piątek, 24 stycznia 2014

Polskie ślady w Bułgarii cz. II


  • Polacy na wakacjach
Na bułgarskich plażach wypoczywa wielu turystów i jest wśród nich ogromna liczba Polaków. Kilku znajomych, którzy mieszkają nad morzem, mówią, że w lecie na ulicach Warny, czy Burgas, nieustannie słychać polski język. Nic dziwnego. Tanio, blisko, ciepło. Klimat jest świetny na kąpanie w morzu i wylegiwanie się na plaży. Czyli to, czego ja osobiście nie lubię. Widziałam morze w Polsce, Anglii, Holandii, Grecji i we Włoszech i mogę podziwiać plaże nie dłużej niż pół godziny. Tak, wierzcie mi - są tacy ludzie. Nie sądzę, żeby była na świecie taka plaża, na której lubiłabym bywać. Wolę góry.

No a w Bułgarii dla każdego coś dobrego. 


Morze 

Nesebyr - miasto położone na półwyspie Morza Czarnego
żródło

Warna
źródło



Słoneczny brzeg
źródło



Góry




Widok ze szczytu górskiego Szipka w Starej Płaninie

Stara Płanina
źródło

Pirin
źródło



  • Adam Mickiewicz


Pomnik Adama Mickiewicza w Burgas
źródło

Kiedy zobaczyłam przypadkiem to zdjęcie w internecie, byłam zaskoczona. Nie umiałam wtedy jeszcze czytać cyrylicy. Twarz na pomniku wydawała się znajoma. Daty urodzenia i śmierci się zgadzały. Napis - Адам Мицкевич, który jeszcze wtedy w moim odczuciu niewiele różnił się od hieroglifów, mógł faktycznie być tym, co myślałam.

Byłam zaskoczona, choć właściwie nie powinnam. W końcu absolwentka polonistyki powinna mieć w małym palcu biografię Adama Mickiewicza, a ja do niedawna nie miałam pojęcia o tym, co on tam robił i kiedy, i dlaczego ja tego nie wiem! Nadrobiłam zaległości i jak się okazuje Adam Mickiewicz przebywał w Burgas, gdzie znajduje się jego pomnik. Miesiąc później zmarł w Konstantynopolu.
Zauważyłam nawet, że na ten temat powstała książka:
 Dobrosława Świerczyńska, Zapomniane relacje o pobycie Mickiewicza w Burgas.
Serce polonistki się uspokaja na widok słowa "zapomniane". Ufff, może nie jestem jedyną, która o Mickiewiczu w Bułgarii nie miała pojęcia. Szkoda, że do tej książki nie mam dostępu, przeczytałabym ją bardzo chętnie.

  • Nazewnictwo miejskie
O tym, że w Poznaniu jest ulica Bułgarska, wiedzą chyba wszyscy fani polskiej piłki nożnej.
Poza tym w Krakowie i Warszawie są ulice Christo Botewa - największego bułgarskiego bohatera narodowego i poety. Jego imieniem została nazwana także Szkoła Podstawowa nr 238 w Warszawie.

A w Bułgarii..
- ulica Adama Mickiewicza w Burgas, Sofii i Szumen
- Szkoła Podstawowa im. Adama Mickiewicza w Sofii (15 ЦОУ)
- Przedszkole im. Adama Mickiewicza w Sofii (41 ОДЗ)
- ulica Krakow w Warnie i Wielkim Tyrnowie

A jeśli jest jeszcze jakieś upamiętnienie, wspomnienie, ślad Polski w nazewnictwie miejskim w Bułgarii, o którym nie wiem, to poinformujcie mnie o nim szybko, proszę! Bardzo lubię takie ciekawostki.



Wkrótce III część polskich śladów w Bułgarii. Zapraszam!



Wszystkie zdjęcia pochodzą z internetu.







środa, 15 stycznia 2014

Polskie ślady w Bułgarii cz. I

Postanowiłam pokazać Wam, co łączy Polskę z Bułgarią. Oczywiście przedstawię jedynie to, co sama zdążyłam zauważyć, dowiedzieć się, doczytać i o czym mogłabym w jakiś sposób się wypowiedzieć. Całość podzieliłam na 3 części, więc pozostałe opowieści pojawią się wkrótce.



  • Emigracja serc


        Oprócz wszystkim znanej emigracji zarobkowej, lub innych typów emigracji, np. politycznej, wojennej, czy naukowej, istnieje również pojęcie, które według mnie jest cudowne, bo brzmi  poważnie i naukowo, jak również metaforycznie i romantycznie. Chodzi o emigrację serc.
Pozwoliłam sobie, opisując ślady polskie w Bułgarii, zacząć od siebie :) Bo zarówno ja, jak i wiele innych Polaków, tworzymy grupę ludzi, którzy postanowili opuścić rodzinne strony, by żyć w dalekim kraju i w małżeńskim życiu towarzyszyć swoim bułgarskim wybrankom. Jest wielu Polaków, a właściwie Polek, które mieszkają w Bułgarii na stałe. Za każdym razem gdy podróżuję autokarem do, lub z Polski, spotykam w podróży kobiety, które mieszkają w Bułgarii, wyszły za mąż za Bułgara i mają polsko-bułgarskie potomstwo.
Tak to było dawno temu - podczas wakacji nad Morzem Czarnym wiązały się znajomości, które dzięki chęciom i uczuciu przeradzały się w poważne związki. Ludzie wzdychali do siebie z tęsknoty, pisali listy. Nie dzwonili do siebie, bo przecież 30 lat temu nie każdy miał telefon. Nie widzieli się na skype, bo takie cuda były wówczas totalną abstrakcją. Mimo to siła uczucia bywała tak wielka, że nawet takie odległości, różnica kulturowa, ograniczony kontakt, nie stawały na przeszkodzie, by zbudować coś poważnego. Dowodem na to są właśnie te kobiety, które żyją w Bułgarii od wielu, wielu lat, u boku bułgarskiego męża.
A jak to wygląda dzisiaj? Dziś świat jest mały i ludzie poznają się wszędzie. Wszelkie odległości skracają się dzięki rozmowom przez internet, e-mailom, czy chociażby SMS-om. Dziś łatwiej się tęskni. I podróżuje się znacznie łatwiej. Poza mną i Hristo znam jeszcze co najmniej 6 związków polsko-bułgarskich, którzy również świetnie się dogadują i których, jeśli to teraz czytają i się śmieją pod nosem, że do nich piję, serdecznie pozdrawiam.
No cóż... Pozwolę sobie powiedzieć w imieniu nas wszystkich. Pomimo tego, że wciąż tkwi w nas tęsknota za Polską, pomimo tego, że, chcąc nie chcąc, oddalamy się od polskiego życia kulturalnego i politycznego, a nawet czasami zapominamy się w poprawnym posługiwaniu się polszczyzną, stajemy się częścią Bułgarii, przejmujemy bułgarskie przyzwyczajenia i przede wszystkim żyjemy w swoim małym wielkim światku, tworzymy niepowtarzalną rodzinę i teraz powiem sama za siebie - wiem, że warto.



  • Władysław Warneńczyk                                                                                             



A teraz troszkę historii. Władysław III Jagiełło był królem Polski od 1434 roku i królem Węgier od roku 1440. Przyjrzałam się lekko tej historycznej postaci i muszę powiedzieć, że legendy z nim związane są dosyć ciekawe:
- Nazwany został Warneńczykiem, bo podobno poległ w bitwie pod Warną - jednym z największych nadmorskich miast w dzisiejszej Bułgarii. Ale czy na prawdę tam zmarł, tego nie wiadomo, gdyż jego ciało nigdy nie zostało odnalezione. Jeśli tak, to jego życie było bardzo krótkie, żył zaledwie 20 lat.
- Na koronację następnego króla czekano aż 3 lata, bo cały czas wierzono, że król żyje gdzieś w Grecji, Portugalii czy w Konstantynopolu i że powróci na tron. W związku z tym pojawiało się wielu pseudo-warneńczyków, a każdy, którego matka nie zidentyfikowała, został stracony.
- Matka, Zofia Holszańska, została oskarżona o zdradę króla - 70-letniego Władysława Jagiełły. Podejrzewano, ze jej syn, później zwany Warneńczykiem, jest dzieckiem z lewego łoża i ona sama musiała przysiąc, że tak nie jest. 
- Istnieje również teoria, że Władysław Warneńczyk był homoseksualistą. Wszystkich zainteresowanych zapraszam TUTAJ po więcej informacji.
Ja jeszcze w Warnie nie byłam. Ale będę :) Na pewno będę, przecież moim celem jest przejechać Bułgarię wzdłuż i wszerz. A jeśli tam będę, to nie ominę mauzoleum Władysława Warneńczyka, które się tam znajduje.

Mauzoleum Władysława Warneńczyka w Warnie
źródło

W 1916 roku założono w Bułgarii klub piłkarski, który nazywał się Władysław Warna. Klub ten jako pierwszy zdobył tytuł mistrza Bułgarii w piłce nożnej.


  • KATARZYNA Estate

Około 7 km od Swilengradu znajduje się winiarnia Katarzyna. Mieszkamy na samym południu Bułgarii i  teren ten jest najbardziej urodzajny do uprawy winogron. 

Kiedy przyjechałam tu po raz pierwszy, zobaczyłam przy drodze wielką reklamę z napisem "Katarzyna". Wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, że chodzi o winiarnię. Ucieszyłam się, że odnalazłam pierwszy polski ślad. I tu Hristo zbił mnie z tropu mówiąc, że Katarzyna to firma, która z Polską nie ma nic wspólnego, tylko z Francją. O nie, nie, nie. Patrzę i widzę napis z polskim imieniem, przecież pisze jak byk Katarzyna, nie zaś Catherine, Katerina czy inna Cathleen. I postanowiłam dowieść prawdy i udowodnić mu, że winiarnia, mimo że francuska, z Polską ma na pewno coś wspólnego.

Okazuje się, że właścicielem winiarni jest Krzysztof  Tryliński, który mieszka w Burgundii - najbardziej znanym regionie winiarskim na świecie, mieszczącym się faktycznie we Francji. Uprawa winorośli pod Swilengradem obejmuje około 5500 hektarów ziemi.

Na zakończenie mała anegdota. Na drugie imię mam Katarzyna i bardzo często w sytuacjach oficjalnych zmuszona jestem tu w Bułgarii przedstawiać się dwoma imionami. Do ludzi nie dociera, że tego imienia nie czyta się Katarżina. Raz nawet jedna kobieta usiłowała mnie przekonać, że przecież tam jest R, a tuż za nim jest Z, które właściwie powinno być pisane w ten sposób 
Ž. Tak więc mam na imię Katarżina, czy chcę, czy nie chcę. Jedynie męża udało mi się przekonać, że tak nie jest i razem próbujemy walczyć z wiatrakami, przy różnych okazjach tłumacząc ludziom jak należycie wymawiać nazwę winnicy.

A teraz przed wami wspomniana Katarzyna w całej okazałości. 

Zdjęcia pochodzą ze strony http://www.katarzyna.bg/index.php

Przed dworem Katarzyna Estate





Dwór-restauracja Katarzyna, gdzie można degustować wina.



Robią się wina, a na ścianach malowidła przestawiające Traków. Ten teren to dawna Tracja.




















Wkrótce kolejna część "Polskich śladów w Bułgarii". Zapraszam!





sobota, 11 stycznia 2014

Język bułgarski

Bardzo często gdy któryś z moich polskich znajomych słyszy, jak rozmawiamy z Hristo po bułgarsku, mówi nam wtedy, że ten język jest bardzo podobny do rosyjskiego. A mi wówczas na myśl przychodzi ten demotywator i utwierdzam się, że jest wielu ludzi, którzy tak o bułgarskim języku myśli.

stąd pochodzi zdjęcie

A ja przypominam sobie wykłady z językoznawstwa i odpowiadam, że owszem, jest podobny, bo to również język słowiański, jak rosyjski, czy też polski. Ale zalicza się on do grupy języków południowosłowiańskich, w związku z tym jest bardziej podobny do serbskiego, macedońskiego, chorwackiego i słoweńskiego, niż do rosyjskiego.


Zwykle mówię do Hristo po polsku, bo chcę, żeby on znał polski, ale z bułgarskim nie mam większych problemów. Choć uczę się go cały czas. Są takie słowa, które tworzą bardzo zabawne sytuacje w naszym życiu. Oto kilka z nich:

  • Kiedyś w Krakowie jedliśmy obwarzanki i Hristo poznał nowe słówko. Nie używał go wieki i całkiem niedawno wrócił ze sklepu i mówi - Coś ci kupiłem. Pytam się, co to jest, a on na to - Jak to co? Obrażonek. Z radością zjadłam obrażonka.
  • Gdy urodziła się Kalina, moja teściowa pewnego razu wchodzi do nas do pokoju i mówi - Malwina, mam dla Kaliny ładną żiletkę. Przeraziłam się i powiedziałam jej, że nie wiem, co ona zamierza tą żyletką robić mojemu dziecku, ale jej na to nie pozwalam. Okazało się, że żiletka to piękny rozpinany sweterek.
  • Wstydzę się po bułgarsku to sram. Dawno temu, gdy rozmawialiśmy przez skypa, a Hristo nie poznał jeszcze mojej rodziny, moja mama stanęła przed kamerą, chcąc go zobaczyć. Mówię Hristo, moja mama na ciebie patrzy, a on na to O nie, Malwinka, ja sram! Mina mojej mamy - bezcenna.
Podobnych sytuacji jest wiele i jeszcze kiedyś Wam o tym opowiem.

A tym, którzy uczą się bułgarskiego, lub chcieliby się go pouczyć, polecam gorąco tego bloga, bo jego właścicielka jest świetną nauczycielką.

piątek, 10 stycznia 2014

SVILENGRAD



Mieszkam w Swilengradzie. Powiem Wam kilka słów o tym mieście.

Niemal w całej Bułgarii, wzdłuż i wszesz, na większości autostrad i drogach szybkiego ruchu znajdują się tablice informacyjne, które wskazują drogę do Swilengradu. Zdawać by się mogło, że jest to wielka metropolia i duże miasto. Ale temu miastu daleko jest do metropolii, a są i takie miejsca w Swilengradzie, gdzie zastanawiam się, czy aby na pewno jestem w mieście. Żyje tu około 18 tysięcy mieszkańców, czyli bardzo, bardzo, bardzo mało. Pochodzę z dużego miasta i przeprowadzka do Swilengradu nie była dla mnie łatwa, ale trudno. Jak to się mówi - miłość wymaga poświęceń.

Dlaczego więc wszystkie drogi prowadzą do Swilengradu? Bo znajduje się w bardzo strategicznym miejscu, mianowicie na granicy trzech państw - Bułgarii, Turcji i Grecji. W samym środeczku. Do Turcji mamy mniej więcej 15 km, do Grecji podobnie. Sobota to w Bułgarii dzień handlowy. Dlatego każdej soboty spotkać można tu wielu Greków, którzy przyjeżdżają na zakupy. Tutaj opłaca im się kupować. A z tego co widzę, gdy przypadkiem w sobotę również jestem w supermarkecie, spora część ich zakupów to piwo Zagorka. Nie dziwię się. Piwo w Bułgarii jest bardzo dobre. Z kolei Bułgarzy jeżdżą na zakupy do Turcji, do miasta Edirne, oddalonego od granicy około 15 km. O tych zakupach opowiem Wam kiedyś w innym poście.
Znajduje się tu największa w Europie granica. To ona dzieli Europę z Azją. Do Istambułu mamy około 220 km, a jak wiemy, połowa tego miasta jest europejska, druga zaś azjatycka. Tym samym można powiedzieć, że do Azji mamy bardzo niedaleko.

Oto mój widok z okna - pasmo górskie Rodopy Wschodnie. Część z nich należy do Bułgarii, a druga część do Grecji. Uwielbiam wieczorami patrzeć, jak słońce kryje się za górami, a w dolinie błyszczą światła jakiejś greckiej wioski.





Zobaczcie sobie poniższy teledysk. Oprócz tej pani, która tańczy wkoło swojego roweru, widzimy Swilengrad, bo tu właśnie kręcony był klip. ( O właściwościach wokalnych, czy muzycznych tu nie rozmawiamy :) )Ten park znajduje się tuż zaraz obok mojego mieszkania. 



Ze względu na bliskość granicy Swilengrad jest pełen hoteli i kasyn. To w tych miejscach pracują młodzi ludzie. Gdy poznawałam znajomych mojego męża, na pytanie czym się zajmują, odpowiadał mi - ta pracuje w kasynie, ta w kasynie, tamta w kasynie, a ta w hotelu. Tak więc rynek pracy w Swilengadzie nie oferuje wiele. Panuje tu duże bezrobocie, a marzeniem każdego mężczyzny jest praca na granicy.

Życie w małym mieście czasami mnie dobija. Gdy wychodzę z dzieckiem na spacer, nie mamy zbyt wiele do wędrowania. W godzinę obejdziemy całe miasto. Plusem jest to, że wszędzie jest blisko, ale wkurza mnie, że wszyscy wszystko wiedzą i wszystkich znają, i że nawet majtek nie mogę sobie kupić anonimowo. Co więc tutaj robię?
Widzicie, po tym wszystkim co przeszłam, mam tylko 2 oczekiwania od życia. Przede wszystkim chcę być zdrowa i żeby moja rodzina była zdrowa. I chcę żebyśmy się wszyscy razem kochali - ja, Hristo i Kalina, nasza córka. Mam to wszystko, więc cała reszta jest nieważna. Żadna galeria handlowa, żadna wysoko rozwinięta komunikacja nie da mi tyle szczęścia, ile już mam.