wtorek, 15 lipca 2014

Żyjemy dalej

Wczoraj, faktycznie, caaaały dzień byłam w Plovdiv na badaniach. Z jednego gabinetu, do drugiego, z jednego budynku do drugiego. Z jednymi wynikami ustawiałam się w kolejce po następne. Wróciłam zmęczona i miałam prawo nie mieć na nic sił. Chociażby na to, żeby tu zaglądnąć.

Dzisiaj już nic mnie nie tłumaczy. Choć staram się o wczorajszym dniu nie myśleć, jestem dłużna tym wszystkim osobom, które trzymały za mnie kciuki, napisać co i jak. Przede wszystkim bardzo wszystkim za kciuki dziękuję! To dla mnie szalenie ważne, wierzcie mi.

Wszystko jest dobrze. Choć nie mam jeszcze wyników wszystkich badań, to jak na razie nie ma niczego niepokojącego i wszystko jest dobrze. Uff, kamień spadł mi z serca i kolejne trzy miesiące żyjemy dalej. Spokojnie. Byle do następnej kontroli.

A ja uciekam przed samą sobą. Od wczoraj jestem bardzo przygnębiona. Nie chodzi o to, że złe wspomnienia do mnie wróciły. Z tymi wspomnieniami nauczyłam się żyć. One zawsze wracają. Każdego dnia wracają.
Chodzi o to, że strasznie, okropnie, niesamowicie bardzo przygnębiające są historie wszystkich tych ludzi razem wziętych i każdego z osobna.

Czekam w kolejce do ginekologa. Drzwi obok, długa kolejka, w której i ja siedziałam rok temu. Młode dziewczyny czekające badanie przed przyjęciem do szpitala (czyt. przed operacją usunięcia macicy). Patrzę na te twarze i myślę sobie "Spoko, dziewczyny, straszna droga przed wami, ale kiedyś ustawicie się do tej kolejki, w której ja stoję tu teraz. Będziecie chodzić tylko na kontrole i wszystko będzie dobrze."

Inne badanie. W innym budynku. Na oddziale chemioterapii. Tam to dopiero doła można złapać. Śmierdzi, strasznie śmierdzi chemią, ale możliwe, że tylko mi się wydaje. Chce mi się rzygać, jak tylko stanę przed tym budynkiem. Nienawidzę chemioterapii.
I ci ludzie. Tam to dopiero są dramaty. A ja siedzę w kolejce do następnego badania i ogarnia mnie rozpacz. Choć na co dzień dużo się uśmiecham i jestem mega szczęśliwa. Moje szczęście nie jest  ani naciągane, ani na pokaz, ani nie wiem, jakie jeszcze. Jest szczere. Ale przez takie dni, jak wczorajszy, spadam z chmur na ziemię. Przypominam sobie, że to życie bywa podłe. Okrutne i niesprawiedliwe. I że boli. Że życie boli straszliwym bólem i męką.

Jestem totalną idiotką. Ostatnimi czasy strasznie przejmują się nadprogramowymi kilogramami. Ćwiczę każdego dnia i zmieniłam nawyki żywieniowe. A waga ani drgnie! Jak to potrafi mnie załamać, jaka chodzę wściekła i sfrustrowana! I.... jaka głupia!
Boże, dziękuję Ci, że moja szanowna dupa nie mieści się w ulubione dżinsy! Bo o takich pięknych problemach jak ten marzyłam jeszcze rok temu. Żeby mój organizm nabrał siły, żeby mnie nic nie bolało, żeby być zdrową i silną. A dziś, kiedy mam wszystko, to jeszcze mi źle? Głupia jestem, przyznaję ze wstydem, jestem idiotką.

Ja przecież mam wszystko.

16 komentarzy:

  1. Kiedy widzimy jakie tragedie dzieją się "obok", dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że nasze drobne problemy, to nie problemy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteśmy twarde, uczy się sobie radzić, ale są takie chwile, kiedy coś sprawia, że nasze zrozumienie się gubi. W Twoim przypadku to szpital - musisz odreagować- ludzka rzecz. Mnie dopada, kiedy idę do klienta ( jestem agentem ubezpieczeniowym), a ten nie chce ze mną rozmawiać. Pracuję tylko na poleceniach, więc jak idę to coś już wiem - wiem że jest potrzeba. A ten mnie nie słucha, tylko nie i nie. To nie. Chwilę później, na spotkaniu u innych klientów, słyszę: "dlaczego pani dotarła do nas dopiero teraz?" Bo pewnie wcześniej, byście mnie potraktowali, jak ten z pierwszego spotkania. Taka praca...ale ludzkie historie bolą, podobnie jak bezsilność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, taka praca... Musisz być uzbrojona w niezwykła odporność, bo zdaję sobie sprawę, że Twoja praca to niełatwe zadanie...

      Usuń
  3. Jesteś silna - podziwiam... A myślenie o wadze? Lepiej czasami skupić się na głupotach, ot tak, żeby mózg nie podsuwał tych trudniejszych rzeczy pod nos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się i tak z tymi kilogramami rozprawię, tylko pomalutku. Już bez parcia, obsesyjnego ważenia i katowania się. Nic na siłę...

      Usuń
  4. Silna z Ciebie babka i dzielna cholernie. A problem z wagą i nadprogramowymi kg to chyba przypadłość większości z nas. Wczoraj byłam u swojej przyjaciółki, która jest w ciąży, będzie dziewczynka w połowie października pytam się jej jakie imię wybrali dla córeczki, ona mi odpowiada Kalina i od razu skojarzyło mi się imię z Tobą i Twoją Kalinką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wspaniała wiadomość! Bardzo mnie cieszy, gdy słyszę o "nowych" Kalinkach. Bo to dosyć rzadkie imię i nie wszystkim się podoba....

      Usuń
  5. Kochana Ty jestes nieslychanie dzielna...Ja jestem bardzo wyczulona na ludzkie cierpienie, nienawidze szpitali, nie potrafie w nich przebywac, gdyz nie jestem dla pacjentow podopora a wrecz przeciwnie. Gdy bylam w ciazy poszlismy ze szkola rodzenia zwiedzac oddzial polozniczo-ginekologiczny i neonatologiczny. Pielegniarka otworzyla drzwi z korytarza odwiedzajacych Intensywna Terapie Neonatologiczna, odskoczylam jak oparzona, nawet nie chcialam tam zajrzec, zal mi bylo tych wszystkich dzieciaczkow i ich rodzin. Rowno tydzien pozniej na oddzial ten trafil nasz syn. Niespisane sa wyroki boskie.
    Idiotka nie jestes!! Zycze i Tobie i sobie aby od tej pory naszymi najwiekszymi problemami bylo dupsko niemieszczace sie w spodniach lub z niego spadajace :)
    I wiesz co masz racje nalezy cieszyc sie zyciem, tym co mamy!! Super, ze badania wyszly dobrze, trzymam kciuki aby i pozostale nie odbiegaly od normy. I za 3 miesiace znow itd...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ewo!
      Masz rację, nigdy nie wiadomo, co nas może spotkać. Odwiedzałyście Intensywną Terapię Neonatologiczną? Ja gdybym widziała w ciąży ten oddział, to jestem pewna, że miałabym niezłe nerwy po tych widokach.. Tak po prostu serce się kraje.

      Usuń
  6. Jestes wielka szczesciara! Moja znajoma zmarla na raka macicy. Pamietam jak przyszla do mnie I powiedziala, ze wykryli raka I, ze jej mama zmarla jak miala 30 lat. Los jest okrutny. Po usunieciu macicy powstaly jej przerzuty na kregoslupie. Lekarze irlandzcy nie chcieli podjac sie operacji, pojechala wiec do Polski. Operacja nie powiodla sie. Zmarla zostawiajac 9 letniego Synka. Wybacz, ze o tym napisalam, ale przypomnialo mi sie to wszystko, ze zycie takie kruche..niewazne ekstra kilogramy. Tylko zdrowko...jak najwiecej zdrowka! Zycze by kazde badania wychodzily super I zebys nigdy nie musiala sie o nie martwic. Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jestem wielką szczęściarą, że mój rak został zdiagnozowany w miarę wcześnie. Zanim dał przerzuty. W poniedziałek miałam badanie kości. Są zdrowe. Wygląda na to, że póki co nie mam nigdzie przerzutów.
      Jest mi szalenie przykro z powodu Twojej znajomej. Dobrze wiem, ile bólu i cierpienia musiała przeżywać ta rodzina. To strasznie smutne. Właśnie o tym mówię... Że życie czasem bywa podłe!

      Jak tylko Kalina podrośnie, będzie chodzic ze mna na kontrole... Ona też jest w grupie ryzyka...

      Usuń
  7. Musimy uczyc się cieszyc z tych małych rzeczy...bo zycie naprawdę może dac w kosc, można zlapac takiego dola jak się patrzy na nieszczęście nasze lub innych... Z nadwaga to ja walcze codziennie po porodzie corki, każdego poniedziałku sobie mowie ze już nie tkne nic słodkiego do końca tygodnia ale co ja poradzę ze mój maz wracając z pracy wrecza mi zawsze cos słodkiego i mowi ze mam "trzymać forme" Okrutnik :-):-);-)
    Malwinka zycze Ci aby już były tylko dobre wyniki! Trzymaj forme!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry mąż..... Takie wsparcie mamy od swoich mężów....

      Ja jak ćwiczę, wyciskam z siebie siódme poty, a mąż przyjedzie, weźmie mnie do lustra i mówi "Przestań. No zobacz jaka jesteś piękna!"

      Ale wsparcie! Powinien mi mowić "Bravo, jestem z ciebie dumny, ale fajnie cwiczysz, dasz rade..."

      Usuń
  8. Bardzo mądry post. Też przejmuję się dupskiem, walczę z dodatkowymi kilogramami i często się dołuję, a przecież nie ma powodu, aby to robić. Gdy czytam o Twojej walce z chorobą, to rozumiem, jaką jestem szczęściarą- warto popatrzeć czasem na siebie przez pryzmat innych. Dla mnie to kubeł zimnej wody, bo uświadamiam sobie, jak trywialne są te moje problemiki. Cieszę się, że wszystko jest dobrze i oby tak było dalej, czego Ci szczerze życzę! Pozdrawiam:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Sabino...

      Kilogramy - to są przepiękne problemy. Jak się nie ma większych, to te są cudowne... Bo przecież w życiu nie można mieć wszystkiego, więc Bogu dziękujmy za szerszy rozmiar, ale w zdrowym ciele.

      Usuń

Każdy pozostawiony przez Was komentarz jest dla mnie bardzo cenny.
Bardzo serdecznie za niego dziękuję.