piątek, 24 października 2014

Rola kobiety w Bułgarii

W pewnym komentarzu napisała do mnie Małgosia rzecz ciekawą i wartą uwagi. Żeby było wiadomo, o co chodzi, na początek przytoczę wspomniany komentarz:

"Wspomniałaś ostatnio o Perperikonie, a mnie się przypomniała ciekawa książka o Bułgarii, którą czytałam jakiś czas temu. Autorka pisze głównie o Rodopach, ale podaje sporo informacji o bułgarskich tradycjach, kuchni, historii, a zwłaszcza o codziennym życiu. Były tam opinie, które mnie zaskoczyły, np. "Kobieta w tym kraju jest człowiekiem gorszej kategorii", albo: "Mężczyźni nie zajmują się domem i dzieckiem, nawet jeśli nie pracują" i jeszcze: "Ważne decyzje podejmuje ojciec, potem mąż albo najstarszy syn" itp. Jak sądzę, inaczej wygląda to na wsi czy w małej miejscowości, a inaczej w dużym mieście. Bardzo jestem ciekawa Twoich obserwacji i zdania w tej kwestii. Podrzucam temat na kolejny post. Niezbyt kontrowersyjny :)"



Jak się później okazało, Małgosi chodziło o książkę Ałbeny Grabowskiej-Grzyb pt.
"Tam, gdzie urodził się Orfeusz". Przyznaję, że ta książka jest na mojej obowiązkowej liście życiowych książek "do przeczytania/do zdobycia/must have!". Najpierw przykuł moją uwagę sam tytuł. To tutaj, w bułgarskich (wtedy - trackich) górach Rodopach urodził się znany mitologiczny śpiewak i poeta. Małgosia podsyciła moją ciekawość co do tej książki, która do tej pory zachęcała mnie przyciągającym tytułem, a teraz zachęca mnie jeszcze intrygującymi stwierdzeniami autorki.

Małgosiu, przedstawię moje własne obserwacje w tym temacie, wyciągnę jakieś niewielkie wnioski, ale nie mam odwagi generalizować. To, że zauważyłam takie, czy inne postawy i zachowania społeczne, nie musi znaczyć, że odnoszą się one do całej Bułgarii długiej i szerokiej.

Zatem:

Czy kobieta w Bułgarii jest człowiekiem gorszej kategorii?

- Kiedy byłam w ciąży, pewnego dnia oznajmiliśmy teściom, że znamy już płeć dziecka. Ci z niecierpliwością nasłuchiwali, co im powiem, a gdy usłyszeli, że dziewczynka, teściowa powiedziała "Nieeee nooo, nic się nie stało! Niech i w naszej rodzinie będzie jakaś dziewczynka". (Teściowa ma dwóch synów, jej matka ma syna, jej brat ma syna.) Zareagowali po prostu   t a k t o w n i e....  Rozczarowanie kryli bardzo usilnie i prawie by im się udało, gdyby nie to, że po prostu było i tak wyczuwalne.

- Wśród grona przyjaciół mojego męża to my pierwsi założyliśmy rodzinę. Po nas posypały się wśród znajomych ciąże jak z rękawa (Ale ja lubię frazeologię! "Posypały się ciąże jak z rękawa"). Pewnej parze od początku ginekolog mówił, że będzie chłopiec. Lekarz przez całą ciążę potwierdzał tę teorię i kolega był dumny jak paw. Cieszył się niezmiernie i na wszystkie strony świata głosił, że urodzi mu się syn. Będzie z nim w piłkę grał i będą razem na ryby chodzić. Zdarzyło mu się nawet powiedzieć coś w stylu "Niech no tylko spróbuje to dziecko nie być chłopakiem, to nie wiem co zrobię!". To dziecko wywinęło rodzicom numer i w ostatnim miesiącu ciąży okazało się, że jest dziewczynką. Wszyscy znajomi cichutko za plecami lekko się z kolegi podśmiewali i trochę sobie z niego kpili. Dziś córeczka ma już roczek, a kolega jest dobrym ojcem, ale pamiętam te jego oczekiwania....

- Kolejna sytuacja jest bardzo podobna. Ta sama historia. Kolega, któremu ma urodzić się dziecko, nawiasem mówiąc, za kilka dni. Początkowo było mówione, że będzie chłopiec. Ojciec cieszył się bardzo. No!, przynajmniej on będzie miał syna! Co to na ryby z nim będzie chodzić i piłkę będzie kopał. Całkiem niedawno okazało się, że na świat przyjdzie córeczka, a przyszły tata przemalować musiał urządzony już na niebiesko pokój dziecka. Uwaga! - jego partnerka spanikowała, gdy lekarz oznajmił jej, że jednak będzie dziewczynka. Przez kilka dni kryła przed nim tę wiadomość, bo bardzo bała się mu ją przekazać. Chłopak do dziś nie kryje rozczarowania.

- Więc jak już oceniłam postawy dwóch kolegów, to może wypada powiedzieć o reakcji mojego męża na wieść o tym, że urodzi mu się córeczka. Hristo stwierdził... - "Super! Nauczę ją ryby łowić i w piłkę grać!"

- Opowiadałam już raz historię, jak pewna babcia na widok tego,że mała Kalina zorientowała się, jak odkręcić wodę w kranie, stwierdziła: "Zobacz ją! Ona wie, gdzie to odkręcić. Widzisz to? Dziewczynka jest, a jaka mądra". Było to dla starszej pani niepojęte, że można być dziewczynką i do tego bystrą.

Czy bułgarscy mężczyźni zajmują się dzieckiem i domem?

- Tu pokuszę się o kategoryczne stwierdzenie, że podział ról jest w Bułgarii oczywistym zjawiskiem. Tym zajmuje się kobieta, tym mężczyzna. A kiedy ktoś swojej roli nie spełnia - hańba! Kiedyś, gdy ja byłam w Polsce, a Hristo w Bułgarii, rozmawialiśmy na skype. Opowiedział mi, jak było na rybach, gdzie nad rzeką spędził cały dzień w gronie trzech kolegów i jednej dziewczyny,narzeczonej jednego z przyjaciół. Stwierdził wtedy: "No i myśmy wszyscy robili sałatkę, przygotowaliśmy stół, kroiliśmy to, tamto, a ona leżała i się opalała!" Jak widać, niewykonanie kobiecych czynności przynosi wstyd przed kolegami. Wydaje mi się, że i w polskiej mentalności jest tak samo. Tak chyba wszędzie na świecie zostało przyjęte. 

- Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że jest inny, niż w typowym bułgarskim domu. Ale to tylko dlatego, że okoliczności nie dały nam wyboru. Ze względu na moją częstą niedyspozycję lub nieobecność w domu, to mój mąż zajmował się malusieńką Kaliną. Gdy byłam w domu, mąż mnie zmieniał i często stawał do Kaliny w nocy, brał ją nad ranem do innego pokoju i kazał mi spać i odpoczywać. Inni mężczyźni przypuszczam, że tak nie robią, gdyż na zachowanie mojego męża jego koledzy reagują z wielką aprobatą, szacunkiem i podziwem. A dlaczego tak nie robią? Właśnie z tego powodu, o którym już kiedyś wspomniałam - mamom pomagają babcie! To oczywiste, że malusim dzieckiem czasem się zajmuje babcia, a czasem mama... Nie będę się powtarzać. Tych, którzy nie czytali, odsyłam tutaj.

- Kiedyś spacerowaliśmy przez wieś. Byliśmy odwiedzić babcię mojego męża. W tej wsi mieszka już tylko kilkoro starszych ludzi. Nikt więcej. Przechodząc obok jakiegoś domu, pewien starszy mężczyzna zagadał do nas słowami: "Ooooo, co to się porobiło w tych czasach! Spacerujecie sobie w biały dzień z wózkiem! Kiedyś to tak nie było! Kiedyś młode, silne kobiety to w polu pracowały! A teraz patrzcie ją! Na spacerki sobie z mężem i dzieckiem chodzi". Było to skierowane do mnie i poczułam się, jakbym nie wiem jak zawiniła tym, że idę na spacer. Spytałam więc męża, kto w takim razie zajmował się dziećmi w tym czasie. "Jak to kto? Babcie, prababcie! Kobiety, które już nie miały sił na pracę w polu." Tu chyba moje rozważania zakręciły koło i wracamy do punktu wcześniejszego. Właśnie odkryliśmy, skąd wzięło się to, że i do dziś babcie tak czynnie biorą udział w opiece nad dzieckiem.

- Co do obowiązków domowych to tak, wymaga się od kobiety, żeby dom błyszczał czystością. Kobiety tu stale czyszczą, sprzątają. Pisałam o tym. Czy mężczyzna wykonuje prace domowe? Trudno mi powiedzieć. Mieszkaliśmy kiedyś z teściem, który jedynie śmieci wynosił. A mój mąż? W obowiązkach domowych pomagał mi od zawsze. Najpierw mieszkaliśmy z teściami, więc wtedy niewiele robiliśmy w domu, później byłam w ciąży, więc mi pomagał. Później byłam chora, więc mi pomagał. Dziś jestem w pełni sił, a on stale mi pomaga i nie wiem, czy to z przyzwyczajenia, czy po prostu taki pracuś mi się trafił, który bezczynnie siedzieć nie może.
Małgosiu, nie mam innych obserwacji na ten temat.... nie wiem...

Czy mężczyźni podejmują ważne decyzje? Mąż, a później starszy syn?

Na to pytanie jest mi trudno odpowiedzieć, bo dotyczą one wewnętrznego życia rodzinnego i musiałabym mieć kilka porównań, by coś na ten temat wiedzieć więcej. Sama jestem ciekawa. Na tyle, na ile widzę, odpowiedziałabym, że nie. Bo z mężem podejmujemy wspólnie ważne decyzje, a z kolei teściowa jest domatorką, a teściu pantoflarzem, który w życiu jej się nie postawił i domyślam się, że wszelkie decyzje były zawsze JEJ. 
Ciekawa jestem innym opinii na ten temat.




P.S. Małgosiu, mam nadzieję, że choć trochę zobrazowałam Ci, jak teoria autorki książki przekłada się na praktykę, którą obserwuję.



11 komentarzy:

  1. Przypomnialo mi sie jak jedna z sasiadek tesciowej odkryla moj ciazowy brzuszech i grzecznie zapytala czy oczekuje malenstwa. Po moim przytaknieciu pokusila sie o pytanie na temat plci. Zgodnie z prawda odpowiedzialam, ze chlopiec a Pani ze szczerym wspolczuciem odparla ''w sumie to i chlopiec dobry''. Grzecznie sie tylko usmiechnelam, ale w glowie zadawalam sobie pytanie czy kazda matka musi pragnac corki?

    Co do opieki nad dzieckiem. Jak juz wiesz my bylismy w dosc orginalnej sytuacji. 2 miesiace na oddziale, syn kruchutki, ja sie strasznie balam, ze moge u wyrzadzic krzywde. I mimo, iz to ja jako pierwsza wzielam na rece naszego syna to M. jako pierwszy przewinal mu w inkubatorze pieluszke, M. jako pierwszy podal mu butelke. Pozniej w domu z racji tego, iz ja mleko odciagalam, maz Stefkowi je podawal. Razem wstawalismy w nocy, ja do ''dojenia'' on na karmienie. Ja odciagalam On syna usypial. Do dzis jest tak, ze jesli maz jest w domu to wlasnie on serwuje Stefkowi jedzenie. KIedys gdy Stefek byl jeszcze nimowlakiem odwiedzila nas znajoma i oczy przecierala ze zdziwienia jak to moj maz sie synem opiekuje. Wytlumaczyla nam, ze jest to spowodowae tym, iz jej sasiadka muszac pilnie wyjsc po zakupy przynosi swojego niemowlaka do niej, podczas gdy tatus dziecka siedzi na kanapie przed TV i twierdzi, ze on sie dzieckiem zajac nie umie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewaaa... jak czytam, jak mieliście dobrze z tym, że mogliście być blisko przy dziecku, gdy było w inkubatorze. Ja urodziłam dziecko i przez 1,5 miesiaca widzialam go 4 razy, a Hristo 3. O jakiekolwiek opiece, zmienianiu pieluchy, cokolwiek, nie było mowy. Pierwszy raz dotknęłam ją po 2 tygodniach chyba. Po 1,5 miesiaca dostałam dziecko wypisane ze szpitala i dopiero wtedy ją poznałam....

      No a sąsiadka Twojej znajomej- o matko! - nie ma lekko. Zdarzają się i takie przypadki, sama nie wiem, czy często. Raczej znam takich tatusiów, którzy dzieckiem umieją się zająć i chcą to robić. Tak jak chce to robić Twój mąż. Ale wiadomo, zdarzają się i tacy, którzy, moim zdaniem, idą na łatwiznę. Umywają rączki i trzymają się stereotypów, żeby nie musieć nić robić. "Ja jestem facet a prawdziwi mężczyźni to ani przy garach nie stoją,ani dzieci nie niańczą."

      Wiesz, mamy szczęście, że nam się zrównoważeni męzowie trafili :D

      Usuń
  2. A jak to u nas jest. Decyzje zawsze podejmujemy wspólne i te małej wagi jak i tej większej. Mój mąż jest inny jak większość chyba mężczyzn bo od zawsze pragnął córki nie syna. Podział obowiązków jest zarówno w sferze domowej jak i córkowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczypta, no to Ty masz chyba wymarzoną sytuację :) Super! :) A mąż ma córusię tatusia, też wymarzoną. Pięknie!

      Usuń
    2. Czy będę bardzo nudna jeśli napiszę, że w Turcji jest wypisz wymaluj tak samo? Najbardziej mnie tu śmieszy jak wszystkie ciezarne "czują", że to będzie chłopak :) ja tam się cieszę z córeczki i myślę, że H. Też :) a podział obowiązków jest dla mnie okropnie irytujący. Większość facetów nawet nie wyciągnie sobie sami jedzenia z lodówki gdy zglodnieja. Teraz H. Jest ze mną w domu i pomaga mi przy dziecku. Został już podsumowany przez własną babcię, która z ironią stwierdziła, że nie widziała nigdy by dzieckiem zajmowały się dwie osoby i do tego jeszcze ojciec!

      Usuń
    3. Lahana, a czemu "pomaga Ci przy dziecku"? Chyba dziecko jest też jego? ;) Pomóc może sąsiad znieść wózek z piętra, ewentualnie babcia, która przyjeżdża w odwiedziny ;)
      Mała rzecz, ale mówiąc tak pozwalamy na utrwalanie tego podziału obowiązków! A dobrze wiemy, że w Turcji trzeba o to powalczyć ;)
      P.S. Oglądasz Muhtesem Yuzyil? Tak mi się przypomniało, jak wszystkie ciężarne wiedziały, że urodzą chłopca, szczególnie Hurrem ;)

      Usuń
  3. Mój mąż też należy do ojców pomagających. Sytuacja z karmieniem wyglądała u mnie tak jak u Ewy- ja odciągałam mleko, a mąż karmił. Czasem odciągnęłam prędzej na noc i mąż sam wstawał, podgrzewał mleko i i karmił małą, a ja spałam jak zabita. Nie wiem, jakbym sobie poradziła sama bez jego pomocy.

    Z ciekawością przeczytałam Twój wpis i muszę przyznać, że zdziwiło mnie to podejście Bułgarów do kobiet. Jest bowiem bardzo przestarzałe, no ale co kraj, to obyczaj. Włosi, przynajmniej to młodsze pokolenie, jest dosyć samodzielne. Mąż potrafi zrobić wszystko, chociaż mój teść palcem nie ruszy i wszystko za niego robi żona, Niezbyt mi się to podoba, ale to ich sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój mąż zawsze był skory do pomocy, kiedy miałam zły dzień, byłam przeziębiona, to zawsze potrafił rozbawić, albo wyręczyć mnie i ugotować obiad, pójść na zakupy, tak samo, jak miałam sporo nauki i prac do przygotowania. Bratowa zawsze mówiła, że mam się nie cieszyć zawczasu, ponieważ po ślubie może się wszystko zmienić. Upierałam się, że tak z Hubertem nie będzie- i się nie myliłam. Po ślubie miałam wrażenie, że jest jeszcze lepiej, Hubert stał się bardziej czuły. Kiedy zaszłam w ciążę pomagał ile mógł, zwłaszcza kiedy miałam zagrożoną ciążę na początku, to pilnował mnie, dbał... przez całą ciąże dbał o mnie, spełniał moje zachcianki :) Potrafił zabrać mnie nad Morze, na lody kręcone z maszyny, gdy tylko wspomniałam. Pomagał mi w nocy układać się do snu, masował stopy, pomagał ubrać buty :) Po porodzie zajmował się Hanią, zajmował się nią, żebym mogła troszkę odespać, woził do szpitala, zmieniał mi opatrunek, robił wszystko żebym nie musiała się schylać (miałam problemy z raną po CC). Pamiętam jak po porodzie zaraz, kiedy cieszyliśmy się Hanią wyznał mi jak bardzo mnie kocha, że jestem najpiękniejszą kobietą na świecie, jego kobietą i matką jego dziecka, jaka jestem wspaniała (jakby wiedział, że akurat wtedy kłębiły się myśli w mojej głowie typu, jaka ja jestem gruba, nieatrakcyjna...) ... aż się wzruszyłam, jak sobie przypomniałam :)
    Mój mąż jest wspaniały. Zawsze mogę na niego liczyć, wszystkie decyzje- te mało ważne, jak i decydujące podejmujemy wspólnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Malwinko, dziękuję! Bardzo mi miło, że napisałaś na ten temat w odpowiedzi na moje pytanie. Wygląda na to, że ta sprawa nie jest kwestią pokoleniową ani powszechnym obyczajem. Wszystko zależy od okoliczności i osobowości danego Człowieka. Jeden zachowuje się tak, drugi inaczej. Bez względu na wzorce społeczne czy presję rodziny i tak będzie stosował własne zasady. I bardzo dobrze! :). A takie scenki rodzajowe z życia wzięte - uwielbiam :). Jak już kiedyś Ci napisałam, bardzo lubię Bułgarię i strasznie mnie irytuje, że tak mało informacji stamtąd (w każdej dziedzinie) dociera do Polski. To kraj niemal nieznany, chociaż masowo odwiedzany - taki paradoks. Jeśli pozwolisz, od czasu do czasu będę zadawać różne pytania (bo mam ich wiele). Mam nadzieję, że będą dla Ciebie ciekawe.
    Pozdrawiam gorąco
    Małgosia
    PS
    Bardzo się cieszę, że w sprawach zdrowotnych wszystko jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy wpis! Lubię czytać o tym, jak w różnych kulturach, czy nawet rodzinach jest to rozwiązane. Dopóki obie strony są szczęśliwe z ustalonego WSPÓLNIE podziału obowiązków - jest dobrze! Problem zaczyna się, kiedy jedna osoba po pracy biega ze ścierką i prawie mdleje ze zmęczenia, a druga nie potrafi sobie wyciągnąć cukru z szafki... Chyba najważniejsze jest to, żeby od początku jasno ustalić podział i pracować nad kompromisami. Mieszkam w Turcji, gdzie tylko około 25% kobiet pracuje zawodowo, więc podział "mężczyzna zarabia - kobieta zajmuje się domem" wydaje się wszystkim bardziej naturalny i pożądany społecznie. Niestety często produkuje to sierotki, studentów, którzy nie potrafią sobie zrobić kanapki i oczekują tego później od żony... Na szczęście i to się zmienia. Niestety w Polsce więcej kobiet robi karierę, ale po pracy nadal to od niej oczekuje się dbania o dom - takie dwa etaty. Ja nie wyobrażam sobie innego, niż partnerski podział obowiązków :) I wśród znajomych nie biegam z czajnikiem pełnym herbaty ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. To i ja wtrącę jeszcze swoje kilka zdani w ten temat. Nie czytałam tej książki o której piszesz i również nie zaobserwowałam żeby kobieta była w Bułgarii "człowiekiem gorszej karegorii". Może kiedyś był większy podział, nie wiem... W Polsce również szczególnie po wsiach nadal się spotyka jeszcze podziały ról, to robi kobieta to mężczyzna. Nie zaobserwowałam jakiejś większej różnicy pomiędzy Polska czy Bulgaria w tej kwestii.
    Ja w Bulgarii mieszkając nawet znam kilku typowych pantoflarzy, co zona powie tak ma być i kropka, nie maja własnego zdania chłopaki...
    Jak się dowiedzieliśmy ze Karolinka ma być Karolinka to mój maz baaardzo się ucieszyl :-) To ja bardzie liczyłam na chłopaka, sama teraz nie pamiętam już dlaczego, tak mi się jakoś ubzdurało :-)
    Uściski dla Was i cieszę się bardzo ze masz wyniki super!!! :****

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony przez Was komentarz jest dla mnie bardzo cenny.
Bardzo serdecznie za niego dziękuję.