczepionki te przyjmuje się w pewnych odstępach czasowych, więc zapowiadało się na dłuższy pobyt w Polsce...

Ja i Hristo znowu byliśmy oddzielnie. Pisaliśmy do siebie smsy, rozmawialiśmy na skype. Termin operacji się zbliżał, a ja miałam przeczucie! Nie robiłam przecież testów ciążowych, ale coś mnie tknęło, żeby tym razem zrobić. Wynik - dwie kreski. Zamurowało mnie znów. Tylko tym razem pozytywnie.

Udałam się do doktora i znów przemówiłam w jego języku:
- Panie doktorze, test ciążowy mówi mi, że będę mamą. I drugi test ciążowy mówi to samo, i trzeci też. Skoro wszystkie trzy są tak zgodne, czy mógłby pan potwierdzić ich wersję?
Powiedział mi, że jeśli faktycznie tak jest, to mam wielkie szczęście. Nawet użył takich słów, że trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno. Badanie ginekologiczne potwierdziło ten fakt.
Będę mamą. Jestem w ciąży. Powtarzałam sobie to 100 razy na minutę. Super, udało się, naprawdę jestem w ciąży!

Więc co teraz? Doktor powiedział, że nie ma się czym martwić. Będę rodzić poprzez cesarskie cięcie i wówczas podczas operacji usuną mi też cystę. A cysta w niczym ciąży nie zagrozi. Jestem w cudownym położeniu.

Na koniec powiedział mi jeszcze:
- Bardzo rzadko spotykam coś takiego. Kobieta z cystą i endometriozą tak szybko zachodzi w ciążę. Nie wierzyłem w to, że się pani uda. Jak to pani zrobiła?

Retoryczne pytanie, przecież nie będę mu opowiadać, jak się robi dzieci...






8 komentarzy:

  1. Pisz, pisz, wielu osobom pomożesz, pięknie, ze chcesz sie podzielic przezyciami i wesprzec innych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowita historia. Bardzo mi się podoba Twój styl pisania. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że właśnie taka powinna być "norma" - jeśli się chce mieć dziecko, to po prostu należy się o nie starać. Bez planu, wyliczeń, szeregu badań, w momencie, gdy czuje się gotowym być rodzicem, a nie ze względu na warunki społeczne, ekonomiczne, czy status finansowy.

    I chyba to, że się tego dziecka "chciało", czyni Was najwspanialszymi z rodziców :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Właśnie pierwsze motto mojego blogowania zostało odkryte ;)

      Usuń
  4. Z mężem też bardzo pragnęliśmy dziecka :) Dziś owoc naszych starań ma na imię Hania i am już 3 miesiące i 23 dni :) Najwspanialsze co nas w życiu spotkało to my sami i nasze dziecko :)
    To jest drugi post który u Ciebie czytam i na serio ... świetnie piszesz:) Będę tu zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko to największe szczęście na świecie. Daje dużo radości. I czystej miłości!
      Życzę Wam wszystkiego dobrego!

      Dziękuję za komplement. Zapraszam do lektury ;)

      Usuń
  5. Ja mam endometrioze i torbiel i lekarz mnie nie straszyl ze bedzie mi ciezko zajsc w ciaze, szanse sa duze jak torbiel jest mala. Twój tekst mnie wystraszyl "ze kobieta z cysta i endometrioza" nie ma szans.....Mialam dopiero co laparoskopie i torbiel odrosla, nie moge sie co chwile operowac :( Chce sporobowac z ciaza teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedział mi wtedy, że trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno :)
      Nie powiedziałam, że lekarz mówił, że nie ma szans. Był zaskoczony, bo udało mi się zajść w ciąże bardzo szybko. On mi szykował termin operacji a ja za chwilę przychodzę do niego i mu mówię, że jestem w ciąży. Nie wierzył, że zdążę zajść w ciążę przed operacją, którą miałam mieć za 2 tygodnie. Zazwyczaj starania trwają dłużej....
      Może faktycznie nie napisałam dokładnie. Nie chciałam nikogo przestraszyć. Wręcz przeciwnie. Zobacz jak optymistycznie - to powinno Cię nawet pocieszyć. Zaszłam w ciążę niemalże natychmiast :D Więc szanse są duże :)
      Życzę Ci powodzenia i ściskam kciuki!

      Usuń

Każdy pozostawiony przez Was komentarz jest dla mnie bardzo cenny.
Bardzo serdecznie za niego dziękuję.