Musiałam nauczyć się robić banicę. Jeśli któraś bułgarska kobieta nie umie jej robić, to hańba podobna do tej, gdy Polka nie umie lepić pierogów.
Moja ulubiona banica to ta ze serem i szpinakiem. Zrobiłam ostatnio swoją wersję tego dania. Szczerze mówiąc, miało być inaczej. Chciałam ją zawijać tak, jak zawijałam tikwenik. Ale wyszło, jak wyszło.
Opowiem Wam, jak to z nią było.
Ale najpierw potrzebne produkty:
* 1 opakowanie ciasta filo
* 0,5 kg szpinaku
* 30 dkg sera białego
* 0,5 szklanki oleju
* 0,5 szklanki gazowanej wody
* 4 jajka
* 1 łyżeczka proszku do pieczenia
* sól
Przygotowanie:
1. Najpierw podgotowałam sobie szpinak. I odczekałam trochę, żeby ostygnął. Ja miałam świeży, ale może być też mrożony. Ten świeży trochę mnie okłamał. Wyglądało, że jest go strasznie dużo i że wystarczy mi na 8 takich banic, a on po ugotowaniu skurczył się strasznie. Wiem, że to nic dziwnego, ale ze świeżym szpinakiem to było moje pierwsze spotkanie i zaskoczył mnie on swoim zachowaniem. Wkurzył po prostu. Bo tu właśnie pies pogrzebany był. Gdyby się okazało, że będzie go tak dużo, jak chciałam, wówczas zrobiłabym banicę zawijaną, faszerowaną, tak jak tikwenik. A tu okazało się mało i musiałam dokonać jakiejś twórczej inwencji.
2. W naczyniu połączyłam następujące produkty - szpinak, jajka, pokruszony ser, proszek do pieczenia, wodę gazowaną, olej i sól. Wymieszałam.
I tutaj rozległ się protest mojego męża, który z krwi i kości Bułgarem jest i z niejednego pieca banicę jadł. Lamentować zaczął, że "Malwina, tak nie robi się banicy!!! To za rzadkie jest, ty nie umiesz, nie wiesz jak!"
I różnego tego typu bluzgi w moim kierunku począł ciskać.
"Czekaj mężu, czekaj spokojnie na rezultat!"
3. Formę do pieczenia wysmarowałam olejem. I podarłam ciasto filo tak, jak mi pasowało. Tu urwałam, tam urwałam, tu zagniotłam, tam przycisnęłam. O tak:
4. I wylałam zawartość mojej miseczki na ciasto filo. Mając na uwadze, by farsz wszedł we wszystkie dziurki i zagniecenia. I żeby całe było przykryte farszem. Nic suchego ciasta nie może wystawać.
"Ha! I co ty na to powiesz, mężu ty mój, ty niedowiarku, ty, co? Zobacz, jaka dobra! I co teraz? Leżysz i krzyczysz. Czy jakoś tak."
A on na to - Żono, to najlepsza banica, jaką jadłem w życiu. :D
Tak więc uradowana komplementem z krwi i kości Bułgara, który przecież z niejednego pieca banicę jadł, padłam na łóżko samouwielbieniem ogarnięta i na wielbienie ze strony tego najlepszego Bułgara, jakiego w życiu widziałam, czekałam.
"Mów mi tak jeszcze, mężu, mów. I banicę podaj."
Hagaha hahaha hahaha banica faktycznie przepyszna byla, a zdjecia masz tak ladnie porobione no no :)
OdpowiedzUsuńDonata
:D Zdjęcia pierwsza klasa :D Bo i fotograf znakomity :)
UsuńGratulacje, że dałaś radę. A to ciasto filo można zrobić samemu, tak by nie musieć jechać po nie do Bułgarii ?
OdpowiedzUsuńCiasto filo można kupić w Polsce, pod tą samą nazwą. Będzie leżało obok opakowań ciasta francuskiego w Biedronce, Tesco lub innych hipermarketach.
UsuńMoże pisać filo, lub phyllo.
Można go również zastąpić bez problemu tortillami, takimi z których robi się kebaby. Wtedy bez zmian - podrzeć tortille, porwać i ułożyć byle jak, zalać.
Wyjdzie też na pewno bardzo smaczne.
:)
Oh banica!!! Ja najbardziej lubie taka klasyczna, tylko z sirene. No ale ta Twoja tez bym nie pogardzila;)
OdpowiedzUsuń:) Ja uwielbiam wszystkie, choć zgadzam się z Tobą, że klasyczna jest mega! :)
UsuńZapraszam w takim razie na banicę, między innymi :)
Może kiedyś będzie Ci po drodze :)
Nie lubię szpinaku :/ Ale cieszę się razem z Tobą, że Banica wyszła Ci po mistrzowsku :)
OdpowiedzUsuń