czwartek, 13 marca 2014

My się zimy bać musimy

Świat oszalał, zwariował i najprawdopodobniej stanął na głowie.


O jakiej zimie ja piszę, pomyślicie pewnie, bo w Polsce wiosna na całego. Wiem, wiem, widziałam prognozę pogody dla Polski i zazdroszczę. Ja, będąc tu w Bułgarii, zazdroszczę Wam wiosny.

Trzy dni temu spadł u nas śnieg. Straszny, zimny, mokry i co najgorsze - ciężki. Tak ciężki, że pozrywał słupy telegraficzne w Swilengradzie. Nagle wieczorem zostaliśmy bez prądu. Kalina już spała, a ja z mężem zamiast gapić się wieczorem w telewizor, spędziliśmy wieczór przy świecach wspominając stare dobre i złe dzieje.

Następnego dnia liczyłam na cud. A tu nie dość, że nie było i prądu, to także i wody oraz zasięgu w telefonach. Koniec świata 2014! Spanikowałam. Hristo śmiał się ze mnie, że panikuję, jak tylko prądu zabraknie. Takie rzeczy się zdarzają. Całkiem niedawno nawet słyszałam w telewizji, że spora część północnej Polski została bez prądu z powodu jakiegoś huraganu, który do Polski się zbliżał. Ok, zdarza się, zdarza, ale jak już się mi przydarzyło, to nie mogłam się odnaleźć.

Bez telewizji, komputera - przeżyję, ale.... bez wody? Bez kuchenki elektrycznej? A jak odgrzeję dziecku obiad? Ma jeść zimny? Bez ogrzewania w domu? I cicho tak i strasznie i ponuro!

   

W dodatku nieczynne były wszystkie sklepy, stacje benzynowe, zamknięte szkoły, przedszkola i wszystkie instytucje. Pomoc, która przyjechała z innych miast uporała się z problemem około 17.00. Hristo pobiegł po chleb do sklepu, ale chleba przecież nie było, bo i piekarnia nie pracowała w nocy.

                               
Mina mojego psa mówiła sama za siebie.

Dzień później poszłam z Kalinką na spacer. Świeciło słonko, topniał śnieg i mijała już ta zła aura.
To był błąd. W połowie drogi zostałam fizycznie wykończona. Pchanie wózka przez te zaspy okazało się nie na moje siły. I nerwy. Na szczęście szwagier odwiózł nas do domu. Gdyby nie to, stałabym tam na środku chodnika i płakała, czekając, aż nadejdzie wiosna.

                         

                        

Myślałam, ze zimy mi nie straszna. A jednak! Takiej zimy to ja się boję.

2 komentarze:

  1. Oj znam ten ból... właśnie przez huragan 3 dni byliśmy bez prądu ... masakra!

    OdpowiedzUsuń
  2. U rodzicow w Polsce jak sa burze to bardzo czesto sa dlugie przerwy w dostawie pradu. Tutaj cale szczescie takich problemow nie ma, ale z drugiej strony sniegu tez raczej nie uraczysz - u nas na osiedlu ostatni raz snieg padal rok temu przez ok. 30minut. Ma to swoje plusy, ale i minusy - by dziecko me snieg poznalo musze je zawiesc do Polski.

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony przez Was komentarz jest dla mnie bardzo cenny.
Bardzo serdecznie za niego dziękuję.