Tak więc przeżyłam ten dzień pomyślnie.
Cała i zdrowa. Nie ma przerzutów, guzków, niczego. Mogę cieszyć się życiem, przynajmniej przez najbliższe 3 miesiące, do czasu następnej kontroli. Gdy znów ogarnie mnie panika, z której, jak myślę, nigdy chyba się nie uwolnię.
Ufff...
Ufff :)
OdpowiedzUsuńHej Malwina!, Ciesze sie, ze wszystko w porzadku! Niedawno odkrylam Twojego bloga, zainteresowalo mnie to, ze mieszkasz w Bulgarii, dopiero pozniej doczytalam reszte Twojej historii... Trzymam mocno kciuki, zeby choroba nigdy wiecej nie powrocila.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji, to gdzie studiowalas bulgarystyke? Moze mamy wspolnych znajomych?
Pozdrawiam z Cypru!
Witaj.
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
Nie studiowałam bulgarystyki niestety. Na prawdę -niestety- bo żałuję, że nie pomyślałam szerzej wtedy, gdy wybierałam kierunek studiów.
A bułgarskiego nauczyłam się będąc tutaj. Zanim się przeprowadziłam, liznęłam trochę języka. Ale nic nie daje takiej lekcji, jak stały pobyt wśród Bułgarów.
Pozdrawiam :)
super wieści :)
OdpowiedzUsuń