U nas nastąpiły zmiany. Nie tylko te, które stałym czytelnikom mojego bloga rzuciły się w oczy. Moja przyjaciółka twierdzi, że zmieniam wygląd bloga w zależności od tego, co mi akurat w duszy gra, co przeżywam i jak się czuję. Nie wiem, może faktycznie podświadomie (i świadomie pewnie też) marzę o tym, żeby wszystko było normalnie, zwyczajnie, przeciętnie i tak prosto. Potrzebuję prostoty, spokoju i zwyczajności i pewnie dlatego na pierwszy rzut wyleciały z bloga wszelkie chaotyczne gadżety i kolory.
Od czegoś życie trzeba zacząć porządkować a blogerzy mają tę możliwość, by porządkować na blogu....
Kalina od niedawna chodzi do żłobka. Zanim ją tam posłałam, przeżywałam to strasznie. Nie spodziewałam się tego po sobie, gdyż nigdy nie bywałam specjalnie przewrażliwiona. Nie trzęsę się ze strachu, że dziecko zmarznie i jej nie przegrzewam. Nie zmuszam jej do jedzenia, bo już się pogodziłam z tym, że czasami żadna siła niejadka nie przekona do zjedzenia więcej, niż bym chciała. Nie biadolę nad każdym jej upadkiem, jedynie nad poważniejszymi, gdy wiem, że naprawdę to mogło ją zaboleć. Zazwyczaj gdy spadnie, ja w ogóle nie komentuję jej upadku żadnymi słowami, traktują upadek jakby go nie było. Dzięki czemu Kalina wstanie, otrzepie kolana i biegnie bawić się dalej. (Pominę fakt, jak bardzo drażni mnie biadolenie jej taty, babci, dziadka, całej reszty świata, bo ich postawa może rozwalić to, co sobie zdążyłam zbudować). Powiedzieć można by, że jestem totalnie wyluzowaną mamą, ale spokojnie... potrafię u Kaliny dostrzec problem i wiem kiedy i jak reagować. Znam swoje dziecko najlepiej na świecie.
I kiedy miała iść do żłobka, wcale nie przerażał mnie fakt, że być może będzie płakać, nie będzie chciała uczęszczać do żłobka, że jej się nie będzie podobało bez mamy. Stwierdziłam, że płacz dziecka jest niekiedy nieunikniony i trzeba przez to przejść. Z resztą jak przystało na moje lajtowe podejście, Kalina płaczem u mnie nic nie załatwi, więc jej potencjalne łzy rozpaczy pewnie by mnie aż tak nie zdołowały... Wierzę, że w żłobku żadna krzywda jej się nie stanie, więc nie to spędza mi sen z powiek.
Przeżywam natomiast inną rzecz.... Oto moje dziecko zaczyna nowy etap w swoim życiu. Do tej pory byłam zawsze przy niej. Byłyśmy nierozerwalne. A teraz ona zaczyna swoje życie. Takie, w którym nie ma stale mamy, w którym nie mogę widzieć co ją rozbawiło, co ją zasmuciło, co przeżywała, co ją zainteresowało. Kilka godzin dziennie, w których nie mogę obserwować jej reakcji, jej doświadczeń, jej poczynań. Moja maleńka dziewczynka tworzy przestrzeń tylko swoją. Oddzielny maleńki człowiek. Jej przeżycia, jej wspomnienia i jej emocje. Już nie nasze, już nie wszystko będziemy przeżywać razem.

brawo Kalinka, duza z Ciebie dziewczynka!
OdpowiedzUsuńA zmiany sa fajne..lubie przejrzyste i proste blogi :) bez zbednych dodatkow!
UsuńJa czułam się podobnie, gdy posłałam Gaję do przedszkola. Moje obawy jednak było bezpodstawne, bo mała bardzo sobie radzi :). Chyba więc matki tak mają, że przeżywają zmiany bardziej niż dzieci.
OdpowiedzUsuńNowy wygląd bloga bardzo mi się podoba. Lubię białe tła i minimalizm, zresztą sama planuję jakieś nowości u siebie :).
O, ładnie tu teraz- tak inaczej! A wczoraj nie mogłam wejść na bloga, i bałam się, że się już nie dostanę :(
OdpowiedzUsuńDzielne jesteście Dziewczyny, a Kalina to zuch!
Wiem i rozumiem co przeżywasz u nas wrzesień=przedszkolak, czerwiec ostatni miesiąc żłobka i można powiedzieć, że pierwszy etap edukacji za Lulcią, i kiedy to minęło no kiedy. A żłobek fajny jest :)
OdpowiedzUsuńI podoba mi się u ciebie
Zawsze u Ciebie na blogu było fajnie, ale teraz to jest czadowo ;) Ładnie, przejrzyście :) Zmiany są fajne i potrzebne. Ja też się boję momentu, kiedy moje dziecko ruszy w świat- czyli od momentu przedszkola. Taka kolej rzeczy, kiedyś Nasze mamy przeżywały to samo, kiedy to My szłyśmy do zerówki.
OdpowiedzUsuńSzablon bloga super, bardzo w moim guscie ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Kalince, a przede wszystkim Tobie :)
Bardzo Ci zazdroszczę tego lajtowego podejścia. Ja strasznie przeżywałam pójście córci do przedszkola i mimo, że rozum mówił jedno, to emocje brały nad nim górę. Trochę trwało zanim się uspokoiłam i doceniłam ten etap kiedy moje dziecko zaczęło samo kreować przestrzeń wokół siebie. Gratulacje dla Kalinki!
OdpowiedzUsuńChyba wszystkie czujemy to samo :) z jednej strony bardzo chciałabym, żeby Laura była już na tyle duża i samodzielna by dać sobie radę beze mnie i móc pójść do przedszkola a ja do pracy, z drugiej jednak zupełnie nie wyobrażam sobie rozstania z córcią, z którą jestem niemal zupełnie bez przerw od chwili, w której przyszła ns świat :)
OdpowiedzUsuńOj jak ladnie :) Dobrze, ze wrocilas- juz sie martwilam, ze gdzies zniknelas... ciekaw jestem szczegolow bulgarskiego przesdszkola- opisz prosze jak tam u was to jest??
OdpowiedzUsuńKalinka dorasta- dobrze, ze masz takie zdrowe podejscie do tych nowosci- to tylko utwierdza Mala o slusznosci chodzenia do przedszkola :)
Mass Sliczne dziecko:)
OdpowiedzUsuń